Wytwórnia: Nonesuch 7559794561 (dystrybucja Warner)
Ornithology; Always August; In Walked Bud; Mehlsancholy Mode; The Nearness of You; Old West
Muzycy: Joshua Redman, saksofony sopranowy i tenorowy; Brad Mehldau, fortepian
Recenzję opublikowano w numerze 10-11/2016 Jazz Forum.
Taki album musiał się prędzej czy później ukazać – kariery saksofonisty Joshuy Redmana i pianisty Brada Mehldaua od z górą 20 lat rozwijają się równolegle, z podobną dynamiką i siłą oddziaływania na niemal całą jazzową społeczność. Obaj muzycy – począwszy od pamiętnego, wspólnego debiutu w barwach fonograficznego giganta Warner Bros. („Moodswing” kwartetu Redmana) – są dziś zaliczani do najważniejszych artystów jazzu, obaj wytyczają nowe szlaki i z wdziękiem poruszają się po już kiedyś wydeptanych.
„Nearness” zawiera nagrania archiwalne, powstałe podczas
wspólnej europejskiej trasy koncertowej obu przyjaciół w 2011 roku. Ale jako
że obaj przemierzają tym razem sprawdzone terytorium (trzy standardy
i trzy własne kompozycje), repertuar jest ponadczasowy. Co więcej, wydaje
się, że to był
dobry pomysł, by na płycie wydać właśnie materiał koncertowy, a nie
przygotowany pieczołowicie w studiu – w takiej minimalistycznej
formule rola „trzeciego zawodnika”, a więc publiczności, jest szczególnie
istotna i to właśnie z tej chemii (lub jej braku – jakże wspaniale
pisze o tym Mehldau w eseju dołączonym do ubiegłorocznego boksu „10
Years Solo Live”!) bierze się w dużej mierze artystyczny sukces tego
wydawnictwa.
Wykonawczo są to same ośmiotysięczniki, znaczone rozpoznawalnym stylem obu wykonawców, zwłaszcza Mehldaua, którego rytmiczno-harmonicznych sensacji nie sposób pomylić z wysiłkami kogokolwiek innego. W duecie z Redmanem robi coś, co zdarza mu się rzadko – mianowicie po prostu akompaniuje. Tyle że jest to akompaniament specyficzny, nie polegający na podkładaniu ogranych akordów pod mniej lub bardziej swobodnie snutą melodię tematu i improwizacji. Mehldau nawet tak skromne – i wypełniane wzorowo – zadanie, jakim jest przygotowanie podłoża pod popis Redmana, traktuje z kreatywnością i co rusz okazuje się, że jego „drugoplanowe” zagrywki są wstępem do dużo poważniejszych działań – a to dynamicznych, kipiących energią, czasem ledwie kilkutaktowych dialogów z partnerem, a to długich partii solowych. Redman nie pozostaje mu dłużny – bogactwo środków, jakimi dysponuje ten fantastyczny wirtuoz jest zdumiewające, a cały wic polega na tym, że to wszystko, każde tour de force, dzieje się po coś. Muzyka płynie lekko, swobodnie, fragmenty abstrakcyjne idealnie komponują się ze starannie zaplanowanymi, żaden niespodziewany strzał nie chybia celu.
Ktoś, kto spodziewał się, że spotkanie dwóch gigantów współczesnego jazzu zaowocuje czymś przytłaczającym i onieśmielającym, jest w błędzie. Na „Nearness” dominuje nastrój pogodnej, niedzielnej igraszki przy instrumentach. To jest zestaw sześciu pięknych piosenek, zagranych z serca, bez uciążliwego, formalnego wyrachowania, ale jednak cholernie inteligentnie, bez sentymentalizmu. Czyli dokładnie tak, jak powinni grać faceci po czterdziestce. A to, że Redman i Mehldau są prostu muzycznymi braćmi, słychać od pierwszej do ostatniej nuty.
Autor: Adam Domagała