Wytwórnia: ECM 2064

New York Days

Enrico Rava

  • Ocena - 5

Lulu; Improvisation I; Outsider; Certi Angoli Segreti; Interiors; Thank You, Come Again; Count Dracula; Luna Urbana; Improvisation II; Lady Orlando; Blancasnow
Muzycy: Enrico Rava, trąbka; Stefano Bollani, fortepian; Mark Turner, saksofon tenorowy; Larry Grenadier, kontrabas; Paul Motian, perkusja






Kariera Enrico Ravy wykazuje spore podobieństwa do drogi artystycznej Tomasza Stańki. Obaj trębacze uczynili sporo dla promocji swojego kraju na światowej scenie jazzu, obaj są gwiazdami monachijskiej firmy ECM, zarówno Rava, jak i Stańko zaczynali od muzyki odważnej, free, by w dalszym etapie swojej twórczości dojść do swoiście pojmowanej „krainy łagodności”.

Wydaje się, że Rava podąża, do pewnego stopnia, śladami autora „Balladyny”. Przedostatnia płyta naszego trębacza „Lontano” zawierała muzykę będącą wypadkową mroku i nadziei, swobody, kontrolowanej agresji i pełnego nostalgii liryzmu. Coś z tego znajdziemy również na „New York Days”.

Jest to płyta na pewno odważniejsza formalnie niż kilka poprzednich albumów Włocha. Możemy tu znaleźć fragmenty kolektywnej improwizacji, a gra lidera nabiera większego dramatyzmu niż to bywało w ostatnich latach.

Znakomicie wypada współpraca trąbki z saksofonem Marka Turnera. Ten ostatni to typowy przykład znakomitego muzyka, który pomimo wielkich umiejętności i talentu wciąż czeka na docenienie ze strony środowiska i publiczności. Doskonały rezultat włączenia do zespołu tenoru może być też sugestią dla Pana Tomasza, którego dialogi z saksofonem Macieja Obary brzmiały przecież co najmniej równie dobrze.

Sekcja rytmiczna to osobny rozdział – elastyczny, zdyscyplinowany kontrabas Larry’ego Grenadiera stanowi idealne dopełnienie przestrzennej, kolorystycznej tkanki perkusyjnej tworzonej przez Paula Motiana.

No i na koniec zostawiłem sobie drugiego obok lidera bohatera tej płyty. Stefano Bollani i Enrico Rava to wypróbowani partnerzy, których porozumienie, zbliżony temperament i podobna wrażliwość na dźwięki „skazują” na współpracę. Warto sobie przypomnieć, że obaj panowie wydali w duecie piękny album „The Third Man”. Oprócz sugestii związanych z udziałem w sesji Manfreda Eichera i skojarzeń z filmem Orsona Wellesa tytuł ten dobrze obrazuje, jak z połączenia trębacza i pianisty powstaje niejako „trzeci muzyk” będący wypadkową ich talentu.

Bollani wspaniale rozwija właściwie każdy aspekt sztuki Ravy – jego typowo włoska śpiewność, talent melodyczny znajdują uzupełnienie w płynnych legatach i rzucanych jakby od niechcenia cudownie logicznych i poukładanych improwizacjach fortepianu. Partie trąbki swobodniejsze i bardziej dramatyczne z kolei na tle krystalicznie czystych, przejrzystych jak krople deszczu pasaży Bollaniego brzmią jeszcze bardziej frapująco.

Wszystko to powoduje, że „New York Days” jest jedną z najlepszych płyt włoskiego trębacza wydanych w ostatnich latach.

Autor: Marek Romański

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm