Wytwórnia: ECM 2643 (dystrybucja Universal)


The Man I Love
Philadelphia Creamer
Wee
I Can’t Get Started; Sentimental Journey
Out of Nowhere
Polka Dots and Moonbeams
All the Things You Are
Jed From Teaneck
I’m Getting Sentimental Over You
I Remember You


Muzycy:
Ethan Iverson, fortepian; Tom Harrell, trąbka; Ben Streen, kontrabas; Eric McPherson, perkusja


Recenzja opublikowana w Jazz Forum 10-11/2019


Common Practice

Ethan Iverson Quartet with Tom Harrell

  • Ocena - 4.5

Manhattan, wieczór w legendarnym klubie Village Vanguard, na sali – sądząc po oklaskach – sporo ludzi. Za fortepianem Ethan Iverson – muzyk, który zbudował reputację tria The Bad Plus, jednego z najbardziej innowacyjnych na scenie jazzowej. Dziś, po odejściu od tej grupy, jest chyba jeszcze bardziej zapracowany. Gra w trio z Christianem McBride’em i Alem Fosterem, nagrywa z kwartetem perkusisty Billy’ego Harta, a także koncertuje i nagrywa w duecie z saksofonistą Markiem Turnerem.

W Village Vanguard gra jego zespół z gościem specjalnym, trębaczem Tomem Harrellem. To artysta, dla którego muzyka jest czymś więcej niż tylko pasją czy sposobem zarabiania pieniędzy. Dla niego to być albo nie być – jedyna bariera chroniąca go przed osunięciem się w chorobę psychiczną. To opoka, kotwica, która pozwala mu opierać się zwodniczym wizjom własnego umysłu. A co może być lepszą opoką niż świat jazzowych standardów?

I tak zaczynamy od The Man I Love Gershwina. Ciemne akordy fortepianu, dojmujące uczucie samotności w tłumie przewalającym się ulicami nowojorskiego megalopolis. Dyskretna sekcja rytmiczna i ta trąbka… Brzmi w niej smutek, samotność, ale i nadzieja na odmianę losu. Jej dźwięk to cienka nić życia w obcym i groźnym świecie.

Sentimental Journey Lesa Browna i Bena Hornera zagrane jest bardziej zdecydowanie, wręcz dziarsko. I nawet nie przeszkadza to, że w środkowej części trębacz chwilami wypada z miarowego marszu sekcji rytmicznej. Tak jest prawdziwiej, nie zawsze jesteśmy w stanie dotrzymywać kroku, ważne, żeby iść naprzód. All the Things You Are Jerome’a Kerna i Oscara Hammersteina II to afirmacja piękna stworzona głosem zmęczonego i bardzo doświadczonego człowieka. Zgaszone barwy tym bardziej podkreślają podziw, jaki Har­rell ma dla cudów codzienności. Pod koniec ut­woru pałeczkę przejmuje Iverson i czaruje ekwilibrystycznym solem. Sekcja oddycha z nimi, jak jedno ciało.

Polka Dots and Moonbeams (Jimmy van Heusen i Johnny Burke) to ciepło domowego zacisza, bezpieczeństwo kochanych osób, miłość w każdej nucie lekko chrapliwej trąbki. Pozostali muzycy tworzą idealną przestrzeń – mogę sobie wyobrazić ich oczy wpatrzone w – jak zwykle – lekko nieobecnego Harrella. Nie potrzeba nowych form muzycznych, żeby przekazać emocje.

Tak, są tu też dwie kompozycje Iversona, najbardziej podoba mi się oparta na bluesowym schemacie Jed From Teaneck. Ma siłę standardu, jego dwunastotaktowa forma pozwala się wszystkim wygrać, a słychać, że i trębacz czuje się w niej jak ryba w wodzie. 


Autor: Marek Romański

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm