Hearts Wide Open

Gilad Hekselman

Izraelski gitarzysta Gilad Hekselman od pewnego czasu przebywa w Nowym Jorku. O skali jego talentu niech świadczy plejada muzyków, z którymi współpracował, jak m.in. Chris Potter, John Scofield, Aaron Parks, Sam Yahel, czy Jeff „Tain” Watts.

Zresztą wystarczy popatrzeć na line-up płyty „Hearts Wide Open” – znakomity, obdarzony ciepłym tonem, saksofonista Mark Turner i wspaniale swingująca, nieustannie czujna sekcja rytmiczna Joe Martin-Marcus Gilmore to goście z najwyższej nowojorskiej półki.

Już pierwsze minuty odsłuchu nie pozostawiają wątpliwości, że mamy do czynienia z gitarzystą wielkiego formatu. Krytyka amerykańska porównuje go do Pata Metheny’ego i Kurta Rosenwinkela. Mnie bardziej przypomina Johna Abercrombie’ego. Jego partie solowe – zawsze logiczne, nieprzegadane, utrzymane w duchu kolejnych utworów, grane są krystalicznie czystym dźwiękiem. Nawet wtedy, gdy używa przesteru brzmi niesłychanie selektywnie.

Drugim bohaterem tej płyty jest wspomniany Mark Turner – jego ciepły, aksamitny ton i emocjonalne frazy potrafią rozgrzać nawet w najchłodniejszy, zimowy dzień. Warto przysłuchać się, jak prowadzi długą, falującą linię na tle delikatnych akordów gitary w kompozycji tytułowej – to absolutne mistrzostwo świata!

Dzięki sekcji rytmicznej muzyka cały czas pulsuje, jest rozedrgana i balansuje na najwyższych poziomach napięcia – nawet w balladach.

W tematach tej płyty pobrzmiewają echa folku – choć może niekoniecznie żydowskiego. Mamy tu i echa americany (Hazelnut Eyes, Understanding), i klimaty jakby z twórczości Nino Roty (One More Song), nie brakuje bluesa, a przede wszystkim – fantastycznego, rasowego jazzu.

Autor: Marek Romański