Wytwórnia: Audio Cave
Unknown Soldier
Directions – Echoes
Orange Lady
Waterfall
Early Minor – Impression
In a Silent Way
Milky Way Suite (One, Two, Three, Four, Five)
His Last Journey
Muzycy:
Piotr Orzechowski - fortepian
Marcin Oleś - kontrabas
Bartłomiej Oleś - perkusja
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 1-2/2021
Joe Zawinul i – teoretycznie – wszystko jasne: przebojowy soul-jazz u boku Cannonballa Adderleya, elektryczny (i pionierski) epizod u Milesa Davisa, fusion-odloty z Weather Report i etno-jazdy z Syndicate. W swoich poczynaniach Austriak nie za bardzo się ze swoją europejskością afiszował, a już na pewno nie afiszował się z europejską delikatnością i miękkością, ale czym skorupka za młodu nasiąknie…
„Waterfall” jest próbą odkrycia tzw. klasycznego oblicza Zawinula, a bracia Olesiowie i Piotr Orzechowski wybrali drogę tyleż oczywistą, co ryzykowną. Trzeba – a ja potrafię to uczynić wyłącznie na wiarę – przyjąć założenie, że te lśniące pasaże, melodie frunące jak babie lato, delikatne ostinata, długie modalne imersje, zatrzymania narracji i akustyczne efekty specjalne, mogłyby zyskać autorską aprobatę artysty, który, jak wiadomo, preferował podejście do muzykowania mocne, tłuste i soczyste. Ale kto wie, kto wie, może wąsaty wujek Joe w głębi ducha był romantyczny jak jesienny listek drżący na wietrze? Niech się teraz więc spierają ze mną muzykolodzy i jazzowi policjanci – z punktu widzenia współczesnego słuchacza efekt jest po prostu zachwycający. To wybitne dzieło, które nie daje spełnienia, nie zaspokaja apetytu, wymusza uwagę, każe do siebie wracać; można go słuchać po wielokroć i bez pauz, a i tak zostanie zagadką.
Trudno
się bowiem znudzić czymś, czego nie można się nauczyć na pamięć. Dzieje się tu
bardzo dużo i bardzo mało jednocześnie. Żeby opisać ten fenomen –
jakkolwiek zgrana to już płyta – trzeba przywołać słynną frazę Manfreda Eichera
o najpiękniejszych dźwiękach obok ciszy, na której zbudowano legendę ECM
Records, której używano (niekiedy nadaremno) nieskończenie wiele razy
i która jest, a jakże, myślą przewodnią nowej pozycji w katalogu
krakowskiej oficyny Audio Cave. Olesiowie i Orzechowski minimalistyczną
formułę doprowadzają do granicy, za którą, logicznie rozumując, nie ma już muzyki,
jest zaś muzyczny bezczas; nuty wygrywane przez mistrzowskie (choć sformowane
w trybie projektowym) trio, rozrzedzone są jak powietrze w górnych
rejonach Himalajów – to improwizacje oparte na konkretnych kompozycjach, ale
przywoływanych umownie i zdawkowo (może z wyjątkiem ikonicznego In
a Silent Way, tutaj trudno o nieporozumienie). Melancholia? Tak,
dużo melancholii.
Płyta trwa dobrze ponad godzinę i od bezdyskusyjnej doskonałości dzieli ją, mniej więcej, kwadrans: swobodne impresje gubią niekiedy kierunek i rozmywają się w braku dramaturgii. Nie wykluczam, że tak właśnie miało być, więc zamiast ocenę obniżać, dodaję jeszcze jedną gwiazdkę – za ten właśnie szeroki margines ciszy na usłyszenie własnych myśli.
Autor: Adam Domagała