Wytwórnia: Reprise 8122 799331

Nothing But The Best

Frank Sinatra

  • Ocena - 5

Come Fly with Me; The Best Is Yet to Come; The Way You Look Tonight; Luck Be a Lady; Bewitched; The Good Life; The Girl From Ipanema; Fly Me to the Moon (in Other Words); Summer Wind; Strangers in the Night; Call Me Irresponsible; Somethin’ Stupid; My Kind of Town; It Was a Very Good Year; That’s Life; Moonlight Serenade; Nothing But the Best; Drinking Again; All My Tomorrows; My Way; Theme From New York, New York; Body and Soul

Frank Sinatra żył 83 lata – urodził się w 1914, zmarł w 1998, 10 lat temu.
To były burzliwe lata XX wieku: wojny niosące miliony ludzkich ofiar, szalony rozwój techniki, skok kulturowy, rewolucja obyczajowa, rozwój medycyny i sztuki awangardowej, podział świata na dwa polityczne obozy, lata depresji i koniunktury, utopijne idee komunizmu i resztki feudalizmu. Z jednej strony erupcja myśli ludzkiej, z drugiej głębokie zacofanie.

Tego wszystkiego nie ma u Sinatry. Choć towarzyszył tym wydarzeniom, to jednak nie śpiewał o nich, nie był kronikarzem XX wieku. Szkoda. Ale z drugiej strony, czy po to jest piosenka, by opisywać historyczne wydarzenia? Dylan był takim kronikarzem, Sinatra natomiast chciał bawić i cieszyć, co nie znaczy wcale, że teksty jego piosenek są puste i głupawe. Sięgam tylko do tej jednej płyty, gdzie mamy beztroskie piosenki w stylu Come Fly with Me, Call Me Irresponsible, Something Stupid i The Way You Look Tonight, a zaraz obok teksty mądre, o przemijaniu głównie, bo tego Sinatra bał się w drugiej połowie swego życia: It Was a Very Good Year, My Way, The Good Life, czy The Best Is Yet to Come.

Za czasów Sinatry zmieniała się historia, ale zmieniała się też muzyka – on te nowinki zauważał, ale po prostu robił swoje: flirtował z bossa novą (płyta nagrana z Antonio Carlosem Jobimem), z klasycznym swingiem (dwie płyty z Countem Basie’m), z piosenką nowoczesną (nieudana część tryptyku „Trilogy”). Na szczęście nie dotykał rock and rolla – znana była jego wrogość wobec Elvisa Presleya i obojętność wobec The Beatles, choć Something zaśpiewał pięknie.

Sinatra był „naj” – zarabiał największe pieniądze, miał najpiękniejsze kobiety, śpiewał największe przeboje, współpracował z najlepszymi orkiestrami, miał najpiękniejszy głos, najlepszą dykcję, najlepiej leżały na nim garnitury, dobierał najbardziej stylowe kapelusze, był ze wszystkich ludzi show-biznesu najbliżej Prezydenta JFK – bliżej była tylko Marilyn Monroe.
Sinatra reprezentował świat, który może wrócić – zwykle mówimy, że „to se ne vrati”. Ale akurat jego świat może wrócić – elegancja, lekki dystans do wszystkiego, umiejętność korzystania z darów niebios, trochę obłudy (to akurat jest), pewien spokój, w każdym razie brak nadmiernego pośpiechu. To świat pięknych kobiet, do tego ładnie eksponowanych, wytwornych mężczyzn, bez prostactwa, ale z dobrym smakiem i gustem, świat, gdzie technika nie ingeruje nadmiernie w codzienne życie. A przede wszystkim świat lekkiego swingu – to sztuka swingująco iść przez życie. Pokolenie Sinatry to potrafiło.

Autor: Marek Gaszyński

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm