Wytwórnia: Polskie Radio PRCD 1914
Penn Drive; Here Comes the Moon; Teatr; Lunar Calendar; Vietato Fumare; Szkice piórkiem
Muzycy: Marek Napiórkowski, gitara; Krzysztof Herdzin, fortepian, flet; Henryk Miśkiewicz, saksofon altowy, klarnet basowy; Adam Pierończyk, saksofon tenorowy i sopranowy; Robert Kubiszyn, gitara basowa, kontrabas; Paweł Dobrowolski, perkusja
Recenzję opublikowano w numerze 12/2016 Jazz Forum.
Wydana trzy lata temu płyta „Up!” była dla Marka Napiórkowskiego czymś w rodzaju nieformalnej habilitacji. Napiórkowski, wszechstronny gitarzysta sesyjny i doceniony autor kilku świetnie przyjętych autorskich, kameralnych albumów, objawił się jako ambitny kompozytor dzieła o niemal orkiestrowym charakterze, jazzman, ale z aspiracjami i kompetencjami sięgającymi daleko poza jazz. Na potrzeby koncertów promujących płytę 15-osobowy zespół biorący udział w nagraniu udało się skrzyknąć zaledwie dwukrotnie (wiadomo – koszty). Ale już w wersji „kieszonkowej” The Up! Band zagrał kilkadziesiąt razy (a trzeba pamiętać, że tworzą go rozchwytywani luminarze polskiej sceny jazzowej i nie jest to łatwy do zorganizowania projekt w rodzaju „gwiazda plus anonimowy zespół towarzyszący”).
„Trójka Live” to właśnie zapis jednego z tych licznych koncertów sekstetu, ze stycznia 2015 r., w trójkowym studiu im. Agnieszki Osieckiej. Ekipa niemal ta sama co na płycie (za perkusją, w miejsce Amerykanina Clarence’a Penna, zasiadł Paweł Dobrowolski). Pianista Krzysztof Herdzin, który na płycie wykonał cudowną robotę aranżera, teraz musiał tak ułożyć utkaną przez siebie materię, żeby nie wydała się zubożoną wersją samej siebie – i wraz z liderem, autorem wszystkich, nierzadko karkołomnych, kompozycji, rozwiązał ten formalny problem w sposób genialny w swojej oczywistości, czyli… zaniechał wielkich zmian.
Muzyka z „Up!” na żywo, nie mogąc być repliką „Up!” ze
studia, przeniosła się po prostu w inny, jednoznacznie jazzowy wymiar, bez
quasi-orkiestrowej nadbudowy, za to z zachowaniem oryginalnych, aranżacyjnych
struktur (zarysowanych partiami klarnetu basowego i fletu), stanowiących
punkt wyjścia dla energicznych improwizacji zgromadzonych na scenie wirtuozów.
Innymi
słowy – kompozycje te same (pięć z ośmiu na oryginalnym „Up!”), ale płyta
zupełnie osobna, inna i – mam wrażenie – bardziej bezpretensjonalna,
jamowa w charakterze, rozpięta stylistycznie między akustycznym
mainstreamem i energicznym fusion.
Album otwiera Penn Drive, czyli 100 procent nowoczesnego jazzu w jazzie. Bolid pędzi na złamanie karku, a ozdobą szalonego rajdu są ogniste solówki Herdzina na fortepianie i Adama Pierończyka na sopranie; oddech pozwala złapać piosenkowy utwór Here Comes the Moon (aluzja do Beatlesowskiego Here Comes the Sun), lekko psychodeliczny Teatr i mający latynoski posmak Lunar Calendar. Dramaturgiczną kulminacją koncertu jest epickie (16 minut!) Vietato Fumare z brawurowym „pojedynkiem” saksofonistów jako główną atrakcją.
Płyta kończy się kompozycją Szkice piórkiem, której tytuł mówi dużo – jest lekko, ulotnie, powiedziałbym nawet – zalotnie.
Autor: Adam Domagała