Wytwórnia: Universal 674-439-6


Nigdy nie wrócę
Nie wiemy nic o sobie
Jasny
Widzę dziś chłopców lata
Rusz się z domu
Nie masz dokąd pójść
Optymistycznie
Ludzie mówią
Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy
W tym zwariowanym świecie
Sen o dniu
A śmierć utraci swoją władzę
W czas zmartwychwstania


Muzycy:
Krzysztof Napiórkowski, Fender Rhodes, gitara akustyczna, śpiew; Kacper Stolarczyk, gitary elektryczne; Mateusz Pliniewicz, skrzypce; Szymon Kamykowski, saksofon tenorowy i sopranowy; Maciej Magnuski, bas; Daniel Kapustka, perkusja, instr. perkusyjne; i inni


Recenzja opublikowana w Jazz Forum 7-8/2018


Semi Electric

Krzysztof Napiórkowski

  • Ocena - 4

Pochodzący z Rzeszowa wokalista, gitarzysta, pianista, kompozytor i autor tekstów tworzy muzykę trudną do zaklasyfikowania. Chyba najlepiej pasuje tu anglosaska kategoria „singer-songwriter”. Bo choć posiłkuje się w swojej twórczości również klasykami poezji zarówno polskiej (Herbert, Leśmian), jak i obcej (Dylan Thomas), to jednak gros swoich utworów obdarza własnymi tekstami. Tekstami – dodajmy – mądrymi, w których każdy z nas odnajdzie siebie, bo dotyczą przeżyć i spraw uniwersalnych, choć jednocześnie tak bardzo osobistych.

„Semi Electric” to już piąty album autorski Krzysztofa Napiórkowskiego. Jego tytuł doskonale charakteryzuje muzykę tego artysty. Bo to rzeczywiście twórczość z pogranicza. Jej geograficzne położenie znajduje się gdzieś pomiędzy lądami rocka i popu, a morzami jazzu czy poezji śpiewanej. Zawieszona jest pomiędzy piosenkową przystępnością (np. nowa, ostrzejsza wersja przebojowego Ludzie mówią czy Nie wiemy nic o sobie), a łagodnie podanym, z mocnymi jazzowymi akcentami (Fender Rhodes, solo saksofonu tenorowego Szymona Kamykowskiego) przej­mującym, mrocznym wierszem Dylana Thomasa (Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy). Jasny, pulsujący perkusyjnym rytmem shuffle, mógłby znaleźć się w repertuarze grupy Steely Dan, podobnie jak pełen pozytywnych emocji Rusz się z domu. Z kolei nowa wersja starszej kompozycji Optymistycznie brzmi jakby wyszła spod ręki Stinga.

Na mnie największe wrażenie zrobił utwór A śmierć utraci swoją władzę (znów do tekstu walijskiego poety Dylana Thomasa), w którym pobrzmiewa z jednej strony krakowski spleen Grzegorza Turnaua (skrzy­pce Mateusza Pliniewicza!), a z drugiej… przebojowość Kultu.

Istotnym walorem albumu są partie instrumentalne, które trudno określić jednoznacznie jazzowymi, jednak grają je muzycy o jazzowym doświadczeniu, dzięki czemu poprowadzone są lekko, z czujem i polotem.


Autor: Marek Romański

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm