Wytwórnia: Blue Note 5099963139020

Looking, Walking, Being

Aga Zaryan

  • Ocena - 4

Cherry Tree Avenue; Looking, Walking, Being; Let Me; For the New Year; The Stars Are as Lonely as Us; Seeking My Love; February Evening in New York; My Name; Temptation Game; Wanting the Moon; What is This Thing Called Happines?; The Thread
Muzycy: Aga Zaryan, śpiew; Michał Tokaj, fortepian, instr. klawiszowe, programowanie; David Dorůžka, gitary; Michał Barański, kontrabas; Łukasz Żyta, perkusja; Munyungo Jackson, instr. perkusyjne


Pierwsza artystka z Polski, na płycie której widnieje napis Blue Note, i nie jest to związane z poznańskim klubem jazzowym, tylko z szacowną oficyną wydawniczą, w której nagrywali prawie wszyscy jazzowi Święci. Tak piszą od 16 marca o Adze Zaryan gazety codzienne, poczytne tygodniki i kolorowa prasa. Tak, to niewątpliwy sukces, wielka pomoc w dalszej drodze, zwłaszcza ku scenom europejskim, może amerykańskim, a może i dalej. Słowem, ważny krok w i tak błyskotliwej karierze Agi Zaryan. Kolejną, najchętniej podawaną informacją, są osiągi rynkowe. Złota, podwójnie złota płyta, a gdy komuś to nie wystarcza, to sięga do historii i błyska w oczy kruszcem jeszcze szlachetniejszym – platyną, koniecznie z dopiskiem poczwórna (w takim nakładzie sprzedana została płyta „Live At Palladium”). I to też jest niemała rzecz, bo wymierna.

Na dalekim dopiero, przynajmniej trzecim, planie pojawia się sprawa najważniejsza, a mianowicie fakt, że Aga wraz ze swoim zespołem, z wydatną pomocą kompozytorską Michała Tokaja i Davida Dorůžki, oraz trochę mniejszą Zbigniewa Wegehaupta (5) i Larry’ego Koonse’a (2) oraz tekstowym wsparciem nieżyjącej już amerykańskiej poetki Denise Levertov (2, 4, 7, 10, 12) nagrała świetną płytę, której uroda dalece przewyższa wszelkie marketingowe i PR-owskie zabiegi.

Oprócz tego, że jest to płyta zaśpiewana znakomicie, zagrana doskonale, skomponowana wybornie, a chwilami po prostu zapierająca dech w piersiach (w moim odczuciu szczególnie utworami 6 i 10), to jeszcze jest pierwszą naprawdę własną płytą wokalistki. Niezasłoniona standardami jazzowymi, wykonawczymi konwencjami ustanowionymi przez wielkie jazzowe diwy, oraz cudzymi tekstami staje Aga przed słuchaczami oświetlona wyraźniej, bardziej ostro niż dotychczas i zdecydowanie inaczej (o skali metamorfozy stylistycznej najdobitniej niech zaświadczy utwór My Name). Wystawia się też tym samym na dotkliwsze oceny i boleśniejsze osądy. I może rzeczywiście pojawią się takie, bo ktoś wolał kiedy śpiewała Throw It Away, komuś innemu brakuje czaru zaklętego w utworach Ellingtona czy braci Gershwinów, a jeszcze inni uważają, że za wcześnie jest na samodzielność, skoro nie wszystkie pozycje w Great American Songbook zostały przez nią jeszcze przerobione.


Możliwe też jest, że ktoś dopatrzy się zbyt ostentacyjnych wpływów muzyki Pata Metheny’ego, albo Joni Mitchell, albo kogoś tam jeszcze. Nawet jeśli to zupełnie nic nie szkodzi, zwłaszcza, że na każdego, nawet największego muzyka, wpływali inni twórcy i od inspiracji uciekać na siłę nie ma najmniejszego powodu.

„Looking, Walking, Being” powstawała przez ponad półtora roku i nie sądzę, żeby było w tej płycie coś nieprzemyślanego, coś, co by się pracującym nad nią artystom wymknęło spod kontroli, albo coś, do czego zostaliby zmuszeni. Przekonany za to jestem, że najnowszy krążek Agi Zaryan jest najzwyczajniej w świecie płytą na światowym poziomie. Czy się to komuś podoba czy nie.
 

Autor: Maciej Karłowski

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm