Wytwórnia: Concord HRM 31857-00

Good Evening New York City

Paul McCartney

  • Ocena - 4

CD 1 – Drive My Car; Jet; Only Mama Knows; Flaming Pie; Got to Get You Into My Life; Let Me Roll It; Highway; The Long and Winding Road; My Love; Blackbird; Here Today; Dance Tonight; Calico Skies; Mrs. Vandebilt; Eleanor Rigby; Sing the Changes; Band on the Run
CD 2 – Back in the USSR; I’m Down; Something; I’ve Got a Feeling; Paperback Writer; A Day in the Life/Give Peace a Chance; Let It Be; Live and Let Die; Hey Jude; Day Tripper; Lady Madonna; I Saw Her Standing There; Yesterday; Helter Skelter; Get Back; Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band/The End
DVD –  Intro; Drive My Car; Jet; Only Mama Knows; Flaming Pie; Got to Get You Into My Life; Let Me Roll It; Highway; The Long and Winding Road; My Love; Blackbird; Here Today; Dance Tonight; Calico Skies; Mrs Vandebilt; Eleanor Rigby; Sing the Changes; Band on the Run; Back in the USSR; I’m Down; Something; I’ve Got a Feeling; Paperback Writer; A Day in the Life/Give Peace a Chance; Let It Be; Live and Let Die; Hey Jude; Day Tripper; Lady Madonna; I Saw Her Standing There; Yesterday; Helter Skelter; Get Back; Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band/The End
Bonus DVD – „Live On The Late Show With David Letterman”: Get Back; Sing the Changes; Coming Up; Band on the Run; Let Me Roll It; Helter Skelter; Back in the USSR; Good Evening People (Audience Documentary Film); I’m Down (Full Performance)
Muzycy: Paul McCartney, śpiew, gitara basowa; Paul „Wix” Wickens, instr. klawiszowe; Rusty Anderson, gitara prowadząca, śpiew; Brian Ray, gitara, gitara basowa, śpiew; Abe Laboriel Jr., perkusja; Billy Joel, fortepian, śpiew (CD 2, 12)

Robi to wrażenie. Dwie płyty audio, plus dwa dyski DVD – i zapewniam, że nie jest to bynajmniej nadmiar; nasz bohater solidnie na to zapracował. Materiał jest zapisem koncertu Paula McCartneya na stadionie Citi Fields w Nowym Jorku. Wśród 33 utworów z tego gigantycznego koncertu, znajdują się w większości te, które dla każdego z nas coś znaczą, choćby tylko jako znaki orientacyjne w trakcie zbierania bagażu życiowych doświadczeń. Choć McCartney nigdy nie uwolni się od etykietki Beatlesa, to przecież jednocześnie wszyscy mamy świadomość, jak wielka była (i jest), jego rola jako autora nieprzemijających hitów. Przez dziesiątki lat był ikoną popu i mu to wcale nie mija. To może trochę przeszkadza ocenić bezstronnie jego poważny dorobek kompozytorski, zakładając, że pop traktujemy z pewnym lekceważeniem. Często przecież te „ikony” są zaledwie „produktami”, pracowicie ulepionymi w studiu, gdzie najważniejszy jest komputer.

Paul McCartney jak reszta czwórki z Liverpoolu, zaczynał w czasach tak dawnych, że obecnie trudno uwierzyć, jak niewiele było w UK amerykańskiej muzyki rockowej, czy bluesowej. Młodzież z trudem i różnymi sposobami zdobywała amerykańskie płyty, często musiała zadowolić się rodzimym skifflem, gwiazdą tego gatunku był Tommy
Steele, do rocka było już blisko.

Do tego czasu McCartney był już obeznany z muzyką swingową i wodewilową. Można wnioskować, że stąd wzięła się jego łatwość tworzenia, rozumienia harmonii i formy rozbudowanej o wiele bardziej, niż można by spodziewać się po artyście przypisanym do muzyki pop. Wraz z Lennonem stworzył repertuar Beatlesów, a gdy opadł kurz po beatlemanii, piosenki przetrwały i stały się evergreenami. Powstały i będą powstawać kolejne wersje – od orkiestr dętych po jazz. To wielka postać muzyki w ogóle, Order Imperium, szlachectwo i stałe miejsce w pamięci świata. W dodatku doskonale odporny na upływ czasu – świetny wygląd, i jak to widać na DVD; wspaniała forma estradowa.

Paul McCartney dał trzy koncerty w lipcu w 2009 r., w rok po otwarciu stadionu Citi Field, zbudowanego na miejscu starego Shea Stadium. Zapisany tu materiał zawiera wiele odniesień do pamiętnego koncertu Beatlesów z roku 1965. Wtedy Stadion Shea był czynny również od zaledwie roku. Szaleństwo beatlesowskie było u szczytu. Na koncert przylecieli helikopterem, na miejsce dostarczono ich opancerzonym pojazdem. Na widowni 55 600 rozwrzeszczanych fanów – i zaczęło się pandemonium. Organizatorzy zapewnili zespołowi trzy wzmacniacze Vox do gitar, i jeden mikrofon do bębnów. Wokale poszły przez stadionowy system, służący do komunikatów na meczach baseballowych. Skonsternowani Beatlesi wykonali kilkanaście piosenek w ekspresowym tempie, kompletnie zagłuszeni wrzaskiem widowni, ale przeżyli.

Tym niemniej była to pierwsza wielka impreza stadionowa, potem wszystkie następne, jak choćby Woodstock ’69, były odpowiednio nagłośnione. W rok później Beatlesi zagrali ponownie na Shea, i była to jedna z ostatnich okazji zobaczenia i posłuchania ich na żywo.

„Good Evening New York” to rejestracja spotkania Paula McCartneya z ponad stutysięczną widownią, dla wielu był to koncert marzeń. Koncert zaczął się setem kilku zdecydowanych, dynamicznych utworów, wprowadzających widownię w stan widocznej satysfakcji. Doskonale po latach brzmiący Drive My Car, następny Jet, dalej Only Mama Knows, Flaming Pie. Następnie doskonale znany i mocny Got to Get You Into My Life, Let Me Roll It i Highway – wszyscy szczęśliwi. Tu następuje zwrot akcji, Paul siada przy fortepianie i śpiewa The Long and Winding Road, nastepnie My Love – piękne, urzekające piosenki w wolnym tempie. Paul z gitarą akustyczną i Here Today, wspomina Johna Lennona. Paul z mandoliną, znowu z akustykiem, gitarą elektryczną, z ukulele podarowanym mu przez George’a Harrisona. Kilka pięknych piosenek spoza repertuaru Beatlesów, i nagle słyszymy elektryzujący Eleanor Rigby – cała widownia śpiewa. Powrót do mocniejszych utworów Sing the Changes, Band on the Run, McCartney i jego słynna gitara basowa „skrzypcówka”.

Dalszy ciąg koncertu to nieustający wysyp wspaniałych megaprzebojów McCartneya: Back in the USSR, I’m Down z wklejkami filmowymi i dźwiękowymi z 1965 roku, nastrojowy Something Harrisona, dalej Paperback Writer, Give Peace a Chance – chóralny śpiew i pacyfa na wielkich ekranach. Kompozycja do Bonda Live and Let Die – majstersztyk. Yesterday, Kto nie zna? Get Back, Hey Jude, Let It Be – przyznaję, że osobiście też się naśpiewałem jak nigdy, klepiąc do wtóru na klawiaturze.

Dobór piosenek na ten długi koncert doskonały, robimy nawroty w przód i do tyłu, wspominając i porównując. Jest to jakby wielka paczka z prezentami, unikalny zestaw, jednocześnie tak uniwersalny. Bez wyjątku są to kompozycje łatwo przyswajalne, komunikatywne tak bardzo, że umyka ich wielka niejednokrotnie złożoność. Recepta na nieprzemijalność?

I tak to leciało, koncert nakręcał się, w finale dymy, ognie i confetti. Plan przedbitewny zrealizowany na 100%. W tych wykonaniach na żywo McCartney i jego band trzymali się oryginalnych aranżacji, pokazując, że przetrwały one próbę czasu. Było dobre wtedy, jest dobre i dziś. Mają rację. Dla porządku: na dysku DVD nr 4, rejestracja ekstrawaganckiego mini koncertu ulicznego w sercu nowojorskiego showbiznesu.

Paul McCartney „męczy” nas już spory kawałek czasu, ale… I don’t mind, Paul, I don’t mind at all!

Autor: Tomasz Jaśkiewicz

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm