Wytwórnia: ACT 6004-2

Signature Edition 1

Nguyên Lê

Ocena:
**
*****

CD 1
– Magic Constant; Sangam; La Rossinyol; Weaving & Waiting; Kokopanitsa; Zafaran; Lou¬xor Dance; Totsu!; Snow on a Flower; Cold Winter, Faraway Land; Voodoo Child; Sao Sen
CD 2 – Dding Dek; Encanto; L’Arkha Li Jeya; Ifrikyia; Foow; Dance of the Comet; The Wind Blew It Away; The Black Horse; Lupi Pilu; Miss One; Miracles; U Song
Nagrania wybrane przez Nguyêna Lê

Nguyên Lê to gitarzysta, którego od lat słucham i podziwiam. Jednak słuchając pierwszej płyty, zdałem sobie sprawę, że jestem wciągany w muzykę zupełnie inną od oczekiwanej, i może dlatego wysłuchanie tej kompilacji (wyboru utworów dokonał sam autor) stało się dla mnie problemem.

Chociaż wiadomym mi było, że Nguyên Lê w swoich kompozycjach nie unika brzmień dalekowschodnich, to jednak na CD 1 ten klimat dominuje. Dwa pierwsze utwory – na pierwszym planie tabla i koto, bez wrażenia, jakoś pusto i mechanicznie. Następny inaczej – smyczki, blacha, wyraz elegijny, w części po prostu muzyka kameralna.

W kolejnym utworze powrót do Azji, kompozycja śpiewana jest przez Huong Thanh – tu się powstrzymam od opisu. Potem Kokopanitsa z Erskine’em, świetny kawałek fusion, ale zaraz zawracamy z tego kierunku. Zarafan po arabsku, doskonała jak zawsze gitara Nguyêna, ale jednak całość trochę jak orientalna galanteria. W Louxor Dance mamy okazję posłuchać milesowskiej trąbki (Paolo Fresu), na podkładzie trip-hopowym, szanuję, ale to brzmi jak tani komputer. Totsu! niespójny, w improwizacji gitary liczne kolizje z fortepianem, wg Janusza Muniaka te instrumenty „się gryzą”, no i przydarzyło się. W następnym utworze muzycy z uczuciem oddają przeżycia kwiatka pod śniegiem, jest to bardzo smutny utwór. W kolejnym znów śpiewa Huong Thanh, też tęsknie i smutno bez miary. Muzycy się dostosowują. Pierwsza płyta kończy się wspaniałym Voodoo Child z płyty „Purple – Celebrating Jimi Hendrix” oraz Sao Sen z Erskine’em na bębnach, czyli słuchamy świetnego tria E_L_B (Erskine, Lê, Benita).

Tu się zderzyła moja zdolność percepcji z uznaniem dla artysty. Utwory wykonano i nagrano na niesłychanym poziomie, jednak są tak bardzo wysublimowane, że moim zdaniem wymagają poświęcenia od słuchacza, coś jak dla mnie sushi na lunch – a do takiego poświęcenia nie jestem zdolny. Odbiór muzyki jest bardzo indywidualny, więc odnotuję tu fakt, że Nguyên Lê osobiście wybrał takie, a nie inne utwory na CD 1 i do mnie nie trafił. Nie zmartwię go pewnie osądem, że w mojej opinii ten krążek zdobywa tylko dwie gwiazdki, co oznacza w tym magazynie – taki sobie.

A teraz CD 2. Jest po prostu cudnie. Dwa pierwsze kawałki z płyty „Bakida”, którą w całości cenię i często słucham. Dalej „po arabsku”, ale tu chylę czoła. Oryginalnie, z ogniem – porywająca sekcja rytmiczna. Następny – Ifrikija, i mam do powiedzenia dokładnie to samo, może ja po prostu nie lubię koto i śpiewu typu sponiewierana gejsza? Nieważne. To było z „Maghreb & Friends”. Jedźmy dalej – Foow, jak dobrze, wciągający groove, doskonały temat, wszystko wchodzi po kolei – i się słucha. A te niszowe arabskie skrzypki, mandoliny, gitary? Lubię, naprawdę. Wy też – jak zażera, to lubicie. Następny utwór, jak poprzedni z płyty „Three Trios”. Ach, jakiś taki „dopalony”. Świetni muzycy, słychać werwę i entuzjazm.

Utwory nr 7 i 8 ja pomijam, ale proszę, nikogo nie zniechęcam. Oba z płyty „Baśnie wietnamskie”. Lupi Pilu wykonany w konwencji dobrego tria jazzowego plus syntezatory oraz instrumenty dęte. Doskonale pomyślana kompozycja, narastający temat brzmi wciągająco. Dwie przedostatnie kompozycje Nguyena z białymi muzykami bardzo satysfakcjonujące, zaś ostatni utwór na tej płycie utrzymany jest w stylu smooth jazzowym, cukierkowatym, czyli ładnym. Tej drugiej płycie daję całą garść gwiazdek.

Autor: Tomasz Jaśkiewicz

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm