Wytwórnia: Universal 23071636


CD 1: 
The Decca Singles, Ella And Louis 

CD 2: Ella And Louis Again 

CD 3: Ella and Louis Again (cd), Porgy And Bess 

CD 4: Ella And Louis Live, Ella And Louis Again Extras, Porgy And Bess Extras


Muzycy:
Ella Fitzgerald, śpiew; Louis Armstrong, śpiew, trąbka; rozmaite składy instrumentalne


Recenzja opublikowana w Jazz Forum 7-8/2018


Cheek To Cheek

Ella Fitzgerald And Louis Armstrong

  • Ocena - 5

Ładnie, ale przy tym skromnie wydany czteropłytowy box zawierający wszystkie nagrania dokonane wspólnie przez Ellę Fitz­gerald i Louisa Armstronga. W sumie 75 pięknie brzmiących utworów jazzowych, standardów wcześniej śpiewanych przez wykonawców muzyki rozrywkowej, napisanych przez wielkich amerykańskich kompozytorów z pierwszej połowy ubiegłego wieku, utworów napisanych specjalnie dla tej pary, opera Gershwina „Porgy and Bess”, bluesy, tematy swingowe, piosenki.

Trzy orkiestry, Trio Oscara Petersona, nagrania z trzech singli z lat 1946, 1950 i 1951, longplaye, wówczas winylowe, „Ella And Louis” z roku 1956, i „Ella And Louis Again” z 1957, komplet songów z „Porgy And Bess” z 1957, nagrania koncertowe porozrzucane wcześniej na różnych płytach składankowych z lat 1951 i 1956, utwory wcześniej wydane na płytach o nakładach limitowanych z lat 1935-1946, oraz dodatki, tak zwane extras do płyt wyżej wymienionych z roku 1957.

Jest tu bogactwo pięknej muzyki z lat świetności jazzu, gdy nie miał on konkurencji w postaci szalonego rock and rolla, dynamicznego rocka, lirycznie brzmiącej melodyjnej muzyki filmowej, klasycznej piosenki, z duszy płynącego soulu, brutalnej punk music, tego, co się kryje pod terminem dance – jednym słowem tego wszystkiego, co przyniosły lata następne.

Te cztery płyty to przykład idealnego połączenia tego, co, pozornie, nie da się połączyć: pięknego, czystego jak kryształ anielskiego głosu Elli z zachrypniętym głosem Louisa przypominającym brzmienie rozdzieranego papieru ściernego.

Jeśli udało się połączyć takie skrajnie różne dwa głosy, to znaczy, że wszystko można połączyć ze wszystkim, jeśli tylko spełniony jest jeden warunek, pod słowem „wszystko” musi się ukrywać coś, co stoi na wysokim poziomie artystycznym, co samo w sobie jest doskonałe. A Ella i Louis byli bez wątpienia doskonali.

Jak bardzo te płyty by nam się przydały w latach minionych, jak bardzo były nam potrzebne wtedy, gdy w sklepach muzycznych Warszawy, Krakowa czy Stalinogrodu były winyle Mazowsza, Janusza Gniatkowskiego, Chóru Czejanda czy Bernarda Ładysza, a zagraniczne płyty można było kupić tylko w firmowych sklepach NRD (dixieland), Węgier (Lokomotiv GT), Rumunii (tamtejsze tańce ludowe), ZSRR (Tamara Miansarowa), Czechosłowacji (Gott, Vondrackova), Bułgarii (Festiwal Czarny Orfeusz). Jazz mieliśmy tylko wtedy, gdy ojciec któregoś z nas z zagranicznego wyjazdu na Zachód (niewiele ich było) przywoził coś zamówionego, kupując płytę za ciężko zarobione dolary. Wtedy taka płyta zespołu MJQ, albo Jazz Messengers krążyła między nami pożyczana na kilka godzin, by ją przegrać i spisać informacje drukowane na okładce, tak ważne, jakby Oni wiedzieli, że my całą naszą wiedzę o jazzie czerpiemy także z tych okładek.

Jest jednak coś, co na tę laurkę rzuca pewien cień. Parokrotnie użyłem określenia „piękny”, a przecież piękno ma różne oblicza, różne znaczenia. Wtedy, w latach 50. i 60. panował kult piękna, przynajmniej w muzyce: pięknie brzmiały głosy Elli Fitzgerald, Pani Ireny (Santor), Franka Sinatry, Deana Martina, Maurice’a Chevaliera, Beniamino Giglii, Tammy Wynette (country), Doris Day, Nat King Cole’a, Binga Crosby’ego. Wszyscy się zachwycali „ach, jaki czyściutki ten głosik”, „jak on pięknie (wymiennie), jak ładnie brzmi”). Ale przez lata zmieniła się estetyka, pogląd na piękno. Dziś to, co kiedyś było ładne, albo piękne, to za mało – piękno już nie łapie, nie zachwyca.

Dziś, by nas coś porwało, uniosło w górę, musi być inne, nietypowe, charakterystyczne, porywające. Piękno już nas nie wzrusza, epoka piękna przeminęła, „Gone with the wind”. Są oczywiście skanseny piękna, jego przechowalnie, bo ono na pewno wróci, tak jak wraca moda, styl, obyczaj, dieta. 


Autor: Marek Gaszyński

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm