Wytwórnia: GAD CD111
CD 1:
Ischri
Mistyczne światło
Theo
Aniołowie w burzy
CD 2:
Nox
Atra
Muzycy: Wojciech Konikiewicz, syntezatory
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 6/2020
Już na początku spieszę się wytłumaczyć, z nieprzyznania albumowi oceny. Dlaczego? Bowiem biorąc pod uwagę fakt, że mamy do czynienia z magazynem obracającym się w szeroko pojmowanej materii jazzowej, wydawnictwo „Muzyka nowej przestrzeni”kompletnie nie mieści się w jakiejkolwiek niszy gatunku, a ocena w sensie jazzowości jest niemożliwa i bezcelowa. No może tylko z racji na improwizowany charakter muzyki.
I jeszcze jeden powód, bodaj kluczowy: dwupłytowy album nagrał muzyk uważany za jazzmana. I tu wchodzimy na bardzo grząski grunt, bowiem fakt ten stoi w sprzeczności z twierdzeniem nieodżałowanego Bogusława Schaeffera, który zapytany o definicję jazzu twierdził, że „jazz to muzyka grana przez jazzmanów”.Jednak mimo wszystko to, co grają jazzmani, nie staje się automatycznie jazzem. I bądź tu mądry!
Ta muzyka ma tyle wspólnego z jazzem, że czasami jazzmani również korzystają z Rolanda Juno 106, Korga M1, Memorymooga i Rolanda TR-505. Sam kompozytor i wykonawca odżegnuje się od pojmowania tego grania w jakichkolwiek kategoriach jazzowych. Ambient? Chill-out, a może gotowe frazy do medytacji lub ćwiczeń jogi?
Cokolwiek tutaj się napisze, wszystko będzie tak samo trafne, co chybione. Instrumentarium elektroniczne samo w sobie jest inspirujące. Możliwości klawiatur i modułów, podobnie jak dzisiaj gigabajty oprogramowań, wszelkiej maści plug-inów, otwierają przed muzykami wszelkie granice, ograniczając światy wyłącznie barierami wrażliwości i kreatywności. Trzy kwadranse Nox Astry z dysku drugiego (w łacinie noc, ale i tytuł fundamentalnego dzieła Karola Ludwika Konińskiego, publicysty, krytyka, filozofa lwowskiego, człowieka badającego aspekty duchowości w sztuce, ze szczególnym uwzględnieniem tej ludowej) to muzyka w ujęciu – jak to mawia Klaus Schluze „medytacji i kontemplacji”, tak dobrze znana z debiutanckiego krążka Tangerine Dream (jedynego z Schulzem w składzie) „Electronic Meditation”.
Cóż, w pewnym sensie ta muzyka to swego rodzaju antyteza muzyki, negacja formy, bardziej ciąg fraz, harmonii, potoki barw, niż kompozycja z wszelkimi arkanami w klasycznym ujęciu tejże. To dokument pewnego eksperymentu, dla jednych pewnie znakomitego, dla innych zakończonego fiaskiem. To kwestia indywidualnego podejścia do tej materii. Album czekał 30 lat na wydanie. Z perspektywy muzyki to wieczność. A jednak, mimo wszystko, intryguje.
Autor: Piotr Iwicki