Wytwórnia: Multikulti MPJ017


Lecioły żurazie
Chmiel
Zaśweć niesiondzu
Newistka
Nisko słonko
Zorya
Pozić mamo raz


Muzycy
: Karolina Beimcik, śpiew, skrzypce; Rafał Sarnecki, gitara; Jan Smoczyński, fortepian; Michał Jaros, kontrabas; Michał Miśkiewicz, perkusja


Zorya

Karolina Beimcik

  • Ocena - 5

Po wydaniu dwóch płyt z zespołem Babooshki, któremu przewodzi w duecie z Daną Vynnytską, Karolina Beimcik postanowiła odkrywać nowe przestrzenie muzyki, tajniki współczesnej kompozycji, poznać jazz na najwyższym poziomie i czerpać jednocześnie z najnowszych zdobyczy, jak i z tradycji, z której wyrosła. Sięganie po rodzimą muzykę ludową ma w polskim jazzie już sporą tradycję, ale, jak sądzę, jeszcze nikt nie wykorzystywał jej z taką samą intelektualną i formalną złożonością, co z wrażliwością dźwiękową, szczerością i artystyczną głębią.

Jej solowy debiut „Zorya” jest owocem czteroletniego pobytu w Nowym Jorku. Początki tego materiału to muzyczno-multimedialny projekt, w którym do muzyki na żywo artystka Grażyna M. Grobelna w czasie rzeczywistym maluje minimalistyczne obrazy, wyświetlane na estradzie. Płyta zawiera muzykę korzeni w pełnym tego słowa znaczeniu: jest miejscami szorstka i jakby archaiczna, a miejscami koi tajemniczymi dźwiękami jeden stopień powyżej ciszy. Świadczy o wysokim kunszcie kompozytorki i stylistycznym wysmakowaniu na pograniczu muzycznych gatunków – od world music, przez jazz, po muzykę współczesną.

To wszystko za sprawą nie tylko umiejętności aranżacyjnych wokalistki, jej pozbawionego wibrata, jakby naturalnego do granic głosu i ciemno brzmiących skrzypiec (na których, co niespotykane, gra często jednocześnie śpiewając), lecz także zespołu – prawdziwego dream teamu średniego pokolenia polskiego jazzu.

Wykorzystując tradycyjne pieśni kurpiowskie, ukraińskie, Łemków i Bojków, często pochodzące jeszcze z X wieku, wokalistka chce sięgnąć do źródeł i dać wyraz temu, co słowiańskie w ogóle. Tytułowa Zorya, czyli Zorza, to słowiańska boginka, pani gwiazd: porannej, wieczornej i północnej, symbolizująca etapy życia kobiety i jej roli jako dającej życie. Utwory skupiają się więc na historiach i przeżyciach kobiet.

Klamrę płyty stanowią melodie kurpiowskie, po które w swych „12 pieśniach kurpiowskich” op. 58 (1930-1932) sięgnął – tym samym rozsławiając je – młodopolski mistrz z Atmy Karol Szymanowski: tęskna Lecioły żuraziePozić mamo raz, którą uważam za jedną z najpiękniejszych melodii polskiej tradycji. O ile ta pierwsza brzmi na płycie jeszcze dość mainstreamowo, to druga odlatuje w przestworza inwencji – kojący duet prostolinijnego głosu i lirycznej gitary spotyka solo scatu i skrzypiec. Wokalistka pozostała, podobnie jak Szymanowski, przy użyciu ludowych gwar. W Lela i Lado (para kochanków ze słowiańskiej mitologii) opowiada skomponowaną przez siebie muzyczną historię już wyłącznie scatem, któremu na pierwszym planie wtórują różnobarwne, migoczące dźwięki fortepianu.

Zachwyca też Zaśweć niesiondzu i łemkowski Nisko słonko, gdzie Jan Smoczyński wzniósł się na wyżyny delikatności w drobnych, niemal pojedynczych dźwiękach i gdzie mamy wspaniałe improwizacje głosu Karoliny oraz niestereotypowe inwencje szemrzącej perkusji Michała Miśkiewicza. Ożywcza radość powraca w Newistce – zaaranżowanej przez gitarzystę Rafała Sarneckiego, od wielu lat robiącego karierę w Nowym Jorku – o figlarnych, „połamanych” rytmach i metrach, zawadiackich motywach melodycznych, których cała złożoność i wielogłosowość przyprawia o zawrót głowy. 


Autor: Marta Januszkiewicz

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm