Wytwórnia: Soliton SCD 122-3
Morning; Like A Meadow; Naha People; Lobster Baby; Home Pictures; On the Inner; From Alberta
Muzycy: Tim Hagans, trąbka; Maciej Sikała, saksofon tenorowy (1, 3, 6, 7); Dominik Bukowski, wibrafon; Piotr Lemańczyk, kontrabas; Kazimierz Jonkisz, perkusja
Udział muzyków z zagranicy w zespołach, na koncertach czy płytach grup polskich, stał się już chlebem powszednim. Ku uciesze fanów dawno też zmieniły się powody, dla których goście ci są angażowani. Mniej w tym marketingu więcej za to rozwagi i muzycznego planu. Z wolna gość zagraniczny przestaje być atrakcją geograficzną, o której trzeba się specjalnie rozpisywać.
Zdarza się jednak, że rozpisać się trochę wypada, zwłaszcza gdy w jednej linii z Polakami stają tacy muzycy jak Tim Hagans – trębacz tam (czytaj: w USA) bardzo poważany i doceniany, u nas zaś postrzegany zaledwie jako niewyróżniający się element mainstreamowego, zaoceanicznego tła. A szkoda, bo Hagans to trębacz wyborny. Świetny w mniejszych składach jak u Joe’ego Lovano, podobnie jak w potężnych zespołach w rodzaju orkiestry Marii Schneider, która wbrew temu, co powiedział jeden z aspirujących do miana mecenasa kultury finansistów, nie jest nikomu nieznaną niemiecką aranżerką.
Wraz z płytą „Naha People”, która trafiła na sklepowe półki w drugim tygodniu grudnia br., Piotr Lemańczyk – kontrabasista, co się zowie, popełnił swój czwarty album autorski i nie będę krył, że jest to album bardzo dobry. Podstawą zespołu jest kwartet, w czterech kompozycjach rozszerzany do kwintetu o Macieja Sikałę. Rozszerzenie to jednak w żadnym wypadku nie zmienia kierunku ani stylistycznego, ani estetycznego pomieszczonej na płycie muzyki. Owszem, zmienia brzmienie, ale tylko o tyle, o ile pozwala kwintetowa konwencja wykonawcza jazzu, zakorzenionego z jednej strony w tradycji, bo i lider i pozostali muzycy są jej świadomi i mądrze posłuszni, z drugiej na wskroś nowoczesnego, uwzględniającego fakt, że jazz od lat 50. i 60. nieco się zmienił.
Odnoszę wrażenie, że Piotr Lemańczyk doskonale wie, po co pisze muzykę (jest autorem wszystkich kompozycji) i po co wchodzi z nią potem do studia nagraniowego. Wiedzą to też muzycy, w tym przypadku reprezentujący trzy pokolenia twórców. Wszyscy grają na bardzo dobrym poziomie, a ponieważ czynią to bez wyrachowania, to i z przyjemnością słuchacz pozwala się uwieść muzycznemu przekazowi. Ten natomiast z grubsza określiłbym tak: nie potrzeba z łoskotem wyważać drzwi, żeby powstała dobra muzyka.
Autor: Maciej Karłowski