Wytwórnia: Studio Realizacji Myśli Twórczych
Allegro maestoso; Romanza; Allegro, vivace prestoMuzycy: Andrzej Jagodziński, fortepian; Adam Cegielski, kontrabas; Czesław „Mały” Bartkowski, perkusja
Recenzję opublikowano w numerze 4-5/2014 Jazz Forum
Koncert fortepianowy g-moll Andrzeja Jagodzińskiego miał swą premierę w Filharmonii Narodowej na jesieni ubiegłego roku, był także prezentowany w radiu, dostępna jest płyta, zatem dzieło funkcjonuje już od jakiegoś czasu w przestrzeni medialnej wzbudzając nadal żywe dyskusje. Koncert fortepianowy z określoną tonacją i trybem, w XXI wieku, to wydarzenie niezwykłe, rodzaj manifestu artystycznego deklarowanego z pozycji artysty współczesnego, który składa w ten sposób hołd tradycji XIX wieku. Jagodziński od dawna jest zafascynowany muzyką Fryderyka Chopina, co dokumentuje ponad dwudziestoletnia działalność jego tria. Również w wielu wypowiedziach Andrzej Jagodziński wskazywał, jak wielką inspirację stanowią dla niego utwory Mistrza. „Koncert fortepianowy g-moll” jest więc w pełni świadomym ukłonem wobec wielkiego polskiego romantyka, co wręcz dosadnie podkreślają oznaczenia temp poszczególnych części utworu: Allegro maestoso, Romanza, Allegro, Vivace presto.
Pierwsza cześć „Koncertu” zbudowana została w oparciu o stare wzorce allegra sonatowego. Całość rozpoczyna wstęp ad libitum, potem muzyka toczy się już w parzystym medium tempo, gdzie po ekspozycji obu tematów rozwija się przetworzenie w takcie 6/8 już w oparciu o timing sekcji jazzowej (Cegielski-Bartkowski) z długim solem Andrzeja Jagodzińskiego.
Część drugą, (Romanza) refleksyjnie inicjuje grupa instrumentów dętych drewnianych z niewielkim wsparciem basu i bębnów, potem fortepian wprowadza (także w g-moll) motyw kujawiakowy na 6/8, którego dalszym ciągiem jest kantylenowa myśl prowadzona przez kontrabas. Sporo tu zamyślenia, pojedynczych fraz ad libitum i kolejnych improwizacji fortepianu. Wygasza ten fragment dzieła solo perkusyjne i już niepostrzeżenie jesteśmy w części III.
Finał toczy się początkowo w metrum parzystym z dominującą figurą powtarzanego trzykrotnie dźwięku, co przygotowuje właściwy temat, pokazywany w najróżniejszych kontekstach, jednocześnie parafrazowany i skontrastowany z dynamiczną i barwną instrumentacją. Następuje zmiana metrum na trójdzielne (oberek?) i tu zostaje wprowadzona nowa myśl tematyczna, choć pokrewna motywom pojawiającym się poprzednio. Powraca też motyw początkowy, który jak się okaże klamrą złączy całą tę część. Ostateczną kulminację rozpoczyna błyskotliwa improwizacja w kapitalnym dialogu ze smyczkami i sekcją dęciaków (znów takt parzysty). Ponownie trzykrotna repetycja ze wstępu, wreszcie efektowny finał tutti. Chciałoby się powiedzieć – jak w prawdziwym koncercie romantycznym!
Jagodziński jako pianista używa szerokiej palety środków do rozwijania narracji i budowania napięcia. Jako kompozytor potwierdza swą inwencję melodyczną, m.in. w wyrazistych tematach poszczególnych części. Jednak mimo, iż fortepian jest instrumentem wiodącym, partia orkiestry nie jest tu tylko – jak w wielu podobnych współczesnych próbach – dodatkiem dla solisty, ale wnosi istotną wartość brzmieniową i formotwórczą. Szczególnie mogą podobać się fragmenty z udziałem orkiestrowego drzewa (fl, cl, fgh), również z solistycznym wyeksponowaniem fletu w ważnych momentach kompozycji (początkowe fragmenty części pierwszej i drugiej, być może z nawiązaniem do Fantazji na tematy polskie A-dur op. 13 Chopina?). Segmenty „klasyczny” (orkiestra) i „jazzowy” (trio) wzajemnie się uzupełniając tworzą w sumie zespół nadzwyczaj jednolity. Podkreślam ten fakt, bo częstą w ostatnich latach praktyką bywa w podobnych przedsięwzięciach wyraźne oddzielanie od siebie partii jazzujących (improwizowanych) od „klasycznych” (zapisanych) albo powierzanie orkiestrze wyłącznie roli towarzyszącej czy wręcz „dobarwiającej”, co dotyczy głównie partii smyczków. Tu jest inaczej, choć jako się rzekło fortepian pełni rolę kluczową i wręcz „prowadzi” całą kompozycję. Inwencja improwizującego solisty budzi najwyższe uznanie. Biegłość połączona z precyzją i wyczuleniem na barwę i fakturę całości dają efekt najwyższej próby.
Nawiązania do Chopina? Oczywiście, choćby w I temacie Allegro maestoso, choćby w kujawiaku części II czy mazurku (oberku) części III. Ale też ten związek czy te inspiracje odnajdziemy w romantyzującym frazowaniu, w progresjach, które przypominają np. w części III chopinowską harmonię. Tu warto podkreślić, że Jagodziński umiejętnie balansuje między tonalnością dur-moll (do czego zobowiązuje przyjęta w tytule tonacja g-moll) a tonalnością rozszerzoną, w jakimś sensie postmodernistyczną, historycznie nam bliższą. Unika rozwiązań ryzykownych, ekstremalnych, dzięki czemu „Koncert” zyskuje na komunikatywności.
Co do partii orkiestry zaryzykuję twierdzenie, że jest z oczywistych powodów ciekawsza niż u Chopina, który był geniuszem fortepianu, ale z orkiestracją miewał kłopoty (jego partytury były wielokrotnie poprawiane i uzupełniane). Ciekawe, że Andrzej Jagodziński raczej preferuje brzmienia „drewniane” stosując blachę głównie w kontrastujących riffach i w tutti. Odnotujmy też brak partii solowych koronnego instrumentu Andrzeja Jagodzińskiego, waltorni (Słynne solo z III części „Koncertu f-moll” Chopina do dziś spędza sen z powiek wszystkim krajowym waltornistom stając się często przeszkodą nie do pokonania!).
Mamy więc kolejne dzieło symfoniczne stworzone przez muzyka jazzowego rozpisane na trzy podmioty wykonawcze: orkiestrę (obój, fagot, dwa flety, dwa klarnety, bassklarnet, dwie trąbki, dwa rogi, kwintet smyczkowy w podwójnej obsadzie, harfa, kotły), trio jazzowe (fortepian, kontrabas, perkusja), koncertujący i improwizujący fortepian. Ten układ stwarza dodatkowe, w porównaniu do koncertów klasycznych, możliwości dla kompozytora, bo dzieło zostało wzbogacone o partie improwizacji. Odniesienia do muzycznego Romantyzmu nie oznaczają stylizacji, a jeśli już, to w stosunkowo niewielkim stopniu. Andrzej Jagodziński nie pozostawia bowiem wątpliwości, jaką epokę reprezentuje. Gdyby chciał ten utwór wykonać inny pianista jazzowy, nie miałby z tym problemów, bo partytura zakłada daleko idące dowolności w partii solowej uwzględniające zapewne indywidualne preferencje. A gdyby zainteresował się „Koncertem” pianista klasyczny nieumiejący improwizować? „Mogę napisać partię solową tak, że ktoś taki również da sobie radę” – odpowiada kompozytor.
Zatem Panowie pianiści szukający efektownego repertuaru – zainteresujcie się koncertem Andrzeja Jagodzińskiego! Dzieło efektowne, pełne polotu, romantycznych uniesień i miejsc do osobistego zagospodarowania.
Autor: Tomasz Szachowski