Wytwórnia: Island Records 02547 06268 (dystrybucja Universal)

Interlude;
Don’t You Know;
Seers Tower;
Walkin’;
Good Morning Heartache;
Sack O’Woe;
Don’t Let Me Be Misunderstood;
My One and Only Love;
Lovesick Blues;
Losing You;
Out of the World;
Make Someone Happy

Muzycy: Jamie Cullum, śpiew, fortepian; James Allsopp, saksofon tenorowy, klarnet; Fulvio Sigurta, trąbka; Ross Stanley, fortepian, Riaan Vosloo, bas; Tim Giles, perkusja; i inni; gościnnie: Laura Mvula (5), Gregory Porter (7), śpiew

Recenzję opublikowano w numerze 12/2014 Jazz Forum.

Interlude

Jamie Cullum

  • Ocena - 4

Najlepiej sprzedający się jazzowy artysta w historii Wielkiej Brytanii. Muzyczne inspiracje czerpie z wielu źródeł, od Milesa Davisa do Toma Waitsa. Posiada niebywały potencjał, świeżość, niekłamane uwielbienie do muzyki wszelakiej.

W swoim dorosłym muzycznym życiu zasłynął z perfekcyjnej gry na fortepianie, w niecodzienny sposób odnosząc się do tradycji, jazzową nutę często zastępował popową melodią lub punkową energią.

Na najnowszym dziele zatytułowanym „Interlude” Jamie Cullum stwarza wrażenie dojrzałego, doświadczonego muzyka, który wyswobodził się z karykaturalnych form improwizacji, wirtuozerii na pokaz, na rzecz poszanowania tradycji, pogodzenia się z historią i całym dorobkiem światowego jazzu. Prawda to czy fałsz?

Przychylam się do tezy stawiającej na jego wiedzę, rozeznanie w historii i znajomość gatunków, które przecież od lat w swobodny sposób wykorzystywał dla swoich potrzeb. Praca jako autor audycji emitowanej w II programie BBC, mającej najwyższą słuchalność wśród jazzowych rozgłośni w całej Europie, zobowiązuje.

Już sam początek płyty wyostrza apetyty odbiorców. Tytułowy klasyk skomponowany przez Gillespie’ego to pokłon dla czasów minionych. Czy sięga po wirtuozerski Don’t You Know Raya Charlesa, wibrujący Walkin’ Richarda Carpentera, czy też cudnej urody balladę Good Morning Heartache, którą w przeszłości wykonywały takie divy, jak Billie Holiday, Dinah Washington, Ella Fitzgerald, Etta James, bądź Diana Ross, za każdym razem wychodzi obronną ręką, udowadniając swoją przynależność do najlepszych wokalistów jazzowych naszych czasów. Do tego ostatniego nagrania zaprosił Laurę Mvulę, w Polsce jeszcze mało znaną wokalistkę, której obecność potęguje wrażenie muzycznej perełki.

Jamie nagrywał materiał na taśmę analogową, celowo używając brzmienia związanego z małym wnętrzem o charakterystycznej szorstkości, co przy jego pięknym „macie” w głosie przypieczętowało słuszność decyzji.

Wisienką na torcie jest wokalna kooperacja z bijącym rekordy popularności Gregorym Porterem w Don’t Let Me Be Misunderstood. Wsparcie sekcji smyczkowej i perfekcyjna aranżacja wzmocniły siłę rażenia nieśmiertelnego utworu. Od 1964 roku i pierwszego nagrania Niny Simone upłynęło wiele lat, a kompozycja wcale się nie zestarzała. Kto wie, być może zyskała w ten sposób nowe życie?

Każdy z dwunastu utworów na płycie „Interlude” prosi się o kilka zdań, jednak na koniec chciałbym zwrócić uwagę na wyjątkowo piękną wersję My One and Only Love wylansowaną w 1953 przez Franka Sinatrę, a w jazzową oprawę przeniesioną cztery lata później przez Horace’a Silvera.

Autor: Adam Dobrzyński

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm