Wytwórnia: ACT 9048-2 (dystrybucja GiGi)


Viaduct Part 1a
Viaduct Part 1b
Viaduct Part 1c
Viaduct Part 1d
Viaduct Part 1e
Viaduct Part 1f
Viaduct Part 2a
Viaduct Part 2b
Viaduct Part 2c
Viaduct Part 2d


Muzycy:
Marius Neset, saksofony tenorowy i sopranowy; Ivo Neame, fortepian; Jim Hart, wibrafon, marimba, instr. perkusyjne; Petter Eldh, kontrabas; Anton Eger, perkusja, instr. perkusyjne; London Sinfonietta p/d Geoffreya Patersona


Recenzja opublikowana w Jazz Forum 12/2019


Viaduct

Marius Neset & London Sinfonietta

  • Ocena - 5

Dzieło Mariusa Neseta, 34-letniego wirtuoza saksofonów, skomponowane na zamówienie Kongsberg Jazz Festival 2018 (gala otwarcia), każdym taktem potwierdza słuszność opinii Johna Fordhama z brytyjskiego „Guardiana”, który określił norweskiego saksofonistę mianem najgorętszego nazwiska wśród europejskich talentów ostatnich lat. Może jest odrobinę przesady w opinii przytoczonej przez wydawcę (za „Jazzwise”), który w prasowej nocie umieszcza granie Neseta między wirtuozerią Michaela Breckera a odwołaniami do folku Jana Garbarka, ale może być to pewien drogowskaz dla potencjalnego nabywcy płyty.

A jaka jest sama muzyka? Porywająca. To misterna układanka zawieszona gdzieś między estetyką Leonarda Bernsteina i rytmiką Igora Strawińskiego. Wsłuchując się w harmoniczne struktury, nieodparcie odnoszę wrażenie, że symfonika Dmitrija Szostakowicza też saksofoniście nie jest obca. Znamienne jest wręcz symboliczne potraktowanie tytułów, coś na wzór muzyki klasycznej, gdzie poszczególne części dużych form posiadają jedynie numerację i określenie tempa, reszta ukrywa się w nutach. Ale jeśli w jakiś sposób osadzić to granie na jazzowej mapie, to najbliżej mu do orkiestrowych i zasłuchanych w rytm Afryki dokonań Joe’ego Zawinula, a tym co najbardziej poraża, to soczystość prowadzenia smyczkowych fraz á la Gustav Mahler oraz kompletne zaniechanie granic jak u Oliviera Messiaena (tego ostatniego Neset wymienia w gronie ulubieńców obok George’a Gershwina). Najbardziej zaskakujący jest tu duch czegoś, co wydawca określił mianem klimatu free-funk. I zgadzam się, coś w tym jest. Nie trzeba być specem od kryptologii, aby w tym kontekście rozszyfrować przesłanie tytułu krążka. Saksofonista mówi o piątym w dorobku albumie solowym, że muzyka jest tym czymś, co pozwala nam się przenosić między światami.

Album miał swoją brytyjską premierę 21 listopada br. w londyńskiej  Queen Elizabeth Hall w Southbank Center w ramach London Jazz Festival (oczywiście w pełnym składzie z londyńskimi kameralistami włącznie), budząc zachwyt zarówno krytyków, jak i jazz­fanów. Richard Lee z serwisu London Jazz News dodał, że płyta powinna mieć również podtytuł akwedukt, bowiem „mamy do czynienia z ekscytującą falą nieprzewidywalnych prądów, które powalają cię z nóg, przenosząc cię dokądś w sposób zaskakujący”.


Autor: Piotr Iwicki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm