Wytwórnia: Sony 88697647572

Sweep Me Away

Fredrika Stahl

  • Ocena - 3.5

Intro; Sweep Me Away; Fast Moving Train; Rocket Trip to Mars; Altered Lens; M.O.S.W.; A Drop in a Sea; She & I; Fling on Boy; What if?; In My Head; Fading Away; Song of July; So High
Muzycy: Fredrika Stahl, fortepian, Fender Rhodes, Wurlitzer, śpiew; Edith Fambuena, Jean-Fabien Ekodo, gitary; Marcello Giuliani, Acelino de Paula, Daniel Romeo, bas; Philippe Entressangle, Simone Prattico, Arnaud Renaville, perkusja

Młodość w większości przypadków wiąże się z poszukiwaniem. Zdarza się, że ten proces trwa wiele lat. Tak pewnie będzie w przypadku Fredriki Stahl. Młodą Szwedkę cechuje pewna ambiwalencja w stosunku do własnej twórczości – odnoszę wrażenie, że z jednej strony chciałaby odnaleźć swój oryginalny styl, a z drugiej – nie może postawić wszystkiego na jedną kartę i oderwać się od dotychczasowych mało wyrazistych dokonań. Dlatego powstała kolejna płyta, stanowiąca jakby drugą część poprzedniej, „Tributaries”.

Zaintrygowały mnie już pierwsze dźwięki trwającego niecałą minutę intra, którego obecność na tym albumie pozostaje dla mnie wciąż zagadką. Potem nastąpiła seria piosenek – piszę „seria”, bo nawet po kilkukrotnym przesłuchaniu miałam wrażenie, że słucham jednego utworu. A może to właśnie jego zaleta? Utwory te mogłyby być grane z powodzeniem nawet przez komercyjne stacje radiowe jako dobry pop. Na pewno też znajdzie się dla Fredriki miejsce na smooth-jazzowych składankach. I dobrze, bo większa popularność da jej większą wolność tworzenia – cóż może być ważniejszego dla kogoś, kto sam pisze sobie muzykę i teksty?! Moim typem na przebój jest tytułowe Sweep Me Away, choć przy pierwszym odsłuchaniu przypomniało mi piosenkę No Other, nagraną przez Skye – wokalistkę grupy Morcheeba na solowym albumie „Mind How You Go”...

W każdym razie płyta jeszcze długo po przesłuchaniu nie daje o sobie zapomnieć. Być może dzięki niespodziance, jaka czeka wytrwałego słuchacza pod koniec płyty. Mam tu na myśli piosenkę Song of July, której aranżacja przywodzi na myśl z kolei słynne Lovin’ You Minnie Ripperton (nie tylko ze względu na ćwierkające ptaszki!) oraz sugeruje inspirację Stacey Kent i jej wykonaniem Les eaux de mars. Zabawne gry słowne połączone są tu z subtelnym brzmieniem gitary i fortepianu Fredriki, a i jej głos jest tu jakby jaśniejszy i pastelowy.

Czasem albumy nie potrafią w pełni oddać talentów artysty – jako pierwsza na myśl mi przychodzi Rebekka Bakken, do której płyt nie wracam, a na której koncerty czekam. Fredrika podobno, oprócz autorskiego repertuaru, wykonuje standardy jazzowe nie tylko w klubach europejskich, ale też azjatyckich.

Myślę też, że osiągnięcie sukcesu utrudnia paradoksalnie jej wygląd – od początku kreowana jest na zimną, niedostępną, zamkniętą w sobie dziewczynę. A szkoda, bo Stahl ma ciekawy głos. To z pewnością nie jest jej ostatnie słowo... Czekamy na kolejną odsłonę i na koncertowe spotkanie.

Autor: Agnieszka Antoniewska

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm