Wytwórnia: Blue Note 5099962682305

Raconte-moi…

Stacey Kent

  • Ocena - 3.5

Les eaux de mars; Jardin d’hiver; Raconte-moi...; L’étang; La Vénus du Mélo; Au coin du monde; C’est le printemps; Sait-on jamais?; Les vacances au bord de la mer; Mi amor; Le mal de vivre; Désuets
Muzycy: Stacey Kent, śpiew; Graham Harvey, fortepian, Fender Rhodes; John Parricelli, gitary; Jim Tomlinson, saksofony, klarnet, sansula; Jeremy Brown, kontrabas; Matt Skelton, perkusja, instr. perkusyjne




Nagrywając dla wytwórni Blue Note poprzednią płytę, „Breakfast On The Morning Tram”, Stacey Kent zaśpiewała trzy utwory po francusku. Wtedy pomyślałam – z żalem – że, biorąc pod uwagę delikatność jej głosu, gdyby wszystkie piosenki wykonała w języku Baudelaire’a, przyniosłaby uszom prawdziwą przyjemność. Dlaczego? Bo dziewczyna z Colorado śpiewa je tak, jakby była rodowitą Francuzką.

Jak bardzo się zdziwiłam, gdy pod koniec marca Stacey spojrzała na mnie znad bukietu kremowych róż z okładki nowego albumu, zachęcając po francusku „Raconte-moi…”. Opowiedz mi. Okazało się, że francuski jest nie tylko tytuł, a wszystkie utwory. Nareszcie.

Album jest świeży, jak wiosna, na którą się długo czekało. To płyta dobra na niedzielne śniadanie na trawie. Zaczyna go piękna Les eaux de mars Jobima i w tym ciepłym klimacie utrzymany jest cały album. Wielokrotnie słuchałam tej piosenki i według mnie to zdecydowanie najmocniejszy punkt tego wydawnictwa. Najmocniejszy, bo to wybitna kompozycja – moim zdaniem jedna z najlepszych piosenek wszechczasów. Zaśpiewało ją już wielu artystów w różnych językach, ale bez względu na to, czy wykonuje ją Cassandra Wilson („Belly Of The Sun”), Al Jarreau („A Twist Of Jobim”), Luciana Souza („The New Bossa Nova”) czy „nasza” Basia („Clear Horizon: The Best Of…”), zachowuje ona swoją bezpretensjonalność i urok.

Brakuje natomiast tak poruszających tematów, jak C’est petit rien Gainsbourga z poprzedniej płyty, którego piękna melodia natychmiast przywodzi na myśl niepowtarzalny paryski klimat. Tutaj uwagę przykuwa Mi amor autorstwa 26-letniej wokalistki Claire Denamur, ale na tym koniec.

Mimo że utwory tej płyty stanowią ciekawy kolaż klasyki i nowoczesności, nie porusza ani interpretacja kompozycji Benjamina Biolaya Jardin d’hiver, którą Henri Salvador wykonał na swojej płycie „Chambre avec vue”, ani L’étang Paula Misrakiego ze ścieżki do filmu „Bez rodziny” z 1958 roku.

Muzyka ta jest, owszem, lekka i przyjemna, ale oczekuję od cenionej wokalistki jazzowej, jaką Kent z pewnością jest, znacznie więcej. Być może, mimo bogactwa piosenki francuskiej, jest to kwestia niewłaściwego doboru utworów do możliwości głosowych i interpretacyjnych artystki, który sprawił, że muzyka na tej płycie staje się w pewnym momencie trochę monotonna.

Autor: Agnieszka Antoniewska

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm