Wytwórnia: Columbia 889853650729 (dystrybucja Sony)

You Want It Darker; Treaty; On the Level; Leaving the Table; If I Didn’t Have Your Love; Traveling Light; It Seemed the Better Way; Steer Your Way; String Reprise/Treaty

Muzycy: Leonard Cohen, śpiew; Adam Cohen, gitara klasyczna; Patrick Leonard, różne instrumenty i programowanie perkusji; Bill Bottrell, gitara elektryczna, pedal steel guitar; Neil Larsen, Hammond B3; Michael Chaves, instr. klawiszowe, gitara basowa, programowanie; Brian MacLeod, perkusja; Zac Rae, gitary, mandolina, Mellotron, celesta, fortepian, Wurlitzer, floor tom, octophone; David Davidson, skrzypce; Tom Hemby, buzuki; Dana Glover, Athena Andreadis i Alison Kraus – śpiew, i inni

Recenzję opublikowano w numerze 12/2016 Jazz Forum.


You Want It Darker

Leonard Cohen

  • Ocena - 5

Jedna z najlepszych płyt w całej dyskografii Leonarda Cohena, a zarazem epitafium, jakie wyśpiewał sobie zmarły w listopadzie artysta. Jest na niej osiem nowych piosenek (utwór dziewiąty to repryza w wersji instrumentalnej), ale jest też coś ważniejszego. Prawda, prawda dwojaka: artystyczna, bo są to teksty, w których autor nie musi już niczego ukrywać, ale także ludzka. Leonard Cohen przeczuwał, że jego długie i bogate życie dobiega kresu. Wyraźny jest tu motyw żegnania się ze światem doczesnym. Wyraźny jest także ból, bo artysta nagrywał wokale w stanie poważnej już niedyspozycji ruchowej – nadaje to prawdom Cohena szczególny wymiar ludzki, niejako wzmacnia szczerość jego tekstów.

Album otwiera utwór tytułowy i od razu wrażenie jest przejmujące. To za sprawą chóru z synagogi, do której uczęszczał w Montrealu młody Cohen. Wybija się solowa partia kantora w finale, lecz to słowa i ich interpretacja robią największe wrażenie. Poeta mówi (na ostatnich płytach dominuje melorecytacja): „Zapalono milion świec w intencji miłości, która nie przychodzi/Chcesz, żeby było ciemniej – gasimy płomień”. Przejmujące jest powtarzane w refrenie wyznanie: „Jestem gotowy, mój Panie”. Nikt nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo gotowy był Leo­nard Cohen – myśleliśmy chyba, że jest wieczny.

Centralnym utworem płyty jest Treaty – to właśnie ta piosenka powraca w instrumentalnym finale zaaranżowana na kwartet smyczkowy („Żałuję, że nie możemy zawrzeć paktu pomiędzy twoją i moją miłością”). Muzyka tak doskonale oplata słowa, że odzywają się echem nawet bez udziału wokalisty. Kompozytorem tej pięknej melodii i większości pozostałych jest sam Cohen, ale na płycie znalazła się także muzyka Patricka Leonarda (z którym artysta nagrał dwa poprzednie albumy), a także wiernej współpracownicy Sharon Robinson (to ona stworzyła muzykę na albumie „Ten New Songs”, 2001).

Piosenkę On the Level wzbogaca żeński chórek (w tej roli Dana Glover), wykorzystany na płycie znacznie oszczędniej, niż przyzwyczaił nas do tego rozmiłowany w kobiecych głosach Cohen. Świecką metaforę pożegnania znajdziemy w utworze Leaving the Table („Odchodzę od stołu, wypadam z gry”) – tutaj z kolei ozdobą brzmienia jest solowa gitara elektryczna (Bill Bottrell), zapraszająca do tańca, jak za czasów Lesa Paula i nadająca utworowi nostalgiczną aurę. Leonard Cohen nie jest jednak sentymentalny i nostalgia to tylko jeden z wielu emocjonalnych klimatów zasygnalizowanych na tym albumie. Czysta liryka piosenki If I Didn’t Have Your Love osadzona jest na organach Hammonda, którymi z gospelowym kunsztem operuje mistrz Neil Larsen. W utworze It Seemed the Better Way powraca męski chór w tak „partyzanckim” mormorando, że trudno oprzeć się dreszczom. Wrażenie najgłębszego przenikania potęguje solowa partia skrzypiec. I te słowa: „Lepiej już zamilknę i zajmę swoje miejsce/Podnieśmy kielich krwi i spróbujmy zmówić modlitwę”. To jest ostatnia wieczerza Leonarda Cohena, nie zapomina o tym ani na chwilę. Nam też trudno będzie o tym zapomnieć.

Leonard Cohen, jakiego w Polsce lubimy najbardziej, objawia się w utworze Traveling Light, bardzo przypominającym przebój Dance Me to the End of Love za sprawą aranżacji i chórku (tym razem to Athena Andreadis). Jest też kolejna piosenka o wielowarstwowym znaczeniu, Steer Your Way:
„Idź przez ruiny Ołtarza i Centrum Handlowego/Idź swoją drogą przez bajki o Stworzeniu i Upadku”. Partia skrzypiec w tym ut­worze – dantejskie country – cytuje jedną z ulu­bionych modulacji Cohena. Fakt, że
po­­eta nagrywał głos u siebie w domu, zaś partie instrumentalne powstawały w różnych studiach sprawił, że album ma bardzo uro­zmaicone brzmienie, każda piosenka jest inna, każda – ważna.

Leonard Cohen przyspieszył w ostatnich latach, jako artysta nagrywający piosenki. Kiedy był młody, kazał słuchaczom czekać latami na kolejny album. Teraz wydał trzy płyty w dwuletnich interwałach. Każda z nich zasługuje na uwagę, ale ostatnia najbardziej. Kluczowa w tym rola syna poety, Adama, który wziął na siebie obowiązki producenta muzycznego. Sposób, w jak połączył supernowoczesne podkłady rytmiczne (bas, perkusja) z naturalnymi, akustycznymi brzmieniami w wysokich pasmach, stanowi formułę doskonale wspomagającą teksty poety. Oplatanie jego słów takimi dźwiękami to idealny klucz do późnego Cohena. Tym większy żal, że nie powstanie już więcej takich nagrań.

Autor: Daniel Wyszogrodzki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm