Wytwórnia: Concord Jazz 31736

Choices

Terence Blanchard Group

  • Ocena - 5

Byus; Beethoven; D’s Choice; Journey; Hacia del Aire; Jazz Man in the World of Ideas; Him or Me; Choices; Hugs (Historically Underrepresented Groups); Winding Roads; When Will You Call; A New Note; A New World (Created Inside the Wall of Imagination); Touched By an Angel; Robin’s Choice
Muzycy: Terence Blanchard, trąbka, syntezator; Bila, śpiew; Dr. Cornel West (spoken vocals); Lionel Loueke, gitara; Walter Smith III, saksofon tenorowy; Fabian Almazan, fortepian; Derrick Hodge, bas; Kendrick Scott, perkusja, instr. perkusyjne



Znam tylu samo zwolenników concept-albumów ilu przeciwników tworzenia podobnych, programowych muzycznych form. Najnowszy, znakomity krążek mojego ulubionego trębacza Terence’a Blancharda zachwycił mnie nie mniej niż ten wydany wieki temu oparty na tematach filmowych. Zachwycił, ale i zdumiał swoją innością. Ten etatowy oprawca muzyczny filmów Spike’a Lee, trzykrotny zdobywca Grammy, pięknie połączył tu w jedność straight-ahead jazz z delikatnymi wątkami współczesnego elektrycznego jazzu spod znaku fusion. Raz lider wprowadza nas w bajkową, ulotną przestrzeń D’s Choice, by za chwilę wskoczyć w latynoską Journey, czy snuć balladę Hacia del Aire. „Choices” to album szczególny, nie tylko dlatego że otwiera nowy rozdział w jego karierze (podpisał kontrakt z potentatem Concord Jazz, do którego powraca po latach nieobecności), nie tylko dlatego że ta płyta w sposób piękny kontynuuje artystyczną progresję jego talentu, której doświadczyliśmy na poprzednich 29 albumach, ale pierwszy raz tak mocno, silniej niż na poprzednim krążku „A Tale of God’s Will (A Requiem for Katrina)”, zmusza nas do refleksji. Refleksji zgoła filozoficznej, co tłumaczy obecność dr. Cornela Westa, aktywisty, filozofa, myśliciela i prawdziwego estety jazzu. Warto posłuchać jego anonsów kompozycji ukierunkowujących nasz tok myślenia w kategoriach stylistycznych (vide „Jazz Man In The World Of Ideas”). Są to rzeczy w swym przesłaniu tak proste i trafne, że Blanchard nadał im wagę samoistnych płytowych indeksów.

„Album nagraliśmy w The Ogden Museum Of Southern Art w Nowym Orleanie, moim rodzinnym mieście, ściślej w miejscu szczególnym i magicznym, bibliotece imieniem Patricka F. Taylora” – zdradza Blanchard. „To budowla która ocalała po ostatnim kataklizmie. Zrobiłem to z moimi przyjaciółmi z Thelonious Monk Institute of Jazz, a cały czas towarzyszyła mi świadomość, że tą płytą rozpoczynamy jakiś nowy rozdział w jazzie. Nasze życie jest ciągłą ewolucją. Podejmujemy wybory każdego dnia. Jedne są dobre, inne złe, ocenić je możemy dopiero nazajutrz. Chciałem umieścić tutaj mówione słowo, jako nośnik idei lepszy od nut” – streszcza motto albumu trębacz.

Blanchard zdaje się być jazzmanem absolutnym i spełnionym. Jego grze towarzyszy wielka świadomość, pełna kontrola nad przebiegiem twórczym. Jest czas na aranżowane frazy, ale i miejsce na jazzowe szaleństwo, puszczenie wodzy fantazji. Lider w towarzyszących mu muzykach znalazł nie tyle akompaniatorów wychodzących tu czy tam na solówki, ale równoprawnych dyskutantów, współbiesiadników usadowionych przy stole szczodrze nakrytym jazzem i w atmosferze suto zakrapianej wolnością improwizacji. W czasie rejestracji materiału zespół dał cykl koncertów, które zostały zarejestrowane i mają niebawem pojawić się w formie filmu dokumentalnego. Już się nie mogę doczekać.

Autor: Piotr Iwicki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm