Wytwórnia: Alpha Pup/World Galaxy Records WG-003 (dystrybucja Universal)
Young Lion
Abraham
L.A. Won’t Bring You Down
More Than This
Heartbreaking Efforts of Others
Shadow of Doubt
Reap
a Soul
Sky High
Your Only Cover
Tuning Out
Fire
Muzycy: Miles
Mosley, kontrabas, śpiew; Cameron Graves, fortepian; Brandon Coleman, instr.
klawiszowe; Kamasi Washington, Zane Musa, saksofon tenorowy; Ryan Porter,
puzon; Dante Winslow, Christopher Gray, trąbka; Chris Votek, Peter Jacobson,
wiolonczela; Mike Whitson, altówka; Leah Zeger, Ray Suen, skrzypce; Tony
Austin, perkusja; Erin Athey, Maiya Sykes, Nia Andrews, Patrice Quinn, Sonnet
Simmons, Steve Pandis, Taylor Graves, chór
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 9/2017
„Uprising” Milesa Mosleya – innowacyjnego kontrabasisty, przez wielu nazywanego basowym Hendriksem – to pierwszy po kapitalnym „The Epic” Kamasiego Washingtona album, który pochodzi z legendarnych już sesji kolektywu The West Coast Get Down z Los Angeles (do dziś ukazały się jeszcze płyty Ronalda Brunera Jr, Thundercata, czy Camerona Gravesa). Bardzo krótko po wydaniu „opus magnum” uduchowionego saksofonisty padały zapowiedzi, że renesans jazzu w wykonaniu muzyków z Kalifornii dopiero się rozpoczyna. Wszyscy zachodzili w głowę, kto będzie następny i w jaką stronę pójdą pomysły poszczególnych członków zespołu.
Na koncertach oktetu Kamasiego w Berlinie i we Wrocławiu, których byłem świadkiem, Mosley wyróżniał się dość oryginalnym stylem ubioru, jak i wybitnymi umiejętnościami operowania kontrabasem. Dostawał dla siebie dużo miejsca, dlatego przedpremierowo można było posłuchać kompozycji z nadchodzącego „Uprising” (np. świetny Abraham).
Tuż przed premierą albumu ukazał się drugi singiel Lion i stało się jasne, że Mosley przygotował dla słuchaczy krążek pełen piosenek. Klimat „Uprising” jest zupełnie inny niż ten, którego doświadczyliśmy na „The Epic”, mimo iż wykorzystywane środki są takie same. Basista zrezygnował z długich kompozycji i uduchowionego jazzu na rzecz soulowo-rockowo-popowych piosenek (L.A. Won’t Bring You Down to chyba najciekawsza propozycja). Studyjne wersje nie wywierają takiego wrażenia, jak te prezentowane na koncertach, które rozbudowane są o szalone i energetyczne improwizacje. Tym samym na albumie brakuje komponentów, na które liczyłem najbardziej. Doceniam siłę charakteru Milesa Mosleya i jego przemożną chęć do prezentowania swoich upodobań muzycznych, ale jego album mnie rozczarował.
Autor: Sebastian Jóźwiak