Wytwórnia: Blue Note Records 602435952864 (dystrybucja Universal)

Now’s the Time
Moanin’
Blues March
The Theme
Dat Dere
’Round About Midnight
Now’s the Time (Version 2)
A Night in Tunisia
The Theme (Version 2)

Muzycy: Art Blakey, perkusja; Bobby Timmons, fortepian; Wayne Shorter, saksofon tenorowy; Lee Morgan, trąbka; Jymie Merritt, kontrabas

Recenzja opublikowana w Jazz Forum 1-2/2022


First Flight To Tokyo: The Lost 1961 Recordings

Art Blakey And The Jazz Messengers

Kryzys w fonografii? Bez żartów. Zarezerwować termin w dobrym – a więc nietanim – studiu można już chyba tylko po znajomości. Premier, jakie ukazują się co piątek, nikt już nie liczy, tłocznie (płyt winylowych i kompaktowych) zawalone zleceniami, serwisy streamingowe nie nadążają z uploadowaniem muzyki w coraz to wyższej rozdzielczości…

I może właśnie dlatego, że nowej muzyki jest tak dużo, świat zwariował też na punkcie muzyki starej? To już jest osobny rynek, dopieszczony pod każdym względem – repertuarowym i edytorskim – gdzie luksusowe wznowienia klasyki idą w parze z publikacjami zaginionych sesji, studyjnych i koncertowych. „Pierwszy lot do Tokio” Jazz Messengersów w składzie jednym z najmocniejszych w długich dziejach zespołu, to właśnie jeden z takich tytułów. Bezbłędnie trafia w nostalgiczne usposobienie kogoś, kto uważa, że dobrze to już było, a jednocześnie przynosi mnóstwo radości (i wiedzy) komuś, kto z entuzjazmem nowicjusza dopiero zgłębia temat złotej ery Blue Note Records oraz historii jazzu w sensie ogólniejszym.

To blisko dwugodzinny zapis koncertu w wypełnionej po brzegi (sądząc z mocy oklasków) Hibiya Public Hall w styczniu 1961 r., a więc sprzed równo sześciu dekad. Art Blakey miał wtedy 42 lata, co czyniło go weteranem branży, choć miał przed sobą jeszcze długie życie. Do stolicy Japonii zabrał ze sobą 35-letniego kontrabasistę Jymie’ego Merritta (zmarł w matuzalemowym wieku w roku 2020), 28-letniego saksofonistę Wayne’a Shortera (do dziś pozostaje aktywny), 25-letniego pianistę Bobby’ego Timmonsa (umrze na marskość wątroby w 1964 r.) i 23-letniego trębacza Lee Morgana (w 1972 r. zastrzeli go własna żona).

Podaję te metryczki, żeby podkreślić, jak niesamowity to był zespół ze względu na skalę talentów (wszak dwie spośród jego największych, a zarejestrowanych na tej płycie, kompozycji-sygnatur Moanin’ i Dat Dere wyszły spod ręki wiecznie pijanego/naćpanego Timmonsa, jakim cudem w ogóle wjechał do Japonii?), jak i różnice pokoleń i charakterów. Blakey nie był święty, ale zawsze zachowywał żołnierską dyscyplinę. Skryty Shorter najgorsze przeboje z używkami miał dopiero przed sobą. Morgan i na trzeźwo był jak duże dziecko. O jakichkolwiek wybrykach Merritta nikt nic nie słyszał, więc należy założyć, że to właśnie on był tym, który ten genialny cyrk na kółkach trzymał w kupie.

Nie znajduję słabych punktów tego wydawnictwa, choć to wszystko zalety z kategorii „znacie, więc posłuchajcie”. W repertuarze są same hity – najkrótszy Night in Tunisia Gillespie’ego trwa ponad 11 minut! Muzyka to esencja hard bopu, jest cudownie komunikatywna i wypełniona wspaniałym solówkami (pierwszą, od której zaczyna się cały koncert, gra sam Blakey). Jakość nagrania (mono!) potwierdza obiegową tezę, że w owych czasach jazzowe koncerty dobrze nagrywali w zasadzie tylko Japończycy – w swojej ojczyźnie czarnoskórzy muzycy nie mogli, przeważnie, liczyć ani na zaproszenia do najlepiej brzmiących sal, ani na obsługę techniczną na najwyższym poziomie, ani, tym bardziej, na takie honory, z jakimi witani byli The Jazz Messengers, którzy za tę hojność i serdeczność odpłacili z nawiązką.



Autor: Ada Domagała

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm