Live In Luxembourg

Tubis Trio

  • Ocena - 4

All Blues; Retrospekcja; Jest jak jest; Siedem Siedem; Lama; Napięcie; Resurrection Song; Footprints
Muzycy: Maciej  Tubis, fortepian; Marcin Lamch, kontrabas;  Przemek Pacan, perkusja;  André Mergenthaler, wiolonczela (6)







Nieczęsto młodzi artyści debiutują albumem live. Nieczęsto też zdarzają się takie niespodzianki, jaką dla Tubis Trio było wyróżnienie nagrania „Live In Luxembourg” przez Stuarta Nicholsona na piątym (!) miejscu w dziesiątce roku 2009 najlepszych płyt nas świecie w ankiecie brytyjskiego pisma „Jazzwise”. Ten fakt jeszcze bardziej predestynuje do zapoznania się z płytą, którą zeszłego lata otrzymali prenumeratorzy JF, a której  oficjalna premiera przypada na marzec tego roku.

Osiem utworów, część autorstwa Macieja Tubisa, część Marcina Lamcha, improwizacja i dwa okalające ten set standardy. Wszystko oryginalne, mocno odbiegające od pojęcia muzyki stricte jazzowej. Sam pianista mówi o sobie: „muzyk improwizujący”, czego dowodzi w sposób konsekwentny, a jego gra podparta jest wspaniałym, klasycznym warsztatem. Od pierwszych dźwięków usłyszeć można, że zespół nie jest zdominowany żadnym z instrumentów, że idea tria ma swoje potwierdzenie w harmonijnym, równomiernym i jednocześnie selektywnym brzmieniu, co można zawdzięczać także świetnej realizacji koncertu. Poza pianistą-liderem, swoją muzyczną osobowość odkrywa  przede wszystkim kontrabasista ze wspaniałym kolorytem swojego instrumentu. Jego funkcja nie ogranicza się do grania podstawy, tworzy niejako melodyczne spoiwo między pozostałymi instrumentami.

To, co szczególnie zwraca uwagę na całej płycie, to spokój, brak pośpiechu w dochodzeniu do kulminacji, to konsekwentne, czasem uporczywe powtarzanie fraz, w efekcie czego ma się wrażenie jakiegoś transu. Efekt ten nawiązuje do stylistyki E.S.T. i jest świadomym hołdem złożonym nieodżałowanemu Esbjörnowi Svenssonowi. Kolejne skojarzenie, być może prywatne i przypadkowe, dotyczy utworu Siedem Siedem, którego początek, szczególnie harmonia oscylująca wokół dwóch funkcji, przywołuje hit zespołu Archive – Collapse/Collide. To dowodzi otwartości i również faktu, iż muzycy nie boją się budować całego utworu na tak prostym przebiegu. Gościem specjalnym na płycie jest luksemburski wiolonczelista Andre Mergenthaler, który wiedzie prym w 15-minutowej, bardzo udanej improwizacji Napięcie, a i całość zyskuje pewnego szlachetnego rysu.

Niesamowite, jak bardzo różnią się między sobą aranżacje, jak przechodzą jedna w drugą, jak burza po upalnym dniu, jak tęcza po ulewie. Obecne okrzyki, wyraźne emocje towarzyszące muzykom i publiczności. Wszystkie omsknięcia, które słychać, bo płyta jest live, są jedynie potwierdzeniem  naturalności i świeżości „materiału”, a bez których muzycy stają się… nawet niewiarygodni.

Album „Live In Luxembourg” rokuje jak najlepiej, odkładam go na półkę tuż przy odtwarzaczu.

Autor: Monika Okrój

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm