Wytwórnia: Polish Jazz vol. 11 Polskie Nagrania Warner Music Poland 956807 9


Seant
Wariacja na temat „Oj, tam u boru”
The Quibble
Cosinusoida


Muzycy
: Andrzej Trzaskowski, fortepian; Ted Curson, trąbka; Włodzimierz Nahorny, saksofon altowy; Janusz Munia, saksofon tenorowy; Jacek Ostaszewski, kontrabas; Adam Jedrzejowski, perkusja


Recenzja opublikowana w Jazz Forum 6/2018


Seant

Andrzej Trzaskowski

  • Ocena - 5

Wracam w rodzinne strony z dalekiej podróży. Słucham jednej z płyt, na których się wychowałem. Było ich kilka, wszystkie z serii Polish Jazz, szczęśliwie dla pożeraczy jazzu wznowionej w wersji kompaktowej, oprawionej w digipack, opatrzonej nowymi informacjami w książeczce, wszakże z zachowaniem oryginalnych liner notes. Smaczysko! Płyta, o której piszę zmiotła mnie przy pierwszym słuchaniu przed... tak, przed kilkudziesięciu laty. Słuchałem jej na okrągło nie rozumiejąc z niej niemal nic, przeczuwając jednak, że to piekielnie poważna muzyka grana przez ogniomistrzów serc i nut. O Tedzie Cursonie wiedziałem tylko, że jest Murzynem, chyba z Ameryki (wtedy nie istniało słowo Afroamerykanin). Reszta zespołu budziła tyle zachwyt artystyczny, co patriotyzm, bo to nasi.

Przyznam, bałem się trochę nim włączyłem „Seant” po wielu latach. Bałem się, że przy zupełnie innym układzie odniesienia, innych doświadczeniach, usłyszę inne nuty, wzruszę się ujemnie i stracę wspomnienia. Nic podobnego. Wyposażony w doświadczenia słuchacza, muzyka i recenzenta oniemiałem. Usłyszałem o wiele więcej, o wiele lepiej, słyszałem i słuchałem, nie mogąc się nasłuchać. Ileż tam detali, niuansów, smaczków, klejnocików, które kiedyś umykały mi w masie ogólnego wrażenia obcowania z niezrozumiałym i wielkim dziełem.

Nie, żebym teraz wszystko rozumiał, ale z pewnością wszystko doceniam. To, że Andrzej Trzaskowski ze swoją doborową paczką odważył się grać coś między Mingusem, a Ornette’em, ale grając własne kompozycje i jedną melodię ludową. To, że Ted Curson (teraz już wiem, kto zacz) spotkał równorzędnych i hiper-kreatywnych partnerów w pulsie, brzmieniu i współimprowizowaniu. To, że sopran Muniaka brzmi jak samo niebo, że alt Nahornego fruwa nad jazzowymi Himalajami, a sam Pan Dyrektor Trzaskowski grając autorski, groźny, awangardowy chłam używa dostępnych mu wówczas środków prosto z Horace’a Silvera rodem i to działa!

Sekcję rytmiczną dzisiaj może ktoś oceni poniżej pięciu gwiazdek. Ale to był przełom lat 1965/66 za Żelazną Kurtyną. Tu nie było płyt, koncertów, transmisji i retransmisji. Tu było szaro-buro i był tylko ledwo słyszalny, bo zagłuszany przez komunistów program radiowy Voice of America z legendarną audycją „Jazz Hour” Willisa Conovera. W tym kontekście gwiazdek dla nich nie nastarczę i to z radością.

Płyta bajeczna. Odważna. Mężna. Desperacka. Jestem wzruszony i dumny. Dziękuję.


Autor: Piotr Baron

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm