Wytwórnia: Verve 2557 48919 (dystrybucja Universal)


Like Someone in Love
Isn’t It Romantic
L-O-V-E
Night and Day
I’m Confessin’ (That I Love You)
Moonglow
Blue Skies
Sway
No Moon at All
Dream
I’ll See You in My Dreams

Muzycy: Diana Krall, śpiew, fortepian; Russell Malone, Anthony Wilson, Marc Ribot, gitara; Stuart Duncan, skrzypce; Stefon Harris, wibrafon; Christian McBride, John Clayton Jr., Tony Garnier, kontrabas; Jeff Hamilton, Karriem Riggins, perkusja


Recenzja opublikowana w Jazz Forum 6/2017

Turn Up The Quiet

Diana Krall

  • Ocena - 4.5

Kanadyjska artystka była pod presją. Ona chciała „eksperymentować” – w zakresie ograniczonym do tak niewinnych wyskoków, jak piosenki pop („Wallflower”, 2015), czy bossa-nova („Quiet Nights”, 2009). Tymczasem jej publiczność oczekiwała mniej więcej tego samego, za co kocha ją najbardziej – standardów jazzowych, swingu, jej głosu i fortepianu. Bez wycieczek w inne rejony muzyczne. Diana Krall spełniła to oczekiwanie do tego stopnia, że nawet okładka jej najnowszej płyty przypomina te albumy, które zapewniły jej międzynarodowy sukces, jak „The Look Of Love” (2001).

Ten udany powrót do „Wielkiego śpiewnika amerykańskiego” dokonał się przy istotnym współudziale producenta, jakim był nieodżałowany Tommy LiPuma – mistrz brzmień wysmakowanych zmarł wkrótce po zakończeniu pracy nad płytą wokalistki, z którą w przeszłości wielokrotnie zdobywał nagrody Grammy. Na szczęście efekt, jaki producent uzyskał na albumie „Turn Up The Quiet”, stanowi godne zakończenie jego wieloletniej pracy z gwiazdami światowej muzyki, od Milesa Davisa po Paula McCartneya.

W przypadku nowej płyty Diany Krall nawet tytuł jest znaczący – owo „podkręcanie ciszy” sprawiło, że powstały nagrania intymne, wypełnione przestrzenią, ale tak, że każdy instrument jest w nich wyraźnie odseparowany. Na ich tle głos wokalistki czaruje i uwodzi jeszcze skuteczniej.

Głos Diany Krall pozostaje w centrum uwagi, to jasne, ale wyjątkową rolę odgrywają na tej płycie basiści. Sygnalizuje to już sam początek albumu, utwór Like Someone in Love, w którym partie solistki wspaniale oplata Christian McBride, a inny utwór z jego wybijającą się partią, to Blue Skies Irvinga Berlina. Kontrabasistów jest zresztą aż trzech, John Clayton Jr. demonstruje wielką muzykalność i piękne brzmienie w kompozycji No Moon at All, w którym jego walking bass staje się idealnym tłem dla sola fortepianu (trzecim basistą na płycie jest Tony Garnier z zespołu Boba Dylana).

Orkiestrowa wizja Tommy’ego LiPumy najlepiej ucieleśnia się w standardzie Sway, gdzie sekcja smyczkowa (z solistyczną partią wiolonczeli) unosi rozbudowany utwór w rejony muzyki pop, ale te nostalgiczne, podszyte pokładami egzystencjalnego smutku. Nie jest to bowiem album radosny – raczej stonowany, refleksyjny. Finałowe nagranie płyty, I’ll See You In My Dreams, to najżywszy numer z jedenastu nowych propozycji (popisowe solo na gitarze wycina w nim Marc Ribot, po chwili przyćmiewa je partia skrzypiec w wykonaniu Stuarta Duncana).

Wokalistka brawurowo swinguje i nie traci nic ze swojej zmysłowości, ale na całym albumie więcej jest w jej głosie whisky niż miodu. Krall posmutniała, to najbardziej minorowa z jej płyt jazzowych. Nastrój podnosi piosenka L-O-V-E z repertuaru Nat King Cole’a z błyskotliwie synkopowanymi solówkami fortepianu i gitary (Anthony Wilson). Strzałem w dziesiątkę jest aranżacja
Night and Day Cole’a Portera w lekko za­akcentowanym rytmie bossa novy. Zespołowi solistki towarzyszy w nim sekcja smyczkowa. 


Autor: Daniel Wyszogrodzki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm