Wytwórnia: Blue Note 29752

Silver Pony

Cassandra Wilson

  • Ocena - 4

Lover Come Back to Me; St. James Infirmary; A Night in Seville; Silver Moon; Saddle Up My Pony (Pony Blues); If It’s Magic; Forty Days and Forty Nights; Silver Pony; A Day in the Life of a Fool; Blackbird; Watch the Sunrise
Muzycy: Cassandra Wilson, śpiew, syntezator; Marvin Sewell, gitara elektryczna; Jonatan Batiste, fortepian; Reginald Veal, bas elektryczny; Herlin Riley, perkusja; Lenka Babalola, instr. perkusyjne; Ravi Coltrane, saksofon tenorowy (4); Common, śpiew (4); John Legend śpiew, fortepian (11)

Na takie płyty czeka się z niecierpliwością. Ich zawartość można oceniać wyłącznie w kategoriach: lubię to bądź nie. Cenię Cassandrę Wilson, bądź nie. Śpieszę więc dodać, że ja cenię i lubię. Do tej muzyki nie sposób się jakkolwiek przyczepić. Zarówno w konwencji funk-jazzowej (St. James Infirmary), r’n’b (A Night in Seville), czy folk-bluesowej (genialne wykonanie bluesa Charlie’ego Pattona Saddle Up My Pony (Pony Blues) liderka wypada jednakowo przekonująco i autentycznie. Słychać, że te frazy ma we krwi (vide balladowa konwencja Wonderowskiego If It’s Magic. Zero pozy, zero sztuczności. Bez wątpienia, inspiracją była tu chęć zapisania pewnej impresji, ulotnej chwili, a motorem pewne przeżycie z dzieciństwa. Warto tu zacytować samą artystkę:

 „W mojej okolicy w Jackson, w stanie Missisipi, pojawił się pewien człowiek z kucykiem i aparatem fotograficznym. Można było mu zapłacić, aby zrobił ci zdjęcie. Bracia odmówili, mi spodobał się ten pomysł. Jednak matka wahała się mówiąc, że pewnych rzeczy młodym pannom po prostu nie przystoi robić. Ale czułam, że też mnie wspiera pozostawiając mi decyzję. Zdjęcie jednak zrobiłam. Bardzo się cieszę, że mogłam pojeździć na kucyku. Teraz to zdjęcie widnieje na okładce”.

Ta bezkompromisowość w podejmowaniu decyzji jest cechą Cassandry również dzisiaj. Miesza style i gatunki, swobodnie wchodzi w r’n’b, by za chwilę wskoczyć w swing, a już za moment w rozgrzanego słońcem delty Missisipi bluesa. Wracając do kwestii impresji, momentu, miejsca i chwili, to warto wiedzieć, że materiał składa się zarówno z tematów zarejestrowanych w studiu, jak i nagrań koncertowych. Artystka zachowała je na płycie tak, jak dziecinne wspomnienia na fotografii.

Z autopsji wiemy, że liderka nie stara się przyćmić na scenie własnych kompanów, stąd każdy ma swoje „pięć minut”, a mi trudno rekomendować, który z muzyków wypadł ciekawiej, lepiej, skoro wszyscy świetnie zrobili to, co do nich należało. Zarówno w akompaniamentach, jak i w solówkach. No, może jedynie specjalne brawa dla Coltrane’a Juniora w Silver Moon (mój nr 1 na albumie) i Sewella. Ich obecność wywiera silne piętno na dziele.

W tym kontekście sensacyjnie wręcz brzmi wiadomość, że mamy tu również wątek polski. Część materiału „live” to rzeczy nagrane w Warszawie! Są też rejestracje z Sevilli i Granady. Reasumując, odsyłam do płyty, pozycji w tym roku obowiązkowej! Słucha się tego wybornie! Ale czemu się dziwić, skoro wpływowy magazyn „Time” okrzyknął Cassandrę najlepszą amerykańską wokalistką.

Autor: Piotr Iwicki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm