Wytwórnia: Intakt CD 268 (dystrybucja For Tune)

High; Song H; Falls; Chinchilla; Medium; Song O; Song M; Song E; Low; Bill

Muzycy: Jim Black, perkusja; Elias Stemeseder, fortepian; Thomas Morgan, kontrabas

Recenzję opublikowano w numerze 9/2016 Jazz Forum.


The Constant

Jim Black Trio

  • Ocena - 4

Urodzony w Kalifornii perkusista stał się w latach 90. jednym z najważniejszych sidemanów nowojorskiej sceny Downtown. Z jego usług korzystała rzesza muzyków, wśród których najważniejsi byli m.in. Dave Doug­las, Chris Speed, Tim Berne, Ellery Eskelin, czy Ned Rothenberg. Z tej listy wynikać by mogła inklinacja Jima Blacka do jazzu eksperymentalnego, ocierającego się o awangardę, a czasem o World Music. To jednak niepełny obraz – bo czuł się on równie dobrze w składach rockowych czy popowych (udzielał się m.in. w koncertowej grupie wokalistki i skrzypaczki Laurie Anderson). Sumą tych doświadczeń była jego grupa Alas­NoAxis, w której grali saksofonista i klarnecista Chris Speed, gitarzysta Hilmar Jensson i basista Skuli Sverisson.

Jim Black Trio z jednej strony hołduje jazzowej tradycji, z drugiej jednak traktuje ją ze specyficznie nowojorskim, downtownowym dystansem. Tematy – głównie autorstwa lidera – brzmią często jak szacowne standardy, ale ich rozwinięcie to już zupełnie inna bajka. Charakterystyczne, kapryśne i jakby przypadkowe partie perkusji lidera świetnie korespondują z równie niekonwencjonalną pianistyką Austriaka Eliasa Stemedera. Nie brakuje tu oryginalnych preparacji fortepianu, sentymentalne melodie sąsiadują ze statycznymi akordowymi ostinatami, które nieraz przeradzają się w monkowskie łamańce, a czasem i we fragmenty free. Amerykański kontrabasista Thomas Morgan wprowadza do tego towarzystwa niezbędne ład i spokój. Gdy trzeba, trzyma rytm, żeby perkusista z pianistą mogli bezpiecznie szaleć, od czasu do czasu popisuje się też pięknymi, melodycznymi improwizacjami, jakich nie powstydziłby się Jimmy Garrison.

„The Constant” to już trzeci krążek tej formacji, na którym formuła muzyczna tria została doszlifowana niemal do poziomu perfekcji. Cały czas coś się tu dzieje, nie ma chwili przestoju, jest intrygująco, ale i atrakcyjnie brzmieniowo. Nie jest to przy tym sztuka dla sztuki – nawet początkujący fan jazzu nie będzie miał problemu z podążaniem za muzyczną akcją. Płytę zamyka standard Bill Jerome’a Kerna, który w tym opracowaniu nie odbiega daleko charakterem od reszty repertuaru – co może stanowić najlepsze podsumowanie tej znakomitej płyty.

Autor: Marek Romański

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm