Wytwórnia: Polskie Radio Katowice PRK CD142
Requiem
Aeternam
Kyrie
Dies Irae
Recordare
Lacrimosa
Agnus Dei
Lux Aeterna
Muzycy: Andrzej Jagodziński, fortepian; Adam Cegielski, kontrabas; Czesław „Mały” Bartkowski, perkusja; Grażyna Auguścik, Agnieszka Wilczyńska, Wojciech Myrczek, śpiew; Zespół Śpiewaków Miasta Katowice Camerata Silesia
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 9/2022
Wszyscy znamy Andrzeja Jagodzińskiego jako pianistę i kompozytora jazzowego, ale ten jego najnowszy album jest czymś zupełnie zaskakującym. Requiem? Tak – Requiem! Oczywiście Jagodziński posiada w swoim dorobku poważne i obszerne kompozycje: Koncert fortepianowy g-moll, płytę „Muzyka polska” z solistami i orkiestrą Aukso, siedem aranżacji na podwójnej płycie „Jazzsinfonica” z Polską Orkiestrą Radiową, ale chyba nie istnieje nic bardziej „poważnego” niż msza żałobna!
Nie będę tu wiele pisał o wielowiekowej tradycji powstawania podobnych utworów. Jednak należy wiedzieć, do czego autor się odwołuje. Najstarsze msze (średniowieczne) są wyłącznie chóralne. Potem dodawano do tego instrumenty i solistów. Są też utwory późniejsze przeznaczone na pojedynczy głos z akompaniamentem (najczęściej z fortepianem), ale także wyłącznie instrumentalne, na przykład na kwintet fortepianowy, na organy solo (Liszt), na smyczki, a nawet na trzy wiolonczele i orkiestrę. Najczęściej jednak tradycja epok Klasycyzmu i Romantyzmu pozostawiła nam utwory z bardzo dużą obsadą (orkiestra, chór, soliści). Ale np. Schubert napisał swoje „Requiem” na solistów, chór i towarzyszące im organy. Andrzej Jagodziński postanowił ograniczyć zespół akompaniujący do swojego fortepianowego tria pozostawiając „tradycyjny” skład wokalny – solistów (wokaliści jazzowi) i klasyczny chór. I choć każdy z sześciu jazzmanów ma tu wiele do powiedzenia, to odnoszę wrażenie, że największy ciężar odpowiedzialności, najwięcej skomponowanych i zapisanych nut ma chór.
Mówi się dziś o epoce postmodernizmu, co często sprowadza się w sztuce do świadomego eklektyzmu. Ważny jest fakt zaplanowania sobie swobodnego korzystania z „wielostylowości”. Przystępując do pracy nad tak obszerną formą trzeba mieć wizję całości. Współczesny kompozytor ma do dyspozycji wielką ilość środków, a jeśli jest dodatkowo świetnym jazzmanem i potrafi wykorzystać walory „swojej muzyki”, to muzyka może być naprawdę kolorowa i zmienna.
I właśnie użycie elementów jazzu interesuje nas najbardziej, chociaż inne style, także te uznane za typowo klasyczne, są tutaj obecne. Andrzej Jagodziński posługuje się zwrotami harmonicznymi odnoszącymi się do różnych stylów, potrafi napisać pochody kojarzące się z neoromantyzmem, ale też z Bartokiem czy Orffem. Choć msza żałobna wydaje się być po prostu smutna, to tutaj daje się tego uniknąć – pozostając poważnym – dzięki zastosowaniu ciekawych rytmów.
Niemal każda część ma logiczną i zarazem wyrafinowaną budowę. Już w Requiem Aeternam znajdujemy deklamację, okrzyki, glissanda, śpiew bez tekstu. Jest tu rozszerzona harmonia, którą jednak możemy odnieść do systemu dur-mol, quasi-barokowe fugato, gdzie każdy nowy głos prowadzi linię tekstu niezależnie od pozostałych. Frazy melodyczne czasem wydają się znajome – to nawiązanie do muzyki klasycznej. Pojawiają się wstawki jazzowe oparte czasem na podobnej harmonii, ale odmienne w charakterze, który zmieniają dodane w podkładzie walking basu i perkusja. Pod koniec tej części mamy też improwizację fortepianową, której towarzyszy podkład realizowany przez chór (bez tekstu).
Każda część czymś się wyróżnia. Na przykład w drugiej mamy najpierw zabawę przesuwanymi w różnych tonacjach frazami (czasem o pół tonu, czasem o kwartę), a potem kapitalną improwizację męskiego głosu (Wojciech Myrczek). Ta wokaliza, przypominająca wschodnie zaśpiewy, rozwija się niezwykle i kończy w duecie z samymi bębnami. A jeszcze w tej samej części czeka nas zaskakująca, piękna coda a cappella.
Trzecia część wydaje się najnowocześniejsza pod względem harmonicznym, cudownie zaśpiewana przez chór. W czwartej znów ważną rolę pełni rytm, a po tym wstępnym fragmencie mamy trzygłosowe fugato z wchodzącymi co kwartę głosami. Jest jeszcze wspólna improwizacja dwóch wokalistek, do których po chwili dołącza chór (z akordami i tekstem). Całą część kończy powrót rytmicznego, początkowego fragmentu. W części piątej zwraca uwagę quasi-romantyczna improwizacja fortepianowa. Część szósta to jakby ballada. Po chóralnym wstępie następuje solowa, łagodna, „schubertowska” melodia z podkładem jazzowo brzmiącej sekcji. Gdy dołączają męskie głosy unisono, na ich tle rozwija się improwizowana, delikatna melodia.
Pomimo różnic stylistycznych wielu fragmentów, siedem części tworzy spójną całość. Budowa mszy nie jest przestrzegana rygorystycznie, zniknęły części Sanctus i Benedictus, ale forma moim zdaniem nie pozostawia nic do życzenia. Ciekawe wydaje mi się jeszcze to, iż partie chóru i głos solowy męski nagrane zostały w innym studiu, a partie fortepianowego tria i dwa głosy żeńskie w innym. To pokazuje, jak taka duża forma została jednak precyzyjnie zaplanowana i świetnie zrealizowana.
Ryszard Borowski
Autor: Ryszard Borowski