Wytwórnia: Jazzland 2731968

Live Extracts

Eivind Aarset & The Sonic Codex Orchestra

  • Ocena - 3

Electromoers; Electromagnetic; Still Changing; Drobek Saray; Murky Seven; Sign of Seven; Bla Meis
Muzycy: Eivind Aarset, gitara, electronika; Gunnar Halle, trąbka, syntezator (1-3, 5, 6); Bjorn Charles Deyer, gitara; Audun Erlien, bas; Wetle Holte, perkusja, electronika, instr. perkusyjne; Erland Daheln, perkusja, instr. perkusyjne (1, 2, 5-7); Hĺkon Kornstad, saksofon (3, 7); Torstein Lofthus, perkusja (3)

Gitarzysta Eivind Aarset to muzyk związany z Nilsem-Petterem Molvaerem. Reprezentuje zbliżoną do niego estetykę i naraża się także na analogiczne do znanego trębacza zarzuty. Muzyka wypełniająca ten, złożony z fragmentów sześciu koncertów krążek, rozpościera się między chłodnymi, ambientowymi impresjami, a podniosłym, przestrzennym, pełnym dramatyzmu jazz-rockiem. Mamy tu do czynienia z pewnym uwspółcześnieniem (aczkolwiek nie ma nowy o nowatorstwie) artystycznej ścieżki rozwijanej na gruncie skandynawskiego fusion od kilku dekad – źródeł Aarseta można szukać choćby u Terje Rypdala.

Niestety, w dźwiękach zawartych na płycie w jaskrawy sposób uwidaczniają się mielizny tej stylistyki. Dobre rzemiosło i produkcja niewiele pomagają, wszak nie one stanowią o istocie muzyki. Spora część albumu razi koturnowością – zwłaszcza efekciarskie, pełne niepotrzebnej egzaltacji kulminacje, budowane za pomocą mocnych akordów, potężnego brzmienia, podkreślane wszechobecnym pogłosem; nie przekonują też pseudo-tajemnicze impresje, jak pierwsza część utworu Electromagnetic, które dziś, kilkanaście lat po około-ambientowych produkcjach Billa Laswella wydają się nieco przebrzmiałe. Niektóre fragmenty jednak nieźle się bronią, jak choćby improwizacja w stylu Davisowskiego szorstkiego, zadziornego fusion z lat 70. w Sign of Seven, czy zupełnie odmienna w wyrazie sonorystyczna miniaturka Murky Seven; chwile bardziej wyciszone, lżejsze, o lekko bluesowym i nieco folkowym feelingu, jak Bell Meis też wypadają dość przyjemnie. Ale dobre, ciekawe momenty nie stanowią tu większości.

Generalnie Aarset zbyt często robi z jazz-rockiem to, co formacje typu Sigur Ros z post-rockiem. Twórców tych łączy zamiłowanie do szytych grubymi nićmi dramaturgicznych patentów, które zamiast wzruszać, czy też powodować ciarki, popadają w pretensjonalność. Powodzenie skrojonej w ten sposób (rzekomo przeznaczonej dla wrażliwej publiczności) muzyki nienajlepiej świadczy o rzeczywistej estetycznej wrażliwości słuchaczy – raczej o ich podatności na tanie emocjonalne chwyty.

Autor: Łukasz Iwasiński

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm