Wytwórnia: EMI 11949961
Light in the Darkness;
Time;
Eddie;
Cave;
Mountains;
Ajde Jano;
River of Shadows (intro);
River of Shadows;
Love (Lullaby for Kamila);
Usual Happiness;
Dream;
The Night in the Garden of Eden
Muzycy:
Tomasz Kukurba, altówka, altówka elektryczna, śpiew, gwizd, marimba, darabuka;
Jerzy Bawół, akordeon;
Tomasz Lato, kontrabas;
gościnnie: Krzysztof Herdzin, fortepian, wood block, dzwonki;
Anna Maria Jopek, śpiew;
Sławek Berny, instr. perkusyjne;
Sinfonietta Cracovia
Nowa płyta Kroke – naszej formacji z pogranicza muzyki etno i klezmerki – brzmi bardzo atrakcyjnie. O ile ich codzienność to frenetycznie przyjmowane kameralne koncerty, o tyle tutaj ich muzyka staje się kanwą do tworzenia pięknych faktur z brzmieniem orkiestry kameralnej, perkusjonaliów, stylowym dopełnieniem głosu (świetne wejścia Anny Marii Jopek i chyba jeszcze lepsze Tomasza Kukurby). Bywa, że pojawia się też fortepian Krzysztofa Herdzina, choć osobiście uważam, że był to zabieg zbędny. Zdecydowanie lepiej wypada to, co uczynił jako aranżer i kompozytor (niektóre z orkiestrowych wstępów to jego dzieła).
Wszyscy muzycy z niejednego pieca chleb jedli. Piękne są zwłaszcza niuanse, które dostrzegamy przy kolejnym przesłuchaniu, jak choćby oddalone do roli tła wokalne riffy w River of Shadows czy solo Kukurby na elektrycznej altówce. Równie stylowe i autentyczne są wygrywane na akordeonie harmonie, jak i solowe popisy Jerzego Bawoła. Dla mnie wszystko to reprezentuje poziom takich produkcji, jak choćby „In Moscow” (2000 r.) formacji Oregon z symfonikami pod „patronatem” Steve’a Rodby’ego.
Urzeka tajemniczość Dream gdzie, parafrazując Witacego, „wistość rzeczy świata tego styka się z nierzeczywistością”, a wszystko odrobinę w duchu Gila Goldsteina. Samoistną perełką jest też XIX-wieczny żydowski klasyk rodem z Serbii (albo Macedonii) Ajde Jano, muzykom Kroke świetnie znany m.in. dzięki wspólnej interpretacji z Nigelem Kennedym.
Tym, co skupia naszą uwagę na „Feelharmony”, jest spójny klimat (no może z wyjątkiem Usual Happiness). Jesteśmy uwodzeni przez zespół, wyjęci z codzienności i przeniesieni gdzieś na krakowski Kazimierz czy do przedwojennego Wilna. Gdzieś, gdzie muzyka mieszała się tak, jak mieszały się wyznania i etniczne korzenie mieszkańców.
Kroke to zespół – czy chce, czy nie – wpisany w świadomości melomanów w główny nurt dzisiejszej polskiej klezmerki, w klimat festiwalu na krakowskiej ulicy Szerokiej. Melancholijny, ale i taneczny. Jednak owe muzyczne judaika nie są tutaj wysunięte na plan pierwszy, zdają się być punktem wyjścia do nostalgicznych dźwiękowych wędrówek, a klezmerskie korzenie tego grania zostały zaprasowane jak niechciane kanty na spodniach.
Autor: Piotr Iwicki