Wytwórnia: Lado ABC C/22
Sonata
Es-dur nr 30 op. 109;
Sonata As-dur nr 31 op.110;
Sonata c-moll nr 32 op. 111
Muzycy: Marcin Masecki, pianino
Recenzję opublikowano w numerze 12/2015 Jazz Forum.
Co
słyszał głuchy pod koniec życia Beethoven? Jakich cech nabierała jego późna
twórczość, związana nie tyle z rozszerzeniem języka muzycznego
wychodzącego już swą ekspresją i rozszerzonym harmonicznie językiem
muzycznym poza epokę klasycyzmu, co właśnie z utratą kontaktu z żywym
fenomenem dźwiękowym? Marcin Masecki postanowił wczuć się w stan fizyczny
wiedeńskiego klasyka i wykonał – w założeniu zgodnie z partyturą
– jego trzy ostatnie sonaty w zatyczkach do uszu i wygłuszających
dźwięk słuchawkach. Przypomnijmy sobie, że jazz to nie jest pierwszy świat
artysty, przygotowywał się kiedyś przecież do Konkursu Chopinowskiego! Nie
wybrał fortepianu historycznego, lecz marnej jakości pianino (sześciooktawowe,
marki Kemble). Kolejny raz jest ekscentrycznie, choć już z małą ilością improwizacji
(jak to miało miejsce na przykład w projekcie ze Scarlattim). Pianista
wchodzi w grę z tradycją i jej mitem, z historycznymi dialektami,
odziera zastany idiom ze szlachetności – by unaocznić słuchaczom zupełnie
pozamuzyczne wartości. I mu się to udaje.
Tym razem to nie jest groteskowa zabawa. W sonatach Beethovena granych przez Maseckiego rzeczywiście pobrzmiewa jakaś destrukcja wielkiego talentu kompozytora, przeczucie ostateczności, rodzaj bólu po, uniwersalnie pojętej, stracie. Pianista wydaje się też – znów (jak w swych Wariacjach na temat „El pueblo unido, jamás será vencido” albo wykonując Bacha na elektrycznych klawiszach) – czerpać przykład z wyczynów Frederica Rzewskiego, kompozytora i pianisty, społecznie zaangażowanego awangardzisty, artystycznego pół-szaleńca, który występował z sonatami Beethovena; grał je w podobnie nadekspresywny, przerysowany, aż czasem groteskowy sposób. Masecki potrafi ująć, szczególnie w wolnych częściach, zażartować rokokowym wdziękiem, a niedoskonały dźwięk instrumentu przeznaczonego do ćwiczenia przywodzi mi przed te klawisze obraz bardzo muzykalnej guwernantki o duszy improwizatora.
Autor: Marta Januszkiewicz