Wytwórnia: Arista 88 69 777 2 072

Guitar Heaven: The Greatest Guitar Classics Of All Time

Santana

  • Ocena - 4

Whole Lotta Love (featuring Chris Cornell); Can’t You Hear Me Knocking (featuring Scott Weiland); Sunshine Of Your Love (featuring Rob Thomas)
While My Guitar Gently Weeps (featuring India.Arie & Yo-Yo Ma); Dance the Night Away (featuring Pat Monahan); Back in Black (featuring Nas); Riders On the Storm (featuring Chester Bennington); Smoke on the Water (featuring Jacoby Shaddix); Photograph (featuring Chris Daughtry); Bang a Gong (featuring Gavin Rossdale); Little Wing (featuring Joe Cocker); I Ain’t Superstitious (featuring Jonny Lang)

Gdy słucham takich płyt jak nowe Briana Wilsona, Jimmy’ego Page’a, Erica Claptona, czy ta oto Carlosa Santany, to od razu nasuwa mi się ciąg skojarzeń, a silny strumień podświadomości przywołuje znajome mi obrazy.
 
To na pewno jest płyta bardzo komercyjna, bo wielu melomanów z mojego pokolenia, i trochę młodszego, sięgnie po utwory, które były kamieniami milowymi, i to dosyć ciężkimi wówczas, przy poznawaniu muzyki, śledzeniu jej rozwoju. A do tego jesteśmy ciekawi, co stworzył z nich taki gitarzysta jak Santana. To tak, jakby jakiś współczesny polski malarz, bardzo znany, pełen twórczych pomysłów na nowo malował „Stańczyka” albo „Bitwę pod Grunwaldem” Matejki.

Sięgam po tę płytę, bo mam swoje ulubione utwory z historii rocka, i ciekawi mnie, jakie są wybory innych ludzi, znajomych, lub nieznajomych. Santanę poznałem na festiwalu Woodstock ’94, uścisnął mi rękę, więc zaliczam go do grona moich znajomych. Ciekaw jestem, czy z wzajemnością. Łączy nas także to, że zgadzamy się co do wyboru kilku utworów, obaj byśmy je wybrali, gdybym ja na przykład nagrywał taka płytę. Ja bym jeszcze dodał Jednego serca Niemena – szkoda, że Santana tego nie zna.

Obserwuję, że gitarzysta zamiast wraz z wiekiem łagodnieć, trochę stwardniał – ja złagodniałem. Jego gitara mniej śpiewa, łka, śmieje się, a więcej drażni, zaczepia, atakuje. Wynika to zapewne z doboru utworów, no bo trudno łkać przy Whole Lotta Love, albo Back in Black. Ale czasami jednak załka, i to pięknie, w While My Guitar Gently Weeps. Już się nie będę upierał więcej przy łkaniu.

Teraz napiszę, co mi się najbardziej podoba. Okładka nie za bardzo, znam twarz Santany, więc na okładce bym chciał zobaczyć coś innego. Ale nie mam pomysłu. Jeśli chodzi o muzykę to krótko – Whole Lotta Love wolę w wykonaniu Led Zeppelin, tutaj aranżacja jest zbyt gęsta, za mało przejrzysta, ta ściana dźwięku mi nie odpowiada. Fantastyczne jest Sunshine of Your Love. Choć zawsze lubiłem Cream, tu bym dał remis. While My Guitar... zdecydowanie Santana górką, słuchałem ze trzy razy, zaraz się wybieram do miasta i w samochodzie posłucham po raz czwarty. Back in Black wolałem Angusa Younga i równo wybijany rytm AC/DC. Riders on the Storm znów wygrywa Santana – proszę mi wybaczyć te sportowe pokrzykiwania, ale taką wybrałem konwencję i nic już nie będę zmieniał. Samba górą, jak mówili Brazylijczycy: „trabajo no, samba si”. Widzę, że w tym numerze gra na organach Ray Manzarek – warto było przeżyć tyle lat, żeby zagrać w takim stylu, co Ray. I kolejny temacik Smoke on the Water, inny, choć bliski oryginałowi, wszystko w tej wersji jest jak być powinno, a nawet lepiej i więcej, jest inwencja Santany i siła Purpli. Cocker chyba już powoli traci chrypkę, tak przynajmniej sądzę po jego interpretacji Hendriksa. Ale daj Boże, żeby wszyscy tak tracili swoje głosisko.

Wydanie deluxe zawiera dodatkowo płytkę DVD pt. „The Making Of Guitar Heaven” z ujęciami sesji nagraniowej, a także wywiadami z Santaną, producentem Clive’em Davisem i występującymi gościnnie wokalistami.

Autor: Marek Gaszyński

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm