Wytwórnia: Warner Music Poland 01902 9 65322 0 7

Prelude & Fugue; Aria; Sonatine; Variations; Depression; Ludwig van Beethoven Piano Sonata nr. 32 op.111

Muzycy: Adam Kośmieja, fortepian

Recenzja opublikowana w Jazz Forum 1-2/2022


Tribute To Gulda

Adam Kośmieja

Popularny w latach 50. Trzeci Nurt nadal jest obecny w twórczości niektórych kompozytorów. Do dziś podejmowane są próby tworzenia utworów, które łączą elementy jazzu i awangardowej muzyki klasycznej. Do takich twórców należał Austriak Friedrich Gulda, znany przede wszystkim jako pianista wykonujący muzykę klasyczną. Nie był zwolennikiem muzyki awangardowej, ale był jednocześnie bardzo otwarty na różne eksperymenty. W drugiej połowie życia zaczął bawić się kopiami dawnych instrumentów, elektroniką, komponował. Być może najbardziej znanym jego utworem jest niezwykle eklektyczny (z założenia) koncert na wiolonczelę i orkiestrę dętą napisany w 1981 roku.

Gulda interesował się poważnie jazzem i miał w tym zakresie spore osiągnięcia. W 1956 roku występował przez tydzień w nowojorskim klubie „Birdland” z zespołem Phila Woodsa (co zostało udokumentowane na płycie). Okazyjnie grywał w duetach, nawet z Chickiem Coreą czy Herbie’m Hancockiem.

Gulda w swoich fortepianowych kompozycjach – powiedzmy od razu, że mało odkrywczych i nowoczesnych – zostawiał fragmenty do wypełnienia improwizacją i zapisywał tam tylko symbole funkcji harmonicznych. Z tego powodu właściwe wykonanie tych utworów wymaga umiejętności czytania takiego zapisu i zmysłu improwizacji. Jazzmani nie sięgają do tych kompozycji, a rzadko który „klasyk” umie je stylowo wykonać. Adam Kośmieja należy do tej niewielkiej grupy wykonawców, którzy mogą podjąć się takiego zadania – i robi to bardzo dobrze. Jest wymarzonym wykonawcą muzyki Guldy. Dzięki swoim umiejętnościom może sięgać po repertuar dla innych niedostępny.

To kolejna płyta-perełka nagrana przez tego absolwenta nowojorskiej Manhattan School of Music i Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, w której obecnie jest wykładowcą. W 2016 roku nagrał komplet utworów fortepianowych Kazimierza Serockiego, a teraz zrealizował bardzo dobry „monograficzny” pomysł.

Program płyty ułożony jest interesująco – mógłby to być wspaniały recital. W pierwszej części kilka kompozycji Guldy, a potem ostatnia, bardzo długa, bo trwająca 25 minut, Sonata op.111 Beethovena. Ta sonata to jeden z ulubionych utworów Guldy, wygrał nim konkurs w Genewie, gdy miał zaledwie 16 lat, i prezentował ją przez całe życie. Dziś już nieco zapomniany (zmarł w 2000 roku) miał Gulda błyskotliwą karierę, którą w Ameryce rozpoczął w wieku 20 lat recitalem w Carnegie Hall.

Warto przyjrzeć się bliżej mało znanym i rzadko prezentowanym kompozycjom. Preludium i fuga wykonane są bardzo lekko i szybko, ale nie jestem pewien, czy taki popis dobrze służy „jazzowości” tych utworów. Aria jest trywialnym pomieszaniem stylów od Baroku przez Klasycyzm po Romantyzm, ale jest zarazem przykładem bardzo dobrej pianistyki z pięknym różnicowaniem planów. Za to trzyczęściowa Sonatina to ciekawa kompozycja z dobrymi fragmentami improwizowanymi zawierającymi nawet tematyczne motywy, na co stać tylko najlepszych jazzmanów. Początek drugiej części może przypominać Kołysankę Chopina na 6/4, ale z częstymi progresjami 2-5. Ostatnia część utrzymana jest w nowocześnie traktowanej formie bluesa (zamiast subdominanty takty piąty i szósty są przesunięciem pierwszych o sekundę wielką). Tu improwizacja wydaje się sprawą zupełnie naturalną. Wariacje mają formę chaconne o 16-taktowym temacie.

Niektóre fragmenty brzmią jazzowo z powodu używania skal bluesowych, ale też sporo akordów majorowych powoduje nieco trywialne, „kawiarniane” brzmienie. To, co o tym utworze mówił sam kompozytor, doskonale odnosi się do doskonałej interpretacji Adama Kośmiei: „Ten, kto poradzi sobie z ‘wariacjami’, jest pierwszorzędnym pianistą i muzykiem. I na tym nie koniec – przeciwnie – to dopiero początek. Ale to już nowy rozdział”.

Depresja zadziałała na mnie zgodnie z tytułem: przygnębiająca muzyka z porwanymi motywami, utrzymana w improwizacyjnym charakterze.

Sonata Beethovena nie rozpoczyna się potężnymi akordami, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Wykonana jest jakby w starym stylu, przejrzyście, z dbałością o piękne niuanse brzmieniowe. Ta muzyka staje się bardzo skupiona i „wewnętrzna”. Od razu przypomina się fakt, iż tworzący ją kompozytor był całkowicie głuchy.


Autor: Ryszard Borowski

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm