Wytwórnia: Half Note 4540

I’m BeBoppin’ Too

Dizzy Gillespie All-Star Big Band

  • Ocena - 5

I’m Beboppin’ Too; Cool Breeze; ’Round Midnight; Manteca; Birks’ Works; If You Could See Me Now; Dizzy’s Blues; Una Mas; I Can’t Get Started; One Bass Hit; Tin Tin Deo; Lover Come Back to Me
Muzycy: Slide Hampton – dyrektor muzyczny; James Moody, saksofon tenorowy, flet, śpiew; Antonio Hart, Mark Gross, saksofon altowy, flet; Jimmy Heath, saksofon tenorowy; Gary Smulyan, saksofon barytonowy; Frank Greene, Greg Gisberg, Claudio Roditi, trąbka; Ray Hargrove, trąbka, śpiew; Jason Jackson, Steve Davis, Michael Dease, puzon; Douglas Purviance, puzon basowy; Cyrus Chestnut, fortepian; John Lee, kontrabas; Lewis Nash, perkusja; Roberta Gambarini, śpiew

Co tu ukrywać, współczesna fonografia pod względem jazzowych płyt wielko-orkiestrowych, skromnie mówiąc, nie rozpieszcza nas. Tym bardziej cieszy krążek – hołd dla mistrza – Dizzy Gillespie’ego, wykonany i zarejestrowany zarówno przez jego kolegów z legendarnego big bandu (łącznie pięciu muzyków), jak i młodszych o dwa pokolenia instrumentalistów, świetnie czujących to, co onegdaj mistrz miał na myśli tworząc swój big band. Zamieszczony tu repertuar to w zasadzie swoista lista przebojów Gillespie’ego-bandleadera z Mantecą, Birks’ Works, czy Cool Breeze (tu zjawiskowa Roberta Gambarini) na czele.

Album otwiera stylowo wyśpiewana przez Hargrove’a kompozycja tytułowa, która zrazu ustawia nasz tok myślenia, czy raczej klimat smakowania kolejnych jedenastu tematów. Za klasyczne brzmienie, przywrócenie ducha czasów, gdy mistrz Dizzy stawał przed swoją orkiestrą, odpowiedzialność wzięli na siebie ci, którzy z nim muzykowali, co odnajduje echo w ciekawych (choć niestety bardzo krótkich) metryczkach poszczególnych tematów. Mimo, że big band Gillespie’ego istniał z przerwami ponad 40 lat, to zdumiewające jest to, jak łatwo zapominają o tym fakcie biografowie mistrza. Dziwi to tym bardziej, że lider wielokrotnie przyznawał się, że uwielbia, wręcz kocha swoją orkiestrę! I chyba ten fakt wzięli sobie do serca artyści, bowiem mimo że chwilami słychać małe „zarysowania” w wykonaniach, to z grania tego płynie energia, prawdziwy jazzowy czad. Ale nie tylko. Posłuchajcie ’Round Midnight ze zjawiskowym wstępem, demoniczną introdukcją po której Gambarini leje zmysłowe frazy – miód na nasze serca, jak onegdaj żeglarze lali oliwę na wzburzone morze. Choćby dla tych niespełna ośmiu minut, trzeba mieć ten dysk!

„I’m BeBoppin’ Too” to bardzo zwarta płyta, nawet w latynoskich frazach silnie osadzona w swingu kosztem połamanych rytmów. Nowe aranżacje nadają starym jazzowym hitom nowe oblicze, ale jest to bardziej odświeżenie politury na klasycznym meblu niż swingująca rewolta.

Autor: Piotr Iwicki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm