Wytwórnia: DDB Records 0602168527289

Eleanora Fagan (1915-1959): To Billie With Love From Dee Dee

Dee Dee Bridgewater

  • Ocena - 5

CD – Lady Sings the Blues; All of Me; Good Morning Heartache; Lover Man; You’ve Changed; Miss Brown to Me; Don’t Explain; Fine & Mellow; Mother’s Son in Law; God Bless the Child; Foggy Day; Strange Fruit
Muzycy: Dee Dee Bridgewater, śpiew; Edsel Gomez, fortepian; James Carter, saksofon tenorowy, klarnet basowy; Christian McBride, kontrabas; Lewis Nash, perkusja
DVD – Live at the 33rd Edition of the Festival de Jazz Vitoria-Gasteiz



Po ekscytujących nagraniach poświęconych ikonom jazzu, jak Ella Fitzgerald – 13 lat temu na płycie „Dear Ella” czy Horace Silver – 15 lat temu na „Love And Peace”, Dee Dee Bridgwater składa teraz hołd Billie Holiday albumem „Eleanora Fagan: To Billie With Love From Dee Dee”. Nie jest to pomysł zupełnie nowy, bo przecież dwadzieścia lat temu z okładem Dee Dee śpiewała te piosenki w spektaklu „Lady Day” wystawianym na scenach w Paryżu i w Londynie. Wspomnienia odżyły i Dee Dee zapragnęła dostać się z tym przedstawieniem na deski Broadwayu, ale plany te nie ziściły się. Powstała za to ta znakomita płyta, wspierana teraz trasą artystki po Stanach i Europie.

Na okładce albumu widnieje popiersie z brązu – Dee Dee bez włosów, z wielką gardenią, która była nieodłączną częścią wizerunku Billie Holiday. Eleanora Fagan to prawdziwe nazwisko Billie Holiday – po matce; swego ojca, który porzucił rodzinę, kiedy przyszła na świat, właściwie nie znała.

Billie żyła lat 44, Dee Dee ma już 59. „Młodzi ludzie, zwróćcie uwagę na życie tej kobiety, na jej odwagę, nauczcie się stanąć i nie bać się mówić własnym głosem. Dzieci, stańcie wyprostowani i miejcie odwagę być jak Billie Holiday” – apeluje w odezwie do słuchaczy na okładce płyty Denise Eileen Garrett Bridgewater, tak bowiem brzmi jej pełne nazwisko. 

Jej hołd dla Lady Day to właśnie akt odwagi, lekcja szacunku dla tradycji i historii, list miłosny do Lady Day, ale i manifest wolności twórczej, bo Dee Dee robi to po swojemu, własnym głosem, w swoim stylu. Wychowana w innej epoce, na innej muzyce, w innej atmosferze, nie doświadczyła jak Billie uzależnienia od narkotyków, ale miała w swym życiu wiele podobnych doświadczeń – wykorzystywana seksualnie, miała nieszczęście trafiać na mężczyzn, którzy okazywali się chybionym wyborem.

Początkowo muzyka Billie do niej w ogóle nie przemawiała – smutna, depresyjna, dołująca. Dee Dee ma zupełnie inne usposobienie. Dopiero, kiedy poznała całą historię Lady Day, kiedy przeczytała jej autobiografię, zaczęła ją lepiej rozumieć. „Nie miała Billie jakiejś nadzwyczajnej skali głosu. W moim rozumieniu, wokalistka jazzowa powinna dysponować szeroką skalą, umieć improwizować scatem, a Billie nie śpiewała scatem, choć przecież improwizowała melodie, a jej frazowanie było podobne do frazowania muzyków” – mówiła w jednym z wywiadów.

Jej hołd dla Billie nie jest żadną imitacją, lecz twórczą interpretacją, nowym spojrzeniem na piosenki, które głęboko wryły się w świadomość i pamięć kilku już pokoleń miłośników (nie tylko) jazzu. Dee Dee jest spontaniczna, żywiołowa, prezentuje w swoich interpretacjach całe bogactwo techniki wokalnej, całą gamę niuansów interpretacyjnych. W każdej frazie, w każdej nucie pozostaje sobą. Jest radosna, pełna wigoru, choć, kiedy wymaga tego piosenka, potrafi przekazać bezgraniczny smutek i rozpacz.

Nowy projekt ma dwie różne edycje: z pojedynczą płytą kompaktową i album podwójny z dodatkowym krążkiem DVD – to zapis koncertu, jaki się odbył 17 lipca 2009 roku na Festival de Jazz Vitoria-Gasteiz w Hiszpanii. Dokładnie tego dnia wypadała 50 rocznica śmierci Billie Holiday. Płyta nagrana została miesiąc wcześniej, w czerwcu 2009 roku, w Nowym Jorku. Hiszpański koncert był pierwszą sceniczną prezentacją.

Zanim rozpoczęła się tegoroczna trasa w Ameryce, Dee Dee Bridgewater przyjechała na jeden jedyny w Europie koncert do Bielska-Białej na Zadymce Jazzowej. Ten nadzwyczajny show pozostanie na zawsze w naszej pamięci (patrz relacja Bodana Chmury, str. 23).

„Dlaczego zdecydowałam się złożyć hołd Billie Holiday? Uważam że Billie była pionierką jazzu, nie tyle jako wokalistka, ale jako muzyk jazzowy, nie chciałam jej naśladować, nie chciałam pogrążać się w smutku, rozpaczy, tragedii, ale zaśpiewać po swojemu, być sobą, tak jak sobą była Billie. Billie była wokalistką wokalistów, she’s a singer’s singer, która wciąż inspiruje wokalistów i muzyków” – powiedziała Dee Dee wychodząc z muzykami na scenę Teatru Polskiego.

Kolejność wykonywanych utworów była inna niż na płycie, ale recital rozpoczęła dynamicznym utworem, który otwiera album –  Lady Sings the Blues. Nie jest jednak to blues, ma formę standardu (AABA). W All of Me Dee Dee daje popis improwizacji scatem (który był specjalnością Elli Fitzegrald, a nie Billie Holiday). God Bless the Child ma zabarwienie gospelowe.

Ważną rolę pełni saksofonista James Carter, który ma w swojej dyskografii płytę poświęconą Lady Day. W Good Morning Heart­ache tworzy przejmujący klimat  na klarnecie basowym, w Lover Man, który ma rytm walca – na sopranie, w You’ve Changed  – na tenorze. Miss Brown to You to m.in. popis solowy perkusisty (Lewis Nash). W Don’t Explain James Carter tworzy cudowny, tęskny klimat na flecie. Z głosu Dee Dee przebija przejmujący ból. To pieśń o zdradzie, niewierności i przebaczeniu.

W bluesie Fine and Mellow (którego autorką jest Billie) James Carter komentuje i dopowiada jak Coleman Hawkins bądź Ben Webster. To romans głosu i saksofonu. Z kolei Mother’s Son-in-Law to duet głosu i basu (Christian McBride) – opadająca figura przypomina klimat Hit the Road Jack. Jest to jeden z najwcześniejszych utworów z repertuaru Billie Holiday (bodajże z roku 1935).

Po God Bless the Child i Foggy Day nadchodzi pora na gorzki finał – Strange Fruit. „You can’t celebrate Billie Holiday without her song Strange Fruit, please humbly accept my interpretation” – powiedziała Dee Dee zapowiadając ten song na koncercie. Światła zostały wyciemnione, Dee Dee zamarła w bezruchu i razem z nię zamarła cała sala. A gdy wybrzmiały ostatnie dźwięki, dodała:  „Ta pieśń jest nadal aktualna, rasizm w Ameryce jest bardzo subtelny. Możesz być czarnym i zostać Prezydentem, ale Partia Republikańska zrzuca na niego odpowiedzialność, nazywa go kłamcą, nazywa go komunistą, przykleja mu wąsy Hitlera, w naszych un-United – rozłączonych Stanach Ameryki. Zupełnie się zatracam w swoim szaleństwie. Jestem crazy. But I really don’t care”.

Autor: Paweł Brodowski

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm