Aktualności
Alice Zawadzki
fot. Melody McLaren

Alice Zawadzki
sobota 19 stycznia 2013
Polish Jazz Cafe
Londyn




Alice Zawadzki w Polish Jazz Cafe

Tomasz Furmanek



Znakomita wokalistka Alice Zawadzki wystąpi ze swoim zespołem w sobotę 19 stycznia w londyńskim Polish Jazz Cafe, jedynym jak dotąd polskim klubie jazzowym w Wielkiej Brytanii.

Ta utalentowana wokalistka, skrzypaczka i kompozytorka, nowa gwiazda na londyńskiej scenie  jazzowej o swoich polskich korzeniach, inspiracjach i drodze do własnego stylu rozmawia z Tomaszem Furmankiem:

-  Czy prawda jest, ze odwiedziłaś w Polsce wieś o nazwie Zawady, której wszyscy mieszkańcy noszą nazwisko Zawadzki? Czy tam właśnie tkwią korzenie twojej rodziny?

- Haha, wiedziałam, że mnie o to zapytasz! Tak, byliśmy tam z moim tatą, bratem i wujkiem Zbyszkiem. Wieś ta leży we wschodniej Polsce, w pobliżu Białegostoku. Wszyscy byli tam bardzo mili, każda osoba, którą tam spotkałam, miała jasnoniebieskie oczy. Mieszkało tam jedynie jakieś 90 osób, wszystkie domy były z drewna. Jakiś pan przejeżdżając koło mnie zaproponował mi, żebym pojechała z nim i pomogła mu przy żniwach. Wydawał się podchmielony, wiec, pomimo, że był bardzo miły, nie zdecydowałam się i grzecznie mu podziękowałam .

- Byłaś wiec w Polsce, czy podzielisz się z nami swoimi wrażeniami?

- W Polsce byłam tylko raz, kiedy miałam jakieś 22 lata, ale za to przez cały miesiąc! To było cudowne pojechać do miejsca, o którym moja rodzina rozmawiała, od kiedy potrafię sobie przypomnieć…  Polska, którą odwiedziłam, była bardzo różna od tej, o której mówiła moja babcia, co było dla mnie jakiegoś rodzaju punktem zwrotnym, aczkolwiek odnalazłam również rzeczy, które pasowały do wyobrażenia, jakie miałam o Polsce wcześniej – większość ludzi, których spotkałam, była bardzo umuzykalniona lub przynajmniej bardzo zainteresowana muzyka… popijano wódeczkę  – być może, że to pewnego rodzaju stereotypy!

Poczułam coś, co ktoś mógłby określić jako narodowy charakter – ludzie byli niespotykanie gościnni  i robili wszystko, żebyśmy czuli, że o nas dbają. Bawiłam się świetnie – i to nie tylko z młodszymi członkami mojej rodziny – starsi również nie stronili od zabawy, co osobiście uważam za „very cool”! Moi kuzyni, mniej więcej moi rówieśnicy, okazali się być ambitnymi  i pełnymi życia – bardzo mnie zainspirowali. Do Polski pojechaliśmy pociągiem, nigdy nie zapomnę chwili, gdy obudziłam się bardzo wcześnie rano – chwile po tym jak przekroczyliśmy granice Polski – i wyglądałam przez okno… to było piękne uczucie. Chodziliśmy też trochę po lasach w pobliżu białoruskiej granicy, nie pamiętam nazw miejscowości, ale powiem bez ogródek – było tam pięknie, wręcz bajkowo.

- Przeczytałem gdzieś, ze w swoim repertuarze masz nawet polskie pieśni biesiadne… Czy lubisz biesiadować w polskim stylu?

- Ha, ha! Mówiąc szczerze nie znam ich tak wielu. Myślę jednak, że powinnam zgłębić ten temat. Jest taka piosenka „Czarne oczy” – uwielbiam ją… Nie jestem pewna, czy ludzie tradycyjnie biesiadują przy niej, ale nauczyłam się jej od moich dalekich krewnych podczas małej biesiadki i muszę przyznać, że świetnie się sprawdziła! Dali mi w prezencie śpiewnik z wieloma tradycyjnymi piosenkami – jest on teraz moim cennym skarbem!

- Swoją doskonałą edukację muzyczną rozpoczęłaś od studiowania muzyki klasycznej i gry na skrzypcach. Jak wpłynęło to na ciebie jako na muzyka jazzowego?

-  Jazzem zaczęłam się mocniej interesować,  gdy miałam około 13 lat, natomiast rożnych form muzyki klasycznej uczyłam się już od wczesnego dzieciństwa. Myślę, ze fakt iż grałam tak wiele muzyki klasycznej ma ogromny wpływ na muzykę, którą wykonuje obecnie, mimo iż rzadko dzisiaj sięgam po klasykę w sensie dosłownym. Niekiedy, odbywając np. próbę z kwartetem smyczkowym, możemy godzinami dyskutować i eksperymentować z barwą czy charakterem pojedynczego akordu… kierunkiem frazy… w sytuacji, kiedy o wszystkich nutach w kompozycji  już wcześniej zadecydowano, pojawia się pewnego rodzaju perfekcjonizm, wszystko sprowadza się do interpretacji, a wiec piękno skrywa się w subtelnych detalach. Moim marzeniem jest być coraz w tym lepsza – śpiewać i grać coraz piękniej, ale z tą wolnością i spontanicznością, która umożliwia muzyka improwizowana.

Muzyka klasyczna ma wielki wpływ na to, jak komponuję w sensie harmonii  – kocham późny romantyzm/wczesną muzykę współczesnaą… Strawińskiego, Góreckiego, Mahlera, Arvo Paerta – ale też, niekiedy, frustrują mnie niektóre elementy klasycznej tradycji… Można bez końca dyskutować o stylach, ale tak naprawdę chodzi o samą muzykę, myślę że każdy powinien mieć możliwość grania jej lub słuchania jej, czyli cieszenia się nia na sposób „niewinny i nieskażony”, jeżeli tak sobie życzy – w każdym razie tam rodzi się magia. Przy całkowitym szacunku dla klasyki – od wczesnej młodości granie jazzu symbolizowało dla mnie twórcza wolność.

  Jesteś obecnie jednym z tzw. nowych, gorących nazwisk na londyńskiej scenie jazzowej. Very hip! Jak określiłabyś swój styl śpiewania?

- Wow! To bardzo szczodry komplement! Dzięki. To bardzo trudne pytanie. Styl mojego śpiewania kształtował się pod wpływem wielu czynników, ale mam wrażenie, że z biegiem czasu zaczynam znajdować i kształtować moje własne, trwalsze brzmienie. Myślę, że podstawą mojego śpiewania generalnie jest brzmienie jazzowe. Obecnie staram się śpiewać bez myślenia o jakimś konkretnym stylu, natomiast o bardziej o tym, co staram się przekazać  i o fizycznej przyjemności śpiewania. Jeśli zaufa się  całej swojej praktyce, która się ma za sobą, wtedy podświadomie odnajdzie się drogę do swojego własnego brzmienia. I myślę, że brzmi się wtedy o wiele bardziej naturalnie.

- Ostatnio powiedziaś jednemu z dziennikarzy „kocham nowe brzmienia i to wszystko, co otwiera mnie na nowe obszary w sztuce, ale uwielbiam też to, co starsze i bardziej tradycyjne w muzyce, gdyż dzięki temu mam kontakt ze swoimi korzeniami”. Czy taka mieszanka tego co współczesne z przeszłością tworzy twój oryginalny styl?

- Przypuszczam, że zależy mi na oryginalności. Jednak bardziej zależy mi na autentyczności, na tym, żeby rzeczywiście wyrażać to co chce się wyrazić, na pełnej treści interakcji miedzy mną a grającymi ze mną muzykami, na utożsamieniu z materiałem muzycznym który się wykonuje. Uważam, ze jeżeli to się osiąga, to nie może być mowy o byciu wtórnym, „cliche” – będzie się wtedy oryginalnym ponieważ nikt inny nie jest tobą i nie będzie taki jak ty. Moim największym życzeniem zawsze będzie to, żeby w jakiś sposób poruszyć ludzi moja muzyka.

- Powiedz proszę kilka slow o swojej współpracy z grupa The Sefiroth Ensemble…

- Kiedy rozpoczęłam studia na Royal Academy of Music poznałam Alexa Rotha, wspaniałego muzyka, który zagra ze mną w Polish Jazz Cafe. Często rozmawialiśmy o wokalistce która nazywa się Savinna Yannatou, która obydwoje kochamy, używa ona swojego głosu w najbardziej nieprawdopodobny sposób. Savinna ma w swoim repertuarze wiele Sefardyjskich pieśni. Alex powiedział mi, że wraz ze swoim bratem Nickiem (który odbył tourne wraz z Savinna i jej zespołem) zakładają zespół, który będzie gral tego typu muzykę. To dla mnie zaszczyt grac z tym zespolem – podziwiam wszystkich grających w nim muzyków!  W tym roku wystapimy na Sephardic Music Festival w Nowym Jorku – jesteśmy tym bardzo podekscytowani! Natomiast jeżeli chodzi o samą Savinne Yannatou – jeżeli nie słyszeliście jej jeszcze, to koniecznie musicie posłuchać jej nagran jak najszybciej!

- Podczas twoich studiów pracowałaś z Normą Winstone, która wypowiada się o tobie z wielkim uznaniem. Jaka była jako pedagog?

- Była wspaniała. Bardzo miła i zrelaksowana. Pamietam pierwszą lekcję z nią, miała miejsce w jej domu na wybrzeżu. Gdy przyjechałam, od razu zapytała, czy nie zjadłabym czegoś. Siedziałam tam i myślałam sobie, jakie to surrealistyczne, że jedna z moich największych muzycznych bogiń właśnie robi mi kanapkę z serem. Pracowałyśmy razem nad wieloma muzycznymi zagadnieniami, owoce tej pracy, jak łatwo się domyśleć, okazały się bezcenne. Myślę, że największy wpływ na mnie wywarła swoim poczuciem wartości i pewności tego, co posiada jako artystka. Umocniła moją wiarę w siebie i pomogła mi być sobą. Można było mieć wrażenie, że ona po prostu spędza z Tobą czas, ale uczyła cie równocześnie bardzo wiele. Wiedziała jak sprawić, żebym mogła odnaleźć  swoje własne brzmienie, swoje wokalne „ja”.

- Niektórzy krytycy przywołują takie nazwiska jak Kate Bush czy Bjork w recenzjach z twoich koncertów. Co twoim zdaniem maja na myśli, jak odnosisz się do tych porównań?

- Sprawiają mi one wielka przyjemność, te porównania są bardzo… szczodre dla mnie. W taki lub inny sposób niektóre moje teksty okazują się być bardzo zmysłowe, co być może powoduje porównania z Bjork… Obydwie są wspaniałymi muzykami, są moimi idolkami, są totalnie niepowtarzalne.

-  Czy mogłabyś powiedzieć parę sółw o muzykach, którzy wystąpią z tobą w Polish Jazz Cafe?

- O Aleksie powiedziałam już odrobinę. Wspaniały muzyk i przyjaciel, ma swoje własne, natychmiast rozpoznawalne brzmienie. Jest również wspaniałym kompozytorem – otrzymał nagrodę The Dankworth Prize w tej kategorii w 2011 roku oraz nominację do nagrody British Jazz Composer of the 2012 Year. Ponadto jest liderem grupy Otriad, której twórczość ma powiązanie z polską historią. Na basie zagra z nami Sam Lasserson, jeden z najlepszych basistów sceny jazzowej, współpracujący również ze szwedzka wokalistka Emilia Martensson. Za perkusja zasiądzie fantastyczny Joshua Blackmore, ceniony przez krytyków muzyk współpracujący z wieloma grupami, z których warto wymienić jazzowe trio Troyka.

- Co zagracie w Polish Jazz Cafe? Czy usłyszymy Cie śpiewająca po polsku?

- Zamierzam zaśpiewać kilka własnych utworów – będą wiec wpływy jazzu, world music, soulu i muzyki klasycznej.  Można będzie znaleźć w nich elementy progresywne, ale w zasadzie będą to piosenki –z uczuciowymi tekstami. Wykonamy również kilka starannie wybranych utworów z innych źródeł, które potraktujemy jak standardy jazzowe. Zaśpiewam również „Oczy czarne”, jako że jest to moja ulubiona polska piosenka w tej chwili. Nie możemy się już doczekać koncertu i spotkania ze wszystkimi w Polish Jazz Cafe.

Tomasz Furmanek


Alice Zawadzki

Polish Jazz Cafe
sobota 19 stycznia 2013

Bilety: L 6

Drzwi otwarte: godz. 20.00

Rozpoczęcie koncertu: godz. 21.00

238 – 246 King Street
Londyn W6 0RF

Tel: 0208 741 1940

Rezerwacje: jazzcafe@posk.org

www.alicezmusic.com
www.jazzcafeposk.co.uk


Galeria


  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm