Second Step
Faces
Chromatic Blues
Go
Went
Gone
Riff Talkin’
Levandek’s Blast
Miłość jak łza
Beaten Track; Eclectic Blues

Muzycy: Patrycjusz Gruszecki, trąbka, flugelhorn; Kajetan Galas, organy Hammonda; Zbigniew Lewandowski, perkusja; Janusz Szrom, śpiew (7)


Patrycjusz Gruszecki Trio

Faces

Z Patrycjuszen  Gruszeckim

rozmawia Mery Zimny

Pięć lat od debiutanckiej płyty „Something About” tria Patrycjusza Gruszeckiego, lider, trębacz, kompozytor i aranżer z tymi samymi towarzyszami – Zbigniewem „Levandkiem” Lewandowskim i Kajetanem Galasem – dzielą się z nami nową muzyką na płycie „Faces”. Wydawnictwo swoją premierę miało 30 czerwca 2022 roku, a wraz z grudniowym numerem JAZZ FORUM wędruje do rąk prenumeratorów. To muzyka będąca czystą radością płynącą z tworzenia, wspólnego grania i ekscytacji podsycanej pandemicznym okresem rozłąki.

– „Faces” to muzyczny mariaż charakterów, doświadczeń oraz marzeń. To czas wyczekiwania, radość spotkania, magia tworzenia. To zrodzona w głębi duszy myśl – pomnożona jak szczęście, podzielona jak ból – na trzy…” – wyjaśnia Patrycjusz Gruszecki. By taka muzyka mogła powstać, musiało się spotkać trzech wrażliwych muzyków, pomiędzy którymi muzycznie zaiskrzyło.

Trio wymarzone

Lider zaczął ten zespół tworzyć od perkusisty. „Marzyłem, by mieć w swoim składzie Levandka, który propozycję wspólnej gry przyjął bez wahania. Do dziś cieszę się i doceniam to, że razem gramy. Z drugiej strony uwielbiam tę potęgę brzmienia i wirtuozerię Kajetana. Uważam, że jest on jednym z niewielu stuprocentowych hammondzistów i geniuszem tego instrumentu. Pisanie muzyki dla takiego składu to czysta przyjemność.” Po latach wspólnej gry, muzycy nie tylko doskonale się znają, ale stali się przyjaciółmi i artystami, między którymi wytworzyła się prawdziwa chemia. „Często, kiedy jesteśmy razem na scenie, dochodzi do momentów, w których nie musimy nawet na siebie patrzeć, by wiedzieć, co za chwilę się stanie. Nie musimy na nic się umawiać, wszystko dzieje się jakby samo. O takiej właśnie energii zawsze marzyłem.”

Służba
Uwielbiają ze sobą grać, jak też być na scenie, ale wszyscy trzej mają przeświadczenie, że bycie muzykiem to przede wszystkim służba. Polega ona na tym, by być dla ludzi niezależnie od tego, czy są znawcami jazzu, wytrawnymi słuchaczami czy kompletnie nie związanymi z muzyką odbiorcami. Chcą, by słuchacze dostali coś pięknego, chwilę wytchnienia czy zapomnienia, by ich świat choć na moment stał się bardziej kolorowy, a problemy pozwoliły na chwilę o sobie zapomnieć. „Przegadaliśmy już na ten temat mnóstwo godzin i wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że jesteśmy tu po to, by dać od siebie coś dobrego słuchaczom. To właśnie uważam za sens naszego działania i pracy.”

Faces
Muzyka na płytę powstawała dosyć długo, bo około trzech lat. Kiedy materiał był już gotowy, a zespół miał się spotkać, by go ograć i zarejestrować, ciąg niespodziewanych wydarzeń i przeszkód wszystko wydłużył. „My pracujemy tak, że sesję nagraniową poprzedzamy trzydniowym maratonem ćwiczeń i ogrywania materiału. Od rana do wieczora gramy i przygotowujemy się do wejścia do studia.

Czasami jednak siły wyższe uniemożliwiają spotkanie. Nie tylko z powodów covidowych, choć i one aż dwa razy krzyżowały nam plany. Dzień przed spotkaniem Levandek wylądował w szpitalu z powodu... ukąszenia przez żmiję zygzakowatą, której próbował ocalić życie. Ostatecznie spacer po Kotlinie Kłodzkiej zakończył się na szpitalnej sali. „Myślę, że to wyczekiwanie i emocje z nim związane słychać na płycie. Gramy tu tak, jakbyśmy nie mogli się doczekać spotkania i trochę nie dowierzali, że w końcu to się dzieje naprawdę.”

Podczas pierwszych koncertów publiczność przyjęła tę muzykę entuzjastycznie, pomimo że „Ten materiał jest trudniejszy i bardziej wymagający niż debiut. To muzyka bardziej zaawansowana i mocno jazzowa, pojawia się polirytmia i polimetria”.


fot. Anna Trubitsyna

Proces
Przystępując do nagrań muzycy czuli niepewność wynikającą z okresu pandemicznej izolacji. Lider, chcąc wszystkim pomóc, przy każdym z utworów dopingował grupę słowami: „Świetnie, mamy to, dwie dobre wersje za nami, teraz zaszalejmy, pobawmy się i zagrajmy trzeci raz dla siebie”. W rezultacie ponad dziewięćdziesiąt procent materiału na płycie, to utwory nagrane jako te ostatnie.

„Kiedy wyszliśmy ze studia nagraniowego, każdy z nas miał przeświadczenie, że zagrał nie najlepiej. Jednak kiedy usiedliśmy w nocy do odsłuchu surowego materiału, okazało się, że jest zupełnie inaczej, że ten materiał jest bardzo dobry! Dziś, kiedy słucham go już po miksie i masteringu, myślę, że każdy z nas zagrał tam takie dźwięki i frazy, których nigdy w życiu byśmy nie wymyślili. To się stało ad hoc i w tym tkwi magia i siła tej muzyki.”

Magiczne było też miejsce nagrań, czyli Monochrom Studio. „Ignacy Gruszecki potrafi stworzyć naprawdę dobrą atmosferę. Jest bardzo skrupulatny, ale też nienarzucający się, reagował na nasze potrzeby, zarówno te muzyczno-techniczne, jak też prośby o kubek herbaty. Był stuprocentowo skupiony na nas, co powodowało, że w poczuciu bezpieczeństwa mogliśmy skoncentrować się na muzyce.”

W Patrycjuszu Gruszeckim drzemie potrzeba zarówno pisania utworów, jak i pięknych melodii. Na „Faces” osiem kompozycji jest autorstwa lidera, jedna zaś należy do Zbigniewa Lewandowskiego. „Na jednej z prób Zbyszek bardzo nieśmiało wyciągnął nuty. Od razu wiedziałem, że ten utwór znajdzie się na płycie. Jest świetnie napisanym bluesem i idealnie pasuje do materiału, który stworzyłem. To kolejny dowód na to, że myślimy i czujemy podobnie.”

Niespodzianki
Na płycie pojawiają się dwie niespodzianki. Pierwszą jest piosenka – ballada umieszczona wśród dynamicznych utworów instrumentalnych. „Kiedy byłem nastolatkiem, słuchałem i oglądałem koncerty muzyki gospel. Zawsze fascynowało mnie, że po mocnym początku, żywiołowych utworach, następowało wyciszenie i pojawiała się ballada, a później znów wszystko kipiało radością. I to we mnie zostało. Dlatego napisałem balladę, o której wykonanie poprosiłem Janusza Szroma. On się zgodził i zaproponował, by napisanie tekstu powierzyć Adamowi Kawie, który niegdyś pisał dla Zauchy. Z tej współpracy wyszło coś, z czego jestem bardzo zadowolony.”

Drugą niespodzianką jest zakończenie, a właściwie to, co następuje po ostatnim utworze. Trębacz zainspirował się specjalnym, trzypłytowym wydaniem albumu „Kind Of Blue” Milesa Davisa, na którym usłyszał tzw. hidden tracks, czyli dźwięki z procesu nagraniowego, rozmowy Milesa i Coltrane’a przerywane muzyką. Sam też zostawił taki prezent słuchaczom. „Fragmenty naszych rozmów wraz z muzyką mają na celu zniwelować dystans i zbliżyć nas, twórców, do słuchaczy.”

Okładka
Na zakończenie trzeba wspomnieć o okładce, której powstanie wiąże się z wyjątkową historią. Dzięki jednemu z przyjaciół do Patrycjusza trafił obraz autorstwa ukraińskiej malarki Tatiany Titarenko, która namalowała trębacza podczas gry.

„Byłem zachwycony jej kunsztem i od razu zaproponowałem stworzenie kolejnego dzieła, które miało znaleźć się na okładce. Miałem w głowie wizję, którą Tatiana zgodziła się namalować. Pracę rozpoczęła przed wybuchem wojny w Ukrainie, a później była tak zdruzgotana, że długo kończyła obraz. Kiedy powstał, zachwycony wysłałem go do wydawcy, by zajął się okładką. Z gotowymi płytami pojechałem do niej i wtedy Tatiana wybuchła płaczem. Dopiero mając w ręku album uświadomiła sobie, że namalowała obraz w narodowych barwach Ukrainy. Nawet teraz, kiedy o tym opowiadam, czuję wzruszenie.”

Mery Zimny



JUNIOR JAZZ FESTIWAL WADOWICE 2022

Vol. 1

Moment’s
Notice
Emily
Red Top
Days of Wine and Roses
Squirrel & Butterfly
Kanczendzonga

Muzycy: Jan Kusz, saksofon tenorowy (1, 2); Kajetan Wolas, śpiew (3); Tomasz Kusz, trąbka (4); Funky Bomba Trio Collective Project (5, 6);

Sekcja akompaniująca (1-4): Bogusław Kaczmar, fortepian; Michał Kapczuk, kontrabas; Michał Dziewiński, perkusja




Z FILIP EM DUBOWSKIM, laureatem Grand Prix Junior Jazz Festival 2021

rozmawia Ewa Paderewska


Filip Dubowski ma 18 lat i pochodzi z Głogowa. Od 15 roku życia mieszka w Katowicach. Gry na fortepianie uczy się ponad 10 lat. Naukę jazzu rozpoczął około pięciu lat temu. Od wczesnego dzieciństwa uwielbiał słuchać muzyki jazzowej, szczególnie płyt Milesa Davisa. Uważał, że ta muzyka jest wyjątkowa.

Do nauki jazzu zachęcił Filipa jego pedagog (Adam Kosewski) z chrześcijańskiej szkoły muzycznej CSM. Jak wspomina Filip, „to w tej szkole oraz dzięki temu pedagogowi moje życie zmieniło się w najlepszym możliwym kierunku”. W CSM Filip zaczął się także interesować kompozycją, aranżacją oraz muzyką gospel. Następnie, za rekomendacją swojego pedagoga, Filip rozpoczął dalszą naukę w PSM im. M. Karłowicza w Katowicach na kierunku instrumentalistyka jazzowa, w klasie fortepianu, wielokrotnie nagradzanego pianisty i kompozytora, Adama Jarzmika.

Filip Dubowski jest laureatem Grand Prix Junior Jazz Festival 2021. Nagrodą główną w konkursie jest wyjazd na letnie stypendium do Berklee College of Music w Bostonie. Pomysłodawcą nagrody jest mec. Tomasz Hatylak, Partner w Kancelarii PATH Law.


EWA PADEREWSKA: – Filipie, opowiedz w kilku słowach, jak wygląda Summer Program w Berklee College of Music, w którym brałeś udział. Przybliż ten program kolegom i koleżankom, którzy w kolejnych latach zostaną laureatami Grand Prix JJF.

FILIP DUBOWSKI: – Berklee College of Music jest jedną z najpopularniejszych muzycznych uczelni w Stanach Zjednoczonych m.in. właśnie dzięki letnim programom. Przez całe wakacje do wyboru jest ich kilkanaście. Zdecydowałem się na Aspire: Five-Week Music Performance Intensive. Głównym celem tego programu jest wyposażenie młodych muzyków w praktyczną wiedzę i doświadczenia dotyczące budowania kariery muzycznej. Program trwa pięć tygodni i przepełniony jest różnymi lekcjami, warsztatami i koncertami. Codziennie miałem po kilka godzin zajęć grupowych oraz indywidualnych poświęconych stylowi, który wybrałem. Oczywiście mój wybór padł na Jazz, a jako dodatkowy kierunek wybrałem sobie Funk & Fusion. Do wyboru były również Rock i Pop.

Wszystkie zajęcia, w których uczestniczyłem, były bardzo praktyczne i nastawione na przygotowanie artysty do przyszłej pracy w muzycznym świecie. Zarówno lekcje indywidualne, warsztaty improwizacji, czytanie a vista, czy teoria muzyki skupiały się tylko na tych aspektach, które przydadzą się nam w kolejnych latach w rozwijaniu naszych muzycznych karier i przede wszystkim podczas występów. Bardzo dużo dały mi zajęcia, w trakcie których uczyłem się grania zespołowego. Grałem w czterech różnych zespołach, z których każdy był w innym składzie. Moim ulubionym był big band. Nauka pod okiem Gregory’ego Hopkinsa w prawie 30-osobowym składzie była dla mnie czymś niezwykłym.

Dzięki temu, że dostałem się do klasy Piano Master Class (najwyższa klasa fortepianu jazzowego w Berklee), mogłem także uczestniczyć w zajęciach tria jazzowego. Moimi partnerami w trio byli studenci z Berklee. Dwa pozostałe zespoły, to były typowe instrumentalno-wokalne comba.

Uczestniczyłem także w warsztatach, które pomagają artystom jeszcze lepiej przygotować się do występów na scenie (warsztaty „robienia dobrego wrażenia”). W ramach programu miałem także wykłady z biznesu muzycznego.

– Każdy z uczniów Berklee College of Music ma inną historię, inny cel, ale wszystkich łączy pasja do muzyki. Co Tobie dał Summer Program w Berklee poza narzędziami, wiedzą, umiejętnościami, może przyjaźnie, czy przyszłościowe wspólne projekty muzyczne?

– Nie wiem, czy dałbym radę powiedzieć o wszystkich rzeczach, które wyniosłem z tego programu. Jest ich po prostu mnóstwo. To, co na pewno zapamiętam, to uczucie, że „tam jestem”. W Stanach Zjednoczonych, w wielkim mieście, na tej niezwykłej uczelni, w typowym „amerykańskim” akademiku oraz malutkich ćwiczeniówkach, z których nie chciało się wychodzić. Słyszałem o tym, że amerykańskie myślenie jest zupełnie inne, bardziej praktyczne. Muszę przyznać, że jest to całkowita prawda. Dla mnie główną i najważniejszą rzeczą, którą dało mi Berklee, jest zmiana sposobu myślenia i podejścia do jazzu. Nie potrafię tego opisać. Nauczyłem się swobody w graniu, szukaniu własnego stylu oraz czerpaniu jak największej radości z wydobywania dźwięków z fortepianu.

Przywiozłem ze Stanów ogrom materiałów na fortepian jazzowy, a także tych z teorii muzyki, lekcji improwizacji oraz standardów, które tam grałem. Odkryłem nowe przydatne skale i patenty w improwizacji, nauczyłem się grać w różnych zespołach. To wszystko były bardzo wartościowe zajęcia, jednak najwięcej nauki było poza lekcjami. Wszyscy uczniowie, tak naprawdę z całego świata, mówili jednym, pięknym, muzycznym językiem, dzięki czemu codziennie były jakieś jamy w akademikach i wspólne próby przed koncertami.

Berklee nauczyło mnie praktycznego muzykowania z ludźmi i używania całej teorii, której dotychczas się nauczyłem, w realnym graniu jazzu. Na nowo zakochałem się w jazzie za jego wyjątkową spontaniczność, kreatywność oraz zabawę. Poznałem wielu fantastycznych ludzi z całego świata i mam nadzieję, że z tych znajomości pewnego dnia powstaną niepowtarzalne, jazzowe projekty.

– Jakie było Twoje najbardziej pozytywne, muzyczne doświadczenie w Berklee?

– Na pewno nauka gry w big bandzie. Od zawsze kochałem słuchać muzyki z lat 30. czy 40., kiedy panowała Era Swingu. Prof. Gregory Hopkins (znany trębacz, kompozytor i aranżer m.in. u Franka Sinatry, Dizzy Gillespie’ego czy Buddy’ego Richa), który prowadził ten warsztat, jest najstarszym i jednym z najbardziej doświadczonych nauczycieli w Berklee. Nauczyłem się przy nim całej charakterystyki grania w big bandzie, różnych stylów i kompozycji.

Profesor Hopkins był bardzo wymagający, a przy tym z wyjątkowym poczuciem humoru. Jestem ogromnie wdzięczny za to, że mogłem go poznać. Na koniec programu mieliśmy przyjemność zagrać na
wielkiej scenie Berklee, a jeden z tych utworów jest na moim kanale Youtube Moten Swing – Filip Dubowski, Berklee Summer 2022:
https://youtu.be/5x4zuSwHcnU.

– Quincy Jones, Diana Krall, Keith Jarrett, John Scofield, John Mayer, Bogdan Hołownia czy Chaka Khan – to tylko niektórzy wybitni muzycy wywodzący się z Berklee College of Music. Czy masz wśród absolwentów tej uczelni muzyka, który Cię inspiruje?

– Uwielbiam Keitha Jarretta za jego twórczość i niepowtarzalny styl. Świadomość tego, że uczyłem się w szkole, w której on też się uczył, jest czymś niesamowitym i bardzo motywującym.



– Jaką widzisz różnicę pomiędzy zajęciami w Berklee, w których brałeś udział, a tymi w Polsce? Czy jest coś, co chciałbyś tutaj przenieść, a może na odwrót? Co Twoim zdaniem sprawia, że muzycy po Berklee osiągają taki sukces w branży muzycznej?

– Niestety różnic jest naprawdę sporo. Amerykański system nauki od dawna był dla mnie marzeniem przez to, w jak indywidualny sposób traktuje się tam uczniów. Na zajęciach czułem, że nauczyciel jest dla mnie, żeby mi pomóc, i mimo sporych grup, profesor starał się traktować każdego ucznia indywidualnie. Główną różnicą w nauczaniu jest świadomość, że po każdej lekcji wiesz, jak przydatna jest cała wiedza, której się uczysz. Wszystkie programy nauczania są bezbłędne i sposób nauki jest bardzo trafny. Jako Polak bardzo czułem, że jest to inna kultura. Wszyscy są dla siebie naprawdę mili, cały czas u każdego jest uśmiech na twarzy i nikt na siłę nie szuka problemów.

– Czy w trakcie lub po zakończeniu Programu odkryłeś w sobie, w swojej muzyce nowe obszary i zainteresowania?

– Tak, oczywiście. Jak już mówiłem, pokochałem Erę Swingu i granie w big bandzie. Również poznałem praktyczne sposoby na budowanie swojej muzycznej kariery oraz ogrom doświadczeń w koncertowaniu.

– Gdzie widzisz siebie muzycznie za pięć, dziesięć lat?

– Chciałbym być naprawdę szczęśliwy i dumny z postępów, jakich dokonałem i sukcesów, które odniosłem. Chciałbym być już wtedy absolwentem Wydziału Jazzu w Katowicach i skupiać się na własnej karierze muzycznej. Również chciałbym uczyć fortepianu i zapalać młodszych od siebie muzyków do całego świata jazzu.

– Bardzo dziękuję za interesującą i inspirującą rozmowę. Trzymam kciuki za spełnienie się Twoich muzycznych marzeń.

Ewa Paderewska

MEC. TOMASZ HATYLAK

– Panie Mecenasie, występuje Pan w podwójnej roli mecenasa sztuki i opiekuna prawnego Filipa Dubowskiego, laureata Grand Prix Junior Jazz Festival 2021. Kancelaria PATH Law, w której jest Pan Partnerem, po raz kolejny ufundowała nagrodę główną, jaką jest zagraniczne stypendium muzyczne. Skąd pomysł na nagrodę i zaangażowanie się w promowanie młodych utalentowanych muzyków jazzowych?

– Nasza kancelaria wspiera młode talenty muzyczne od lat. To jest nasz pomysł na zaangażowanie w rozwój polskiej kultury i aktywności społecznej. Naszymi stypendystami są młodzi muzycy jazzowi, dla których perspektywa otwarcia drzwi i umożliwienia zetknięcia się z inną kulturą, systemem edukacyjnym, może być dużą szansą na przyśpieszony rozwój i okazją do zdobycia innej perspektywy. Stąd nasz pomysł na stypendia w amerykańskich instytucjach jazzowych.

Ewa Paderewska


  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm