Wytwórnia: Audio Cave ACD-002-2022

Antonietta; The Last White Rhino; The Forest; Sigmunt Freud’s Last Nightmare; Earth; All Around; Steps to the West

Muzycy: Wojciech Jachna, trąbka, flugelhorn; Marek Malinowski, gitara; Jacek Cichocki, fortepian, instr. klawiszowe; Paweł Urowski, kontrabas; Mateusz Krawczyk, perkusja, instr. perkusyjne

Recenzja opublikowana w Jazz Forum 3/2022


Earth

Wojciech Jachna Squad

Najpierw był kwartet Jachna-Cichocki-Urowski-Krawczyk. Do tego zespołu dołączył gitarzysta Marek Malinowski i tak powstał Wojciech Jachna Squad – obecnie chyba najważniejszy zespół wśród wielu projektów, w które zaangażowany jest nasz trębacz. Ta grupa wydała w 2020 dobrze przyjęty przez krytykę i słuchaczy album „Elements”. Niestety popularności krążka nie dane jej było zdyskontować, bo z powodu pandemii koncertów było znacznie mniej, niż należałoby się spodziewać.

Płyta „Earth” to kolejne dzieło Squadu. Dzieło, które – powiedzmy to od razu – nie przynosi jakiejś radykalnej zmiany stylistycznej, a raczej cyzeluje i wynosi na wyższy poziom to, co znamy już z „Elements”. To kwintet wprawdzie liderowany przez Jachnę, ale absolutnie nie żelazną ręką. Na siedem kompozycji tylko jedna wyszła spod ręki lidera, dwie są dziełem zbiorowym całego zespołu (The Forest, Earth).

Pierwsze uczucie, jakie towarzyszyło mi przy słuchaniu tej muzyki, to fascynacja jej brzmieniem. Dotyczy to wzorcowej realizacji materiału – selektywność, balans tonalny, oddanie przestrzeni dźwiękowej, rozmieszczenie instrumentów – to wszystko jest bliskie perfekcji. Jednak nie tylko o to mi chodzi. Zaskakuje i oszałamia bogactwo dźwiękowych detali, kreowanych przez wszystkich muzyków, te wszystkie smaczki tworzone na instrumentach klawiszowych, na przetworzonej efektami gitarze elektrycznej, perkusyjna faktura, czy wreszcie bogate, pełne brzmienie trąbki.

Ten album wydaje mi się bardziej spójny, jednorodny niż poprzedni. Nie znaczy to, że wypełniają go podobne do siebie utwory, wrażenie to wywołuje jednorodność brzmieniowa. Mam wrażenie, że muzycy lepiej określili granice konwencji, w której się poruszają, i dużo pewniej się w niej czują.

Samo brzmienie nic by jednak nie dało, gdyby nie dobre kompozycje – na „Earth” nie ma słabego, mało wyrazistego utworu. Przy pierwszym przesłuchaniu w pamięci zostają przede wszystkim kompozycje basisty Pawła Urowskiego – dynamiczny, przebojowy wręcz The Last White Rhino czy niesamowity, jakby wyjęty z gotyckiego filmu grozy Sigmunt Freud’s Last Nightmare. Później docenia się emanujący jakimś czarnym, bezdennym smutkiem All Around Jachny, czy mającą w sobie coś ostatecznego, jakby była balladą na koniec świata, Steps to the World Cichockiego, czy wreszcie jakby nieco Frisellowską Antoniettę Malinowskiego z ciekawym, jakby postrockowym, interludium.

Właśnie – „Earth” to jest w pewnym sensie jedna, wielka ballada na koniec świata. Przecież dominującym tematem jest tu to, co się dzieje z naszą planetą. W tytułach utworów, ale też w atmosferze muzyki, odnajdziemy niepokój z powodu destrukcji środowiska, które nas stworzyło i w którym żyjemy – ale też z powodu erozji humanistycznych wartości, która postępuje w zastraszającym tempie. To przejmująca płyta, zarówno jako świadectwo naszych czasów, ale też jako efekt kreatywności pięciu silnych i oryginalnych osobowości twórczych.


Autor: Marek Romański

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm