Wytwórnia: Columbia 88697974892

Duets II

Tony Bennett

  • Ocena - 4

The Lady Is a Tramp (Lady Gaga); One For My Baby (John Mayer); Body and Soul (Amy Winehouse); Don’t Get Around Much Anymore (Michael Buble); Blue Velvet (k.d. lang); How Do You Keep the Music Playing (Aretha Franklin); The Girl I Love (Sheryl Crow); On the Sunny Side of the Street (Willie Nelson); Who Can I Turn to (When nobody Needs Me) (Queen Latifah); Speak Now (Norah Jones); This Is All I Ask (Josh Groban); Watch What Happens (Natalie Cole); Stranger in Paradise (Andrea Bocelli); The Way You Look Tonight (Faith Hill); Yesterday I Heard the Rain (Alejandro Sanz); It Had to Be You (Carrie Underwood); When Do the Bells Ring for Me (Mariah Carey)
Muzycy: Tony Bennett, śpiew w duetach, z rozmaitymi składami instrumentalnymi

Frank Sinatra urodził się w roku 1915. Płytę „Duets” nagrał w roku 1992 mając 77 lat.

Tony Bennett urodził się w roku 1926. Płytę „Duets” nagrał w roku 2006, mając 80 lat.

Frank Sinatra płytę „Duets II” nagrał w roku 1994, mając 78 lat. Zmarł cztery lata później, mając 83 lata.

Tony Bennett nagrał płytę „Duets II” w roku 2011, mając 85 lat. Tony Bennett szczęśliwie żyje do dziś. Przeżył swego mistrza i przyjaciela już o siedem lat, i oby przeżył go jeszcze wiele kolejnych. Co łączy te cztery wydawnictwa, a właściwie dwa, bo tytuły są te same?

1. Wszystkie cztery duety to mała historia amerykańskiej muzyki rozrywkowej, od lat 20. po niemal współczesność. To wielka paleta piosenek filmowych, musicalowych, rewiowych, tanecznych, swingowych, jazzowych i popowych – wszystko w dobrym stylu. Nie ma tam tego, co w muzyce jest najgroźniejsze: tandety, miernoty, przeciętności, choć niektóre piosenki brzmią chwilami… nudnawo.

2. Elegancja, którą widzę i słyszę w każdym calu, każdym takcie, każdej nucie, interpretacji, na każdym zdjęciu zamieszczonym w książeczce dodanej do płyty. Ta elegancja, której brakuje we współczesnym popie. Elegancja, która jest zaprzeczeniem „luziku”, niechlujności, braku stylu, ale która wcale nie kłóci się z ekspresją, profesjonalizmem. Ta elegancja wynika z posiadania poczucia swingu – albo się go ma od urodzenia, albo się go nie czuje do końca życia.

3. Łączy te płyty udział gwiazd i gwiazdek reprezentujących różne gatunki muzyczne, które na prośbę starszych Panów, Sinatry i Bennetta, zaśpiewały coś, co na co dzień jest im pewnie dalekie, a może nawet obce. Nagle stare standardy zaśpiewali u Sinatry m.in. Aznavour, Bono, Luther Vandross, Gloria Estephan, a u Bennetta: Lady Gaga, Amy Winehouse, Josh Groban, Mariah Carey. Dzięki nim, dzięki takim wykonaniom przedłuża się stale życie starych piosenek.

4. I łączy te płyty świadomość, że nie należy się poddawać, ulegać coraz cięższemu bagażowi wieku, że należy walczyć, udowadniać sobie i innym, że się jest, działa, tworzy. Starsi tenisiści coraz rzadziej grają single, a coraz częściej duety, gdzie druga strona przejmuje inicjatywę. A starsi piosenkarze coraz częściej nagrywają solo, połowę piosenki, jak połowę kortu, którą oddają swym partnerom.

I teraz kilka słów o tych nowych duetach Bennetta. Okazuje się, że można na co dzień śpiewać pop, muzykę taneczną, dyskotekową nawet, dla milionowej młodzieżowej widowni, wygłupiać się na scenie, przebierać w ekscentryczne i niegustowne stroje, a przy tym mieć fantastyczne poczucie swingu i sprostać potrzebom takiej płyty. Lady Gaga była dla mnie do tego nagrania przykładem muzycznego glamu, a teraz będę patrzył zupełnie inaczej. Przekonało mnie do tego jedno tylko jej wykonanie: brawurowe, rozswingowane, nieco nonszalanckie, ale przy tym eleganckie, piosenki The Lady Is a Tramp, napisanej w roku 1937 przez spółkę Rodgers i Hart.

Okazuje się, że można na co dzień – jak Carrie Underwood – śpiewać country, o której to muzyce Max Roach mówił, że jest na nią uczulony, a przy tym ze swingiem wykonać It Had to Be You, utwór Gusa Kahna i Ishama Jonesa z roku 1924. Uważam, że „wejście” wokalne, które po wstępie jest udziałem Bennetta i Underwood jest najpiękniejszym momentem tej płyty. Choćby dla tych dwu piosenek warto ją mieć.

Ja najwyżej ze wszystkich tych nagrań stawiam Body and Soul w wykonaniu duetu Bennett-Amy Winehouse. Tę balladę, powstałą w roku 1930, Amy śpiewa niemal jak Billie Holiday, której wersja z 1940 jest małym arcydziełkiem wokalnej sztuki jazzowej. Było to ostatnie przed śmiercią nagranie studyjne Amy. Jego premiera odbyła się 14 września w dzień jej urodzin. Gdyby żyła, tego dnia miałaby 28 lat.

Ale jest wiele innych wspaniałych wykonań: słodko, ale z wielką klasą Bennett i Andrea Bocelli śpiewają Stranger in Paradise, miło pomrukuje Willie Nelson w musicalowym przeboju Jimmy’ego Mc Hugha i Dorothy Fields On the Sunny Side of the Street z roku 1956, ładnie swinguje kolejna wielka gwiazda country Faith Hill w utworze Jerome’a Kerna The Way You Look Tonight z 1936.

Z okładki płyty przemawia do nas uśmiechnięta, ułożona z puzzli, twarz Bennetta, który ma już dziś 85 lat. Ale – jak śpiewał jego starszy kolega Frank Sinatra – „The best is yet to come”.

Autor: Marek Gaszyński

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm