Wytwórnia: ECM 2589 (dystrybucja Universal)


Worried Woman
Turiya: Alice Coltrane Meditations and Dreams: Love
Lebroba
TGD
Pretty Beauty


Muzycy:
Andrew Cyrille, perkusja; Wadada Leo Smith, trąbka; Bill Frisell, gitara


Recenzja opublikowana w Jazz Forum 1-2/2019


Lebroba

Andrew Cyrille

  • Ocena - 5

Nie wypada wręcz na tych łamach pisać kim jest Andrew Cyrille. Jego droga od dzieciństwa na nowojorskim Brooklynie, w otoczeniu pochodzącej z Haiti rodziny i przyjaciół, do pozycji legendy niepokornego, awan­gardowego jazzu była długa i znaczona arcydziełami płytowymi. Zafascynowany takimi artystami perkusji jak Philly Joe Jones, Max Roach, Art Blakey czy Lee Abrams, stworzył własny styl łączący świetny timing, klasyczny jazzowy drive ze swobodną grą charakterystyczną dla free jazzu uosobioną chyba najlepiej przez Sunny’ego Murraya. Jego nagrania z takimi luminarzami jak Cecil Taylor, Oliver Lake, Horace Tapscott, Walt Dickerson czy – nieco dziś zapomniany, a znakomity, saksofonista i klarnecista John Carter – pozostaną w kanonie jazzu już na zawsze.

Nagrywając najnowszy album dobrał sobie towarzystwo zaskakujące, ale – gdy się dłużej zastanowić – zrozumiałe. Wadada Leo Smith – oryginalny trębacz, bogata i wielowymiarowa osobowość, muzyk poruszający się z równym wdziękiem po terytoriach jazzowej awangardy, post-milesowskiego fusion, a także muzyki kontemplacyjnej. Gitarzysta Bill Frisell – twórca własnego brzmienia, eterycznego, pełnego plam dźwiękowych i umiejętnie wykorzystywanych przesterów. Jego partie są kapryśne, zaskakujące szalonymi interwałami, a jednak doskonale wpisują się w muzykę tak różnych liderów jak Paul Motian, Kenny Wheeler, John Zorn, Dave Douglas czy David Sylvian. Dzięki temu jest jednym z najczęściej zapraszanych sidemanów, współautorem setek płyt.

Czyli – dwie bratnie dusze Cyrille i Smith, a pomiędzy nimi Frisell, który potrafi znaleźć się wszędzie. I taka też jest „Lebroba” – pomiędzy trębaczem i perkusistą zawiązała się tu nić wręcz mistycznego porozumienia. Trąbka Wadady meandruje swobodnie. Są chwile, gdy atakuje wściekłym krzykiem, jak… nasz nieodżałowany Tomasz Stańko. Chwilę później wycisza się, rozlewa w zatopionych w przestrzeni pojedynczych dźwiękach. Czasem w ramach jednej kompozycji. Tak dzieje się np. w najciekawszym na płycie utworze Turiya: Alice Coltrane Meditations and Dreams: Love. To długa, przechodząca przez wiele kulminacji i odprężeń suita, w której chwilami sposób ekspresji tak jest zbliżony do Stańki, że przechodził mnie dreszcz. Nie wiem, czy komponując ją Wadada myślał o naszym trębaczu, być może to po prostu podyktowany nastrojem i interakcją z resztą zespołu sposób ekspresji.

Cyrille podąża za myślą Smitha, sekunduje mu nieustannie, zupełnie jakby przez obu muzyków przepływał ten sam ciąg inspiracji. Czasem bębni gęsto, oplata wszystko niewidzialną siecią dźwięków, zamyka trąbkę w klatce. Często jednak tylko dopowiada pojedynczym uderzeniem w werbel czy talerz, zupełnie poza time’em, jakby wbrew naturze perkusisty. Dodaje własne dźwięki, uzupełnia dźwięk trąbki dodatkowym szelestem.

A Frisell? Frisell przede wszystkim tworzy dla tej dwójki kontekst, organizuje przestrzeń. Delikatnie i z wyczuciem trąca struny, budząc dźwięki, które później, zwielokrotnione pogłosem i delayem, otaczają pozostałe instrumenty jak mgiełka. Czasem, jak w tytułowym utworze autorstwa Cyrille’a, tworzy senną atmosferę amerykańskiej prerii. Gitarzysta przyniósł do studia tylko jedną własną kompozycję – otwierającą Worried Woman i… oddał w niej temat i linię melodyczną trąbce, sam ograniczył się tylko do roli tła, jedynie pod koniec powtarzając w unisonie temat. Piękny przykład rezygnacji z ego dla dobra muzyki.

Trudno ten album w jakikolwiek sposób zaklasyfikować, czy podsumować kilkoma słowami. To spotkanie trzech doświadczonych osobowości twórczych, które nie mieszczą się w jakichkolwiek ramach gatunkowych i stylistycznych. Warto słuchać, czuć i myśleć.


Autor: Marek Romański

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm