Wytwórnia: Allegro Records

A’FreAK-aN Project

Wojciech Staroniewicz

  • Ocena - 5

Asale; Dingane; Chisisi; Muchaneta; Chenzira; Utni; Dakarai
Muzycy: Wojtek Staroniewicz, saksofon tenorowy; Przemek Dyakowski, saksofon tenorowy; Darek Herbasz, saksofon barytonowy; Irek Wojtczak, saksofon tenorowy i sopranowy; Dominik Bukowski, wibrafon, marimba; Janusz Mackiewicz, gitara basowa; Adam Czerwiński, perkusja; Larry Okey Ugwu, afrykańskie instr. perkusyjne; Sławomir Berny, instr. perkusyjne

W czasach, gdy wirtuozi saksofonu ścigają się w poszukiwaniu nowych, lepszych instrumentów, śledzą nowinki wiodących producentów, lider tego przedsięwzięcia, Wojtek Staroniewicz, zdaje się być anarchistą. Znalazł bowiem i odrestaurował liczący sobie 75 lat instrument, saksofon tenorowy Selmer Balanced Action (rocznik 1936, pierwszy, w którym ten udoskonalony w manufakturze Selmer Paris model ujrzał światło dzienne). Warto wiedzieć, że był to swego czasu ulubiony instrument Colemana Hawkinsa. Współcześni zachwycali się jego szerokim, bardzo otwartym tonem, którego nie udało się nigdy potem powtórzyć (pewne detale z tego instrumentu zaanektowano do sztandarowych modeli Mark VI i Mark VII, jednak barwy nie skopiowano).

Dlaczego tak wiele piszę o instrumencie Staroniewicza? Otóż obok nieczęsto spotykanej u nas wirtuozerii jazzman ten ma właśnie swój osobisty ton, a jeśli dodać, że i frazowaniem i improwizacyjną wyobraźnią odbiega od naszej nadwiślańskiej sztampy, to można mówić o muzyku zjawiskowym. Ale to nikogo nie zaskakuje. Staroniewicz to na naszym rynku marka.
Jego afrykański projekt to wypadkowa znanych od lat inspiracji i zasłuchania lidera w muzykę Czarnego Lądu, ale również zachwytu nad pracami-fotogramami Agnieszki Ledóchowskiej, które powstały przy współpracy Kate Chmela-Jones, Polki na stałe mieszkającej w Afryce Południowej (wykładowca na wydziale Grafiki i Sztuk Wizualnych w Vaal University of Technology). Jak czytamy na stronie wydawcy albumu: „Zdjęcia, które zrobiła swoim studentom, zostały przetworzone. Twarze, choć anonimowe, wydają się w dziwny sposób bliskie. Intencją Agnieszki było stworzenie nierzeczywistej osoby. Znalezienie jej alter-ego w świecie swojej wyobraźni. Efektem tych eksperymentów jest cykl prac podkreślających przeciwieństwa stanów emocjonalnych i ludzkiej kondycji”.

I tę afrykańskość źródła inspiracji u Staroniewicza słychać na każdym kroku, przepraszam – w każdym takcie. Jednak nie epatuje on nas wyłącznie kaskadami rytmów, gdy trzeba oddając się zadumie (intro w Utni), dopiero po jakimś czasie wchodząc w ostinatowe, transowe rytmy Afryki, gdzie metrum trójdzielne pięknie nakłada się na parzyste, często tworząc swoistą koronkę (typowe dla tamtejszej muzyki nałożenie 3/4 na 2/4). Staroniewicz świadomie unika formalnych uproszczeń, odpuszczając rdzenną Afrykę na rzecz fusion dopiero w finałowym Dakarai.

Mnie jednak najbardziej przypadają do gustu soczyste frazy wiejące kurzem afrykańskich bezdroży. Asale dzięki pięknej introdukcji lidera wprowadza nas w świat niegdysiejszych odwołań do muzyki Czarnego Lądu spod znaku Coltrane’a. Kiedy indziej Staroniewicz daje nam możność posłuchania swoistego chóru saksofonowego (Dingane), a po zbudowaniu klimatu zabiera nas w podróż po barwach i muzycznej wielopłaszczyznowości (piękne solo Bukowskiego). Świetną passę podtrzymuje następna kompozycja na albumie – Chisisi. Sonorystyczne efekty rozimprowizowane, rozedrgane w tej dwuminutowej miniaturze stają się wstępem do Muchaneta, prawdziwej perły albumu.

Staroniewicz nie pierwszy raz pokazał, że potrafi wykreować i wypełnić na naszym jazzowym rynku swoją niszę. To efekt wyobraźni i kreatywności. Nie ogląda się na innych, nie kopiuje, ale robi swoje. I wygrywa. I pomyśleć, że to pierwszy album z datą 2011. Jeśli ten rok tak się zaczyna, to strach myśleć, co będzie dalej!

Autor: Piotr Iwicki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm