Wytwórnia: ECM 2626 (dystrybucja Universal)
All in Fun
Wildwood Flower/Save the Last Dance for Me
Mumbo Jumbo
Lush Life
Epistrophy
Pannonica
Red River Valley
In the Wee
Small Hours of the Morning
Muzycy: Bill
Frisell, gitara; Thomas Morgan, kontrabas
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 4-5/2019
„Epistrophy” continues the story begun on „Small Town”, the first duo album by Bill Frisell and Thomas Morgan – czytamy w książeczce dołączonej do płyty. Skoro tak, to przypomnijmy sobie resztę tej historii. Na początku lat 80. słynny amerykański perkusista Paul Motian poprosił jeszcze słynniejszego gitarzystę Pata Metheny’ego o zagranie na jego płycie. Metheny miał wówczas inne sprawy na głowie, polecił więc Motianowi o cztery lata od siebie starszego Billa Frisella. Jego gra przypadła liderowi do gustu i tak w wytwórni ECM ukazała się płyta Motiana „Psalm” (1982). W ten sposób zaczęła się wieloletnia muzyczna przyjaźń perkusisty i gitarzysty, a także ECM-owa kariera Frisella. Bo może mało kto dziś pamięta, że był on gwiazdą tej wytwórni. To tam zadebiutował jako lider albumem „In Line” w 1983 r. (co ciekawe, krążek ten częściowo nagrany jest w duecie z basistą Arildem Andersenem). Tam też wydał swoje kolejne płyty, a także zagrał na wielu albumach jako sideman. Ostatni jego autorski krążek wydany w ECM to „Lookout For Hope” z 1987, później Frisell przeszedł do oficyny Nonesuch.
Powrócił do współpracy z Manfredem Eicherem dopiero w 2017 za sprawą wspomnianego „Small Town” – rejestracji koncertu z marca 2016 w nowojorskim klubie Village Vanguard. Album „Epistrophy” pochodzi z tego samego okresu, też z marca 2016, i również został nagrany w Village Vanguard. Porównania są nieuniknione. Otrzymujemy więc kolejną porcję intymnej, wysmakowanej rozmowy dźwiękowej między gitarą i kontrabasem. Tym razem nie ma ani jednej kompozycji Frisella (który jest kompozytorem znakomitym). Mamy za to zestaw standardów, zarówno tych często grywanych, jak tytułowy Monkowski klasyk i tego samego autora Pannonikę czy Lush Life Strayhorna, ale też – bardzo monkowski – Mumbo Jumbo Motiana czy Save the Last Dance for Me z repertuaru soulowej grupy The Drifters. Podobnie jak na „Small Town” dostajemy coś z Bonda – tym razem to You Only Live Twice Johna Barry’ego zagrany bardzo po frisellowsku, melancholijnie, z przestrzennymi, zatopionymi w pogłosie akordami. Epistrophy zostało po mistrzowsku rozegrane pomiędzy basowy walking i skrzącą się od brzmieniowych pomysłów gitarę – jest Monkowskie, ale jest też oryginalne, Frisellowskie.
Na zakończenie płyty (a też chyba i koncertu) słyszymy In the Wee Small Hours of the Morning Manna i Hilliarda, rozsławiony m.in. przez Sinatrę. Tu został wykonany w swojskim i przytulnym duchu Americany, jakby na koniec muzycy chcieli słuchaczom powiedzieć „żegnamy was ciepło”. I to właśnie ciepło zostaje w nas po wysłuchaniu tej płyty, to jej wartość dodatkowa, unikalna, ściśle związana z mistrzostwem obu artystów.
Autor: Marek Romański