Wytwórnia: Nonesuch 527912

What’s It All About

Pat Metheny

  • Ocena - 5

The Sound of Silence; Cherish; Alfie; Pipeline; Garota de Ipanema; Rainy Days and Mondays; That’s the Way I’ve Always Heard It Should Be; Slow Hot Wind; Betcha by Golly, Wow; And I Love Her
Muzycy: Pat Metheny, gitara barytonowa, gitara Pikasso (1), gitara akustyczna (4), gitara ze strunami nylonowymi (10)

Po raz pierwszy mamy okazję usłyszeć płytę Pata Metheny’ego, na której nie pojawia się żadna jego autorska kompozycja. Wszystkie dziesięć utworów to interpretacje popularnych evergreenów, utrzymane w klasycznej konwencji: nie ma tu eksperymentów formalnych, znanych z poprzedniej płyty „Orchestrion”, nie ma też innych, poza gitarami wirtuoza, instrumentów. Dziesięć piosenek, prostych, popowych przebojów, wyłącznie akustyczne brzmienia. Człowiek i gitara. Tylko tyle.

Na tym poziomie płyta nie zaskakuje. Kolejne wydawnictwa Metheny’ego poddają się logice prostego algorytmu, w ramach którego projekty duże i rozbudowane przeplatają się z projektami kameralnymi, nowatorskie z tradycyjnymi, a te gładsze, bardziej „smooth” z wyrazistszymi i bardziej surowymi. Choć jednak nie mam do niego stosunku nabożnego, a moim ulubionym krążkiem sygnowanym jego nazwiskiem jest eksperymentalny, nagrany wspólnie z Ornette Colemanem „Song X”, to przyznać muszę, że „What’s It All About” z pewnością zagości na stałe na mojej półce, zajmując jedno z ważniejszych miejsc.

Pat obecny jest na scenie już czterdzieści lat. I choć palcami przebierać potrafi szybciej od błyskawicy, to przede wszystkim umie docenić ciszę. I w tej muzyce ciszy jest więcej niż samych dźwięków. A są tylko te rzeczywiście potrzebne. Niewielu jest gitarzystów, którzy potrafili wyrwać się ze schematów, jakie narzuca ten instrument. Pat jest ponad tym: bez względu bowiem na to, czy gra na gitarze barytonowej, 42-strunowej gitarze Picasso, czy też zwykłej akustycznej, liczy się jedno – muzyka. Tylko ona. Tylko cisza i dźwięki. I noc – bo nagrywał tę płytę głównie nocą...

To słychać. Niespieszna, pełna koncentracji, spokoju i skupienia, jednocześnie każda interpretacja jest przepełniona żarem i do bólu wręcz szczera. Każda z tych piosenek, które często znamy na pamięć z list przebojów, odżywa innym, nowym, świeżym uczuciem, każda okazuje się mieć drugie dno, znaczenie, którego istnienia nigdy nie podejrzewalibyśmy.

Wrażliwość muzyka potrafi skruszyć skałę i ożywić nieożywione. Pat tym krążkiem powraca do piosenek swojego dzieciństwa. „Część z tych utworów usłyszałem po raz pierwszy, gdy nie byłem jeszcze w stanie sam napisać żadnej nuty. Powstały w czasach, gdy harmonie i melodie były ważną częścią muzyki popularnej” – opowiada. Nie jest to jednak płyta smutna, nie ma w niej też cienia goryczy czy tkliwej nostalgii. Są za to piosenki. Piosenki tkwiące głęboko w sercu każdego, komu bliska jest muzyka. Słuchając krążka jesteśmy świadkami procesu, w którym znane przeboje odsłaniają swoje drugie oblicze. Może właśnie to prawdziwe... I choć nie tracą swojej chwytliwej melodyki, okazują się być esencją wyrafinowanego smaku, niczym stare wino nabierają szlachetnej głębi i stają się subtelnym źródłem zmysłowej rozkoszy.

Nie ma tu przy tym żadnego dźwięku „na siłę”. Kolejne dźwięki wypływają spod palców mistrza naturalnie, wydając się wręcz oczywiste – a przy tym tak zaskakujące. I nie mówię tu o aspektach wykonawczych, bo w tej kategorii nie porusza się takich tematów – perfekcyjne opanowanie instrumentu sprawia, iż jest to kwestia całkowicie przezroczysta.

Pat pozwala porwać się uczuciu, jak w przypadku zadumanej Garota de Ipanema Jobima – nie dodając żadnego nowego dźwięku sprawia jednocześnie, iż komponuje ten klasyk całkowicie od nowa. Niektóre z utworów, jak The Sound of Silence Paula Simona czy surf-rockowy, znany z wykonania The Chantays, Pipeline, rozwijają się i rozbudowują, przenosząc słuchacza w całkowicie nowe rejony. Beatlesowskie And I Love Her wydaje się pozostawać piosenką, zagraną ot tak, po prostu... Jednak inwencja, przejawiająca się w artykulacji każdego dźwięku, każdej pauzy, sprawia, że owa prostota nabiera ponadczasowej mądrości. I piękna. Bo taka właśnie jest ta płyta. Po prostu piękna.
 

Autor: Konrad Żywiecki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm