Wytwórnia: artistShare AS0137
Walking
by Flashlight;
The Monarch and the Milkweed;
Arbiters of Evolution;
The
Thompson Fields;
Home;
Nimbus;
A Potter’s Song;
Lembrança
Muzycy: Maria Schneider Orchestra
Recenzję opublikowano w numerze 1-2/2016 Jazz Forum.
„Lubię opowiadać historie, snuć opowieści w muzyce. Staram się wyrazić muzycznie doświadczenia, które są spoza muzyki” (z wywiadu dla TV 3 SAT). Maria Schneider mówi i pisze o muzyce w sposób subtelny, a także kompetentny. Jest artystką świadomą zarówno swoich inspiracji, jak i warsztatu. Należy do tych kompozytorów – klasycznych i jazzowych – którzy chętnie poddają się magii słowa. Przede wszystkim poezji. Poprzednia jej płyta, „Winter Morning Walks”, w której nagraniu udział wzięła Dawn Upshaw i The Australian Chamber Orchestra, przyniosła muzykę skomponowaną do cyklu poetyckiego Teda Koosera. Jedno z ogniw tego cyklu – na nowo zaaranżowany utwór Walking by Flashlight – otwiera najnowszy album jej Orkiestry.
Krążek opowiada o miejscu, w którym kompozytorka dorastała. Kolejne utwory ewokują różne aspekty krajobrazu otwartej prerii południowo-zachodniej Minnesoty, który ukształtował wyobraźnię i wrażliwość Schneider. Lecz bynajmniej nie jest to podróż sentymentalna! Raczej przeprowadzone środkami muzycznymi studium pamięci, która konfrontując się z realnym krajobrazem promieniuje konstelacją nastrojów i refleksji. Część projektu stanowi wyszukana i atrakcyjna szata edytorska – warstwie tekstowej towarzyszą bowiem piękne fotografie i inne wysmakowane elementy graficzne.
Schneider nie sięga w swym przedsięwzięciu do muzyki regionalnej, ewokacja zasobów pamięci odbywa się przy pomocy środków kojarzonych z podstawowym idiomem jazzu i do wzbudzenia w nas zachwytu nie potrzeba wiedzy na temat realizowanego pomysłu. Wykreowany pejzaż składa się z dźwięków i emocji, które choć wyprowadzone przez artystkę z historii jej życia, posiadają jednak wymiar uniwersalny.
W kompozycjach
Marii Schneider przykuwa uwagę zarówno to, co dzieje się na powierzchni –
tematy, linie melodyczne, improwizacje solistów – jak i w podkładzie.
Schneider pisze gęsto, dlatego jej muzyka wymaga uwagi, aby uchwycić ruchliwość
i kolorystyczną migotliwość kompozycji. Wiele jej utworów suto wyposażona
została we współbrzmienia różnych instrumentów, a lubi ona zarówno
poszerzać sekcję perkusjonaliów, jak i wykorzystywać akordeon
i gitarę, a wcześniej także głos ludzki i śpiew ptaków, aby
poszerzyć paletę barw. Muzyka, choć niekiedy kontemplacyjnie zawieszona, pełna
jest wewnętrznych zmian i ruchu.
Jedną
z najbardziej udanych i przykuwających uwagę kompozycji na płycie
jest utwór tytułowy. Zaczyna się od subtelnej introdukcji Lage’a Lunda na
gitarze, aby rozwinąć się w barwną opowieść o pejzażu Thompson
Fields. Po ascetycznym solu fortepianu wraca Lund – dźwięki wyłaniają się
z pejzażu o przytłumionym świetle, przenosząc nas w czasie
i przestrzeni. Rozbudowana improwizacja gitarzysty zamyka ten minipoemat
gasnąc w ciszy.
Zarówno ta kompozycja, jak i cała płyta, skłaniają do refleksji nad niewyczerpanym bogactwem, jaki wytworzył jazz w dziedzinie wyrazowej i kompozytorskiej. „The Thompson Fields”to święto jazzu jako muzyki czystej.
Autor: Maciej Nowak