Wytwórnia: MW 003

Who Is Next; Vigo...; What Harmony Part I; What Harmony Part II; ...And Beyond; Jeddem; Zero Plus Zero; Na jednym rymie; They Were P; Too for... Swing; Where Is Atonal Etude; Robello

Muzycy:
Tomasz Pawlicki, flet;
Łukasz Górewicz, skrzypce;
Paweł Nowicki, wibrafon;
Paweł Urowski, kontrabas;
Rafał Gorzycki, perkusja

They Were P

Ecstasy Project

  • Ocena - 4

Perkusista Rafał Gorzycki to w ostatnich latach jedna z najaktywniejszych postaci rodzimej jazzowej alternatywy (współtworzy on także zespoły Sing Sing Penelope i A-kineton). Co ciekawe – jego najbardziej osobisty, autorski projekt jest, w porównaniu z innymi grupami, w których się udziela, najmniej osadzony w jazzowej tradycji.

Formacja, o której tu mowa, Ecstasy Project, istnieje od dekady i w tym czasie jej język uległ istotnym zmianom. Od kilku lat uprawia osobliwą mieszankę kameralistyki, jazzu i free improv, łącząc brzmienia perkusji, basu, fletu, skrzypiec oraz wibrafonu. O jej sukcesie w znacznej mierze decyduje wysoki poziom tworzących zespół, klasycznie wykształconych instrumentalistów, z których część na co dzień para się wykonawstwem muzyki współczesnej.

Kompozycje wypełniające „They Were P” są dość zróżnicowane – mamy tu zarówno statyczne, minimalistyczne abstrakcje przywołujące ducha choćby Mortona Feldmana, jak i (rzadziej) jazzowy drive. To muzyka wielu, choć zwykle raczej stonowanych, nastrojów. Niekiedy panowie potrafią przemówić w bardziej bezpośredni sposób, za pomocą rześkiego, komunikatywnego tematu, ale równie często ich kreacja skupia się na operowaniu półcieniami, kontemplowaniu szczegółów. Całość spaja jednak charakterystyczna liryczna, nostalgiczna aura.

Gorzycki rozsądnie wykorzystuje wirtuozowski potencjał formacji – nie ma tu popisów, jest odpowiednia powściągliwość i dobrze pojęta elegancja. Maestria muzyków przejawia się w umiejętności płynnego łączenia precyzyjnie, ściśle zapisanych fragmentów z momentami improwizacji, a także w wykonawczych niuansach. Całość zagrana jest w sposób nienaganny, z akademicką pieczołowitością, dbałością o wszelkie subtelności. Kompozycje, nawet gdy podchwycą jazzową motorykę i osiągną nieco bardziej ekspresyjne rejony, nie zatracają tych przymiotów, cały czas zachowując lekkość, kameralistyczny kunszt, szlachetność.

Wielu fanów jazzu, zwłaszcza nieobytych ze współczesną kameralistyką, omawiany tu album może znudzić. Nie należy jednak się zniechęcać – przy odrobinie skupienia i cierpliwości wrażliwy słuchacz dostrzeże w nim dużo powabu!

 

Autor: Łukasz Iwasiński

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm