Wytwórnia: Columbia Legacy 89152-2

Evolution Of The Groove

Miles Davis

  • Ocena - 3

Freddie Freeloader (niepublikowana, odrzucona próba); Freedom Jazz Dance (remiks); It’s About That Time (remiks); Honky Tonk (remiks); Black Satin (remiks)
Muzycy: Miles Davis, trąbka; oraz około czterdziestu muzyków z nagrań oryginalnych i aktualnie dogranych w remiksach (m.in. Carlos Santana, gitara; Nas, rap; Vince Vilburn, perkusja)

Dla fana mającego słabość do twórczości Milesa Davisa, słuchanie i pisanie na temat niniejszego wydawnictwa jest sprawą trudną. Wydaje się, że Vince Vilburn, siostrzeniec geniusza będący współproducentem tej epki trwającej niespełna kwadrans, bardziej zaspokoił swe ambicje, niż przyczynił się do pokazania uniwersalnego charakteru muzyki. Koncepcja właściwie wspaniała, bo ukazująca rozwój elementu „groove” (warstwy rytmicznej i harmonicznej, która dobrze nakręca słuchacza) w nagraniach Davisa od 1959 do 1972 r. Sposób realizacji zamierzenia kontrowersyjny i dlaczego nie uwzględniono bogatego dorobku lat 80.?

Już dekadę temu w projekcie „Panthalassa” Bill Laswell dokonał mistrzowskiej dekonstrukcji i rekonstrukcji wybranych utworów Davisa, układając je z niebywałym wyczuciem w zintegrowaną całość; z pewnością sam Davis przybiłby Laswellowi za to piątkę. Kolejny album „Panthalassa: The Remixes” pokazał, że nie każdy didżej jest upoważniony do „mieszania” w arcydziełach. Natomiast niniejszy projekt broni już tylko oryginał muzyki geniusza (5 gwiazdek), bo pomysły majstrujących przy nich didżejów ocenić można zaledwie na gwiazdkę. Chyba w szkołach muzycznych nie ma jeszcze takiego przedmiotu jak remiksowanie, ale zawartość niniejszego kompaktu sprawia wrażenie zbioru fragmentów z pracy dyplomowej adepta didżejki.

W pierwszym króciutkim kawałku Freddie Freeloader mamy próbkę kulisów sesji nagraniowej arcydzieła „Kind Of Blue”, w którym to fragmencie najbardziej fascynują komentarze Davisa z charakterystycznie zachrypniętym głosem, a nie sama dobrze znana muzyka. Freedom Jazz Dance (genialna kompozycja Eddie’ego Harrisa) z albumu „Miles Smiles” poszatkowano na kilka niezbyt spójnych odcinków, opartych o różnie nałożone rytmy.

Z oryginału dymiło swingiem, tu mechaniczne cykanie perkusji tylko schłodziło mało czytelną całość. It’s About That Time to najbardziej dynamiczny fragment z płyty „In A Silent Way”, do którego dopisał nie przeładowaną linię gitary Carlos Santana, cytując riff tematu Speak (z albumu „Star People”) i prowadząc dalej kurtuazyjny dialog z trąbką.

Bluesowy charakter funkującej kompozycji Honky Tonk pogwałcono narzucając szybkie metrum. I niby wszystko wydawało się być na dobrej drodze, rozkręcała się akcja, miękko plumkał dograny bas, lecz banalna wstawka fuzz-gitary rozbiła atmosferę. W Black Satin (z płyty „On The Corner”) pojawił się dobrze nakręcający riff z syntezatora i gdy zapowiadało się, że coś wreszcie zacznie się dziać... płyta się skończyła.

Pozostał nastrój niedosytu, jaki nigdy nie towarzyszył oryginalnym utworom i aż się prosiło, aby sięgnąć po oryginały i zagrać tak głośno, aby odstraszyć kolejnych majsterkowiczów od pakowania się w materię, do obróbki której należy legitymować się wyobraźnią choć porównywalną z wyobraźnią Milesa Davisa!

Autor: Cezary Gumiński

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm