Wytwórnia: Impulse! 00602508645600 (dystrybucja Universal)


They Who Must Die
You’ve Been Called
Go My Heart, Go to Heaven
Behold, the Deceiver
Run, The Darkness Will Pass
The Coming of the Strange Ones
Beast Too Spoke of Suffering
We Will Work (On Redefining Manhood);
'Til the Freedom Comes Home
Finally, The Man Cried
Teach Me How to Be Vulnerable


Muzycy
: Shabaka Hutchings, saksofon tenorowy, klarnet; Mthunzi Mvubu, saksofon altowy; Ariel Zamonsky, kontrabas; Tumi Mogorosi, perkusja; Gontse Makhene, instr. perkusyjne; Siyabonga Mthembu, śpiew; Nduduzo Makhathini, Fender Rhodes (1, 2, 4); Thandi Ntuli, fortepian (2, 11); Mandla Mlangeni, trąbka (7)


Recenzja opublikowana w Jazz Forum 4-5/2020


We Are Sent Here By History

Shabaka And The Ancestors

  • Ocena - 4.5

Pochód Shabaki trwa. Niestrudzony saksofonista nagrywa płytę za płytą, solówkę za solówką, a jakość jeśli się zmienia, to tylko na korzyść. Były występy z Yazz Ahmed i Makayą McCravenem, była współpraca z brytyjską legendą, perkusistą Louisem Moholo. Było czysto plemienne granie na znakomitym „Your Queen Is A Reptile” z Sons Of Kemet (JAZZ FORUM 1-2/2019), były aż dwie płyty afro-futurystycznego The Comet Is Coming w 2019 roku. I jest kontynuacja projektu Shabaka and the Ancestors – najciekawszego pomysłu na spiritual jazz, jaki zaproponowano w ostatnich latach. A przynajmniej tak było z wydanym w 2016 roku „Wisdom Of Elders”, nagranym przez londyńskiego saksofonistę z muzykami z południa Afryki. Co nowego wnosi „We Are Sent Here By History”?

„Muzyka to ziarno, z którego muszą wyrosnąć nowe światy” – pisze we wstępie do albumu Shabaka. Godnych wzmiankowania fragmentów jest znacznie więcej. O pożarze, o destrukcji, która staje się kreacją, o śmierci, która staje się częścią życia. „Jesteśmy tu, bo historia wzywa”. Nie można było wybrać lepszego momentu na premierę albumu z takim ładunkiem emocji. Łatwo się słuchało przemów mędrców na wieczornym spacerze czy letnim koncercie. Ale ładunek ten eksploduje z dużo większą mocą, gdy faktycznie zdaje się, jakby ogarnięty wirusem świat się właśnie walił.

Cała koncepcja płyty to jak autentyczne spotkanie z przodkami. Sam Shabaka mówi o koncepcji griota, wschodnioafrykańskiego trubadura, przekazującego mądrości i historyczne podania. Poezji na płycie nie brakuje – raz w formie klasycznego spoken-poetry, raz wpisanej melodią w muzykę czy zdublowaną z saksofonem. Ale to nie stylizacja jest tu najważniejsza (a to dziś nie jest takie oczywiste).

Hutchings przygotował 10 autorskich kompozycji – korzennych i mrocznych jak okładka płyty. Zamiast dźwięków przyszłości, patetycznych chórów czy perkusyjnej orgii á la Sons of Kemet, usłyszymy tu plemienną pulsację, jednak osadzoną w stricte spiritual-jazzowym duchu. To muzyka bardzo mocno w konwencji, ale o stopniu dopracowania i delikatności, jakiej zabrakło weteranom 50 lat temu. Jest tu więc bezustanne dudnienie kontrabasu, jest etniczna otoczka perkusyjna. Są z rzadka dodane klawisze i są dublujące się saksofony. Tradycja, ale bez sentymentów. Shabaka raz porywa nas w ludowy taniec, raz stosuje hipnotyczną opowieść. Od obu form jest równie ciężko się oderwać.

Dziwią mnie jedynie dwie rzeczy. Po pierwsze – czemu Shabaka największe „bomby” dał na początek i nie znalazł dostatecznie potężnego utworu na finał. Po drugie – co się stało w USA, że legendarna, amerykańska firma musi importować taką muzykę z Anglii i RPA?


Autor: Barnaba Siegel

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm