Wytwórnia: Emarcy 2732124

VOCAbuLarieS

Bobby McFerrin

  • Ocena - 5

Baby; Say Ladeo; Wailers; Messages; The Garden; He Ran for the Train; Brief Eternity
Muzycy: Bobby McFerrin, Lisa Fischer, Kim Nazarian, Janis Siegel (1-6); Joey Blake (1-6), śpiew; Donny McCaslin, saksofon (4); Pedro Eustache, instr. dęte drewniane (3, 4); Roger Treece, instr. perkusyjne, śpiew, programowanie syntezatorów; Alex Acuña, instr. perkusyjne (1-6); oraz blisko 50 wokalistów z całego świata




Przeglądając Internet w poszukiwaniu ciekawostek o tym albumie, znalazłem kilka słów, które w sposób chyba najtrafniejszy określiły poziom artystyczny tego albumu: „VOCAbuLarieS” to płyta, do której opisania jeszcze nie znaleziono słów”. Zapewne ktoś, kto nie słyszał tej muzyki, może odczytać powyższy cytat jako pompatyczny, przejaskrawiony, pełen patosu, ale prawda jest taka, że ten album taki jest! To efekt połączenia geniuszu McFerrina i człowieka, który powszechnie uznawany jest za jeden z największych talentów muzycznego show biznesu – Rogera Treece (w podtytule albumu jego nazwisko wskazane jest jako Bobby McFerrin with Roger Treece). On też jest producentem krążka, współkompozytorem i współwykonawcą.

Już pierwsze przesłuchanie materiału przyprawia o zachwyt. Album nie ma żadnych słabych stron, no może z wyjątkiem tego, że mógłby być dwa, trzy, a nawet kilka razy dłuższy. Zróżnicowany stylistycznie, zawieszony między r’n’b, soulem, fusion jazzem, world music, jest jedną z najbardziej kolorowych płyt ostatnich lat. „VOCAbuLarieS” (przeczytajcie tytuł w całości, a potem same duże litery) to odrobinę echo „Bang! Zoom” sprzed półtora dekady, ale zamiast odwołań do elektroniki, bazujący na ludzkich głosach. Jak podaje sam mistrz, łącznie nagrał ponad 1400 ścieżek wokalnych, autorstwa ponad 50 śpiewaków.

Ten artystyczny, fachowy dobór słychać. To jakby połączenie wszystkich technik wokalnych typowych dla muzyki rozrywkowej, zaś autorzy anektowali do swoich potrzeb tych, którzy w takiej czy innej konwencji są mistrzami. Stąd udział Lisy Fischer (najbardziej rozchwytywana postać w kręgach chórków u gwiazd popu), jest też Janis Siegel (The Manhattan Transfer), Kim Nazarian (The New York Voices) i Joey Blake, bodaj najsłynniejszy epigon McFerrina.

Ta muzyka to wypadkowa wszystkiego, co stało się w sferze sztuki wokalnej w obrębie szeroko pojmowanego jazzu i murzyńskiej wokalistyki kontynentu Ameryki Północnej. Do tego McFerrin i jego kompani dodali elementy etniczne, a dopieszczając całość delikatnymi wtrąceniami dęciaków oraz przepięknymi fakturami perkusjonaliów, dostarczyli do rąk fanów niezwykle atrakcyjną całość. W zasadzie każdy temat (albo jak kto woli piosenka) to rodzaj mini suity, zamknięta forma pełna tylu pomysłów, że niejednemu artyście starczyłoby na cały album.

Oczywiście, biorąc pod uwagę fakt, że mamy tutaj do czynienia z superprodukcją, szanse na posłuchanie całości w oryginalnym składzie są mniej niż hipotetyczne. To nie tylko logistyczny moloch, ale finansowy kombinat nie do udźwignięcia dla organizatorów nawet dużych imprez. A może się mylę?

„VOCAbuLarieS” to fenomen jeszcze w całkiem innym wymiarze. Tym czymś jest pozytywny przekaz, pochwała piękna ludzkiego głosu, oraz zaraźliwy entuzjazm płynący z każdej nuty i frazy. Ta muzyka jest jak lekarstwo na chandrę, to antidotum na codzienne zabieganie. Ale czyż nie taka jest cała muzyka mistrza Bobby’ego?

Autor: Piotr Iwicki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm